Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański o Muzeum Powstań Śląskich: Powstańcze prawdy i mity

Marek S. Szczepański
Marek S. Szczepański
Marek S. Szczepański arc.
W połowie października otwarto w Świętochłowicach Muzeum Powstań Śląskich. Ta nowoczesna i interaktywna instytucja ulokowana w historycznym budynku neogotyckim z 1907 roku, dokumentuje losy trzech śląskich powstań i ich bohaterów. Gmach, podobnie jak cały region, przechodził niezwykle skomplikowane losy.

Początkowo należał do magnaterii przemysłowej Donnersmarcków, później był siedzibą niemieckiej policji, a po II wojnie światowej, o paradoksie, Milicji Obywatelskiej. Spłonął niemal całkowicie w noc sylwestrową 1999/2000 i wymagał fundamentalnej odnowy.

W dniu otwarcia placówkę odwiedziło blisko 1.300 osób, chwalących w większości eksponaty i aranżację wnętrz. W skupieniu obejrzeli fabularyzowany film, w którym wystąpiły absolutne tuzy polskiego kina związane z Górnym Śląskiem: Franciszek Pieczka, Marian Dziędziel i Krzysztof Respondek.

Ale to ważne zdarzenie doczekało się również głosów krytycznych, ba, nawet sarkastycznych i obelżywych. Hufce anonimowych internau-tów, a jakże, jęły wskazywać, że w mieście i regionie są sprawy ważniejsze do rozwiązania, a powstania były potyczkami bratobójczymi i, w istocie, wojną domową.

Polska jest dzisiaj krajem demokratycznym i każdy może wyrazić bez skrępowania swoje poglądy oraz opinie. Również najbardziej radykalne. Oczywiście, nie ma jedynej i wyłącznej prawdy o śląskich powstaniach. Ale w grupie Polaków nie ma najmniejszej wątpliwości, że powstańcom należy się największa chwała i szacunek.

Oto bowiem dzięki ich waleczności i determinacji w granicach odrodzonego państwa znalazł się region najbardziej uprzemysłowiony i zurbanizowany. Bez niego międzywojenny zryw cywilizacyjny niepodległej RP był-by bardzo trudny czy wręcz niemożliwy.

Oczywiście, budowa Centralnego Okręgu Przemysłowego czy Gdyni to fakty trudne do przecenienia, ale śląskie kopalnie i huty stały się ikonami odrodzonej Rzeczpospolitej. Mam przy tym pełną świadomość, że była to gra o sumie zerowej. Wygrana Polski oznaczała bowiem bolesną i trudną do przełknięcia porażkę Niemiec, tracących - drugie po Zagłębiu Ruhry - obszary industrialne.

Rzecz jasna, dochodziło do walk bratobójczych, czasem w obrębie najbliższej rodziny, ale nie może to zmienić utrwalonych poglądów o polskim patriotyzmie powstańców i ich ofiarności. Trzeba jednak krok po kroku odczarowywać mity związane z historią Górnego Śląska nawet wtedy, gdy prawda jest niewygodna dla jednej, drugiej czy trzeciej strony.
Nie przepadam za banalnym stwierdzeniem, że prawda nas wyzwoli, ale oczekuję czytelnej dokumentacji powstańczych zdarzeń i jednoznacznego uznania polskich racji w tych chwalebnych zdarzeniach. Jestem jednocześnie pewny, że takie poglądy stały się udziałem mieszkańców regionu, którzy interesują się jego historią i lokalnymi bohaterami. A tych, jak wiadomo z badań socjologicznych, jest naprawdę niezbyt wielu, prawdziwa garstka pasjonatów i miłośników "świata najmniejszego", jak określał go zmarły przedwcześnie Stanisław Bieniasz.

W tym kontekście na szczególne uznanie zasługują wieloletnie i niezmienne zabiegi ludzi z ojczyzn prywatnych, pieczołowicie i bez rozgłosu dbających o miejsca powstańcze. Blisko jednego z nich przejeżdżam niemal codziennie w drodze do uniwersyteckiej pracy. Myślę o pomniku Powstańców Śląskich w tyskiej dzielnicy Czułów, zniszczonym w 1939 roku, ledwie dwa lata po jego odsłonięciu.

Dokumentuje on, po poważnych sporach historyków, śmierć trzech osób, uczestników oraz widza I powstania. Przypomina też o udziale czułowian w III powstaniu śląskim, głównie w walkach pod Górą Świętej Anny.

Pomnik upamiętnia również powstańca Józefa Dedę, który zginął w niemieckim obozie koncentracyjnym. Czułowski monument jest zadbany, widać wyraźnie, że lokalna społeczność traktuje go jako miejsce szczególne i własne.

Pamiętajmy, że takie właśnie przestrzenie, to obszary lokalnej pamięci, a społeczności zapominające o własnej historii, tracą tożsamość. Bez patosu można bowiem powiedzieć, że teraźniejszość jest brzemienna przeszłością i historyczna niepamięć niemal zawsze prowadzi do rozpadu lokalnej zbiorowości.

Społecznym kustoszem czułowskiego pomnika jest emerytowany górnik Józef Twardzik, który z pasją potrafi mówić o trudnej przeszłości swojej małej ojczyzny i jej bohaterach. Zapewne nie pochyli się nad losami Czułowa utytułowany historyk czy socjolog warszawski. Ważne, aby zrobił to lokalny pasjonat, wierny jednak prawdzie, nawet niewygodnej czy bolesnej.

Konfucjusz, chiński filozof z szóstego stulecia przed naszą erą, słusznie mawiał, że lepiej rozpalić maleńkie nawet światełko, niźli przeklinać ciemności.

Marek S. Szczepański,
socjolog


*Prawybory z DZ: Kto prezydentem? Kto burmistrzem? ZOBACZ i ZAGŁOSUJ
*Wybuch w kamienicy w Katowicach: Dlaczego doszło do wybuchu?
*Śmieszne, dziwne, nietypowe plakaty wyborcze, czyli dużo śmiechu [ZDJĘCIA]
*Najlepsza jednostka OSP w woj. śląskim ZAGŁOSUJ W PLEBISCYCIE FINAŁOWYM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!