Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz „Teddy” Pietrzykowski. Legendarny mistrz wszechwag Auschwitz odszedł 32 lata temu

Kamil Lorańczyk
Kamil Lorańczyk
Przetrwał piekło. Tadeusz „Teddy” Pietrzykowski, legendarny polski bokser, żołnierz Wojska Polskiego, więzień i mistrz wszechwag Auschwitz, po wojnie świadek w procesie niemieckiego komendanta Rudolfa Hoessa, odszedł 32 lata temu, 17 kwietnia 1991 roku.

Przedwojenny mistrz Warszawy w wadze koguciej do niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz trafił w pierwszym transporcie Polaków, który wyruszył 14 czerwca 1940 roku z Tarnowa. W niewoli spędził pięć lat, będąc także w KL Neuengamme i KL Bergen-Belsen.

Oczko w głowie rodziców

Tadeusz Pietrzykowski urodził się 8 kwietnia 1917 roku w Warszawie. Od samego początku, jako pierwszy syn, był pod szczególną opieką rodziców – Tadeusza seniora i Sylwiny. Rodzinne szczęście jednak nie trwało długo. Kiedy miał 10 lat, na ostre zapalenie płuc wywołane gruźlicą zmarł jego ojciec. Matka samotnie dbała o Tadzia i młodszego o pięć lat Julka. Z biegiem lat, opiekuńczość odeszła na drugi plan. Bowiem z uwagi na pogarszającą się sytuację finansową, starszy syn zaczął wykonywać różne prace: udzielał korepetycji, uczył jazdy na łyżwach oraz malował kolegom prace wstępne na studia w Akademii Sztuk Pięknych. Wstąpił także do klubu Warszawianka, gdzie po raz pierwszy zetknął się z boksem. A ten okazał się dla niego, czymś więcej niż zwykłą, młodzieńczą fascynacją. Kolejnym krokiem było dołączenie do Wojskowego Klubu Sportowego Legia. Tam swoje umiejętności sportowe rozwijał pod okiem trenera Feliksa Stamma, legendarnego przedwojennego pięściarza.

Ring był mu pisany

Młody bokser szybko zyskał ogromny rozgłos w Warszawie. W prasie sportowej dziennikarze rozpisywali się na temat jego wybitnej techniki i znakomitej pracy nóg. Wkrótce przyszły pierwsze sukcesy. Teddy zdobył mistrzostwo Warszawy w wadze koguciej w roku 1937, a niedługo później dotarł do półfinału mistrzostw Polski.

Karierę utalentowanego młodzieńca przerwał wybuch II wojny światowej. Kiedy padły pierwsze strzały, Tadeusz ruszył z Warszawy do swojej jednostki, czyli Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Nie udało mu się zameldować. Wrócił i brał udział w obronie Warszawy – walczył na terenie dzielnicy Ochota, w której się wychował. Po kapitulacji miasta podjął próbę przedostania się do Francji, gdzie formowano oddziały armii polskiej. Na pograniczu węgiersko-jugosłowiańskim został jednak aresztowany przez żandarmów, a następnie przekazany Niemcom. Kolejne miesiące spędził w więzieniach w Muszynie, Nowym Sączu i Tarnowie.

W tarnowskich celach Tadeusz spędził kilka miesięcy. 14 czerwca 1940 roku wraz z grupą innych więźniów został załadowany do pociągu, który ruszył w kierunku dopiero co powstałego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Okna wagonów były zamknięte. W jednym przedziale jechało od 8 do 10 osób. Większość z 728 podróżnych myślała, że trafią na przymusowe roboty za zachodnią granicę. Wieczorem, kiedy drzwi wagonów zostały otwarte, strażnicy, którzy do tej pory zachowywali się spokojnie, zaczęli uderzać ich karabinami po plecach, popędzając przez otwartą bramę na obszerny plac opasany drutem kolczastym.

– Biegłem jako jeden z pierwszych. Na placu przed tzw. Stabsgebaude ustawiono nas w kilka rzędów – zapisał w notatkach Tadeusz Pietrzykowski.

Numer 77

Każdy z więźniów podchodził do stolika. Spisywano ich personalia i przyznawano numer obozowy. Listę transportu otworzył Stanisław Ryniak numerem 31, a zamknął Ignacy Płachta z numerem 758 – niższe były zarezerwowane dla trzydziestu niemieckich więźniów-kryminalistów z KL Sachsenhausen, którzy do Auschwitz trafili blisko miesiąc wcześniej. Tadeusz otrzymał numer 77.

Następnego dnia rozpoczął się okres kwarantanny, czyli dwóch tygodni męczarni dla więźniów, po których skierowano ich w końcu do pracy. Teddy początkowo pracował przy zasypywaniu gruzem dziur na terenie placu apelowego, potem dołączył do pracy przy żniwach w komando kosiarzy, gdzie poznał górali z Podhala i Beskidów. Dostał też przydział do obozowej stolarni – brał udział m.in. w deskowaniu baraku wartowni, znajdującej się tuż obok głównej bramy wejściowej z napisem „Arbeit macht frei”.

Po kilku wpadkach, skierowany został do Międzybrodzia Bialskiego. To tam, ze względu na walory krajobrazowe, komendant Rudolf Hoess postanowił wybudować przy pomocy więźniów dom wypoczynkowy dla esesmanów z załogi Auschwitz. Początkowo więźniów na teren budowy dowożono samochodem ciężarowym. Jak wspominał Tadeusz, mieszkańcy Kęt obrzucali ich chlebem.

Pewnego dnia, skrajnie wycieńczony pracą, postanowił zaryzykować. Sam, celowo uszkodził sobie nogę. W ten sposób trafił ponownie na teren KL Auschwitz, gdzie go opatrzono i przydzielono do zamiatania ulic. Było to jego ostatnie zajęcie przed decyzją, która okazała się dla niego przełomem.

„Ring frei, Kampf!”

Niedziela, 2 marca 1941 roku. Tadeusz był więźniem w obozie już prawie dziewięć miesięcy. Wówczas w Auschwitz nowy funkcyjny, Walter Dunning, przedwojenny niemiecki mistrz bokserski, stał się postrachem więźniów. Niemiec szukał osoby, z którą mógłby się zmierzyć w boksie. Tadeusz postanowił się zgłosić.

Nie mając nic do stracenia, udał się w stronę wewnętrznego placu obozowej kuchni. Tam prowizoryczny ring zorganizowano w rogu. Przeciwnik był dużo większy, obaj założyli robocze rękawice. Stawką pojedynku miało być jedzenie.

Ku zdziwieniu kilkuset więźniów przez dwie rundy Polak nie przyjął ani jednego ciosu, a sam zadał ich kilkanaście. Walka budziła coraz większe emocje. W końcu została przerwana, o co poprosił Dunning, uznając Teddego za godnego przeciwnika. Następnie kapo polecił polskiemu bokserowi, żeby poszedł wraz z nim do stojącego obok budynku kuchni bloku numer 24. Niespokojni więźniowie obserwowali tę sytuację. Po dłuższej chwili Tadeusz wracał z bochenkiem chleba oraz kostką margaryny.

– Kiedy wypadłem z bloku nr 24, więźniowie patrzyli na mnie z podziwem, niektórzy z radością. Pobiegłem do bloku nr 2, w którym wówczas spałem, wpadłem na salę, wołając: chłopcy, jest chleb. Bolek Kupiec wziął scyzoryk i zaczął dzielić chleb na tyle części, ilu liczyła nasza paczka. Tak się skończył dzień, który zdecydował o moim życiu, o mojej wygranej – notował w prywatnych zapiskach.

Od tego momentu Teddy regularnie brał udział w walkach bokserskich organizowanych przez nazistów na terenie obozu. Dostał także nową pracę. Otto Kussel, obozowy numer 2, przydzielił Pietrzykowskiego do komanda Tierpflegerów (opiekunów zwierząt - red.). Więzień wiedział, że to dla niego duża szansa, gdyż praca w oborze lub stajni oznaczała stały dostęp do pożywienia.

W nowym komandzie, Tadeusz, mógł skupić się na nabraniu wagi, poprawieniu kondycji oraz siły ciosu. Dlatego też część mleka i zbożowe otręby lądowały w jego żołądku. Wkrótce starcia odbywały się co niedzielę w pobliżu łaźni w bloku numer 2 bądź na placu obozowej kuchni.

Najczęściej Pietrzykowski miał za przeciwników innych więźniów, rzadziej Niemców. W sumie zwyciężył w blisko czterdziestu walkach, przegrał jedną. Wygranym jedzeniem dzielił się z innymi, często ratując im w ten sposób życie. Niemcy nazywali go Weiss Nebel – Biała Mgła – z powodu jego niezwykłej umiejętności unikania ciosów i trzymania przeciwnika na dystans.

Na Boże Narodzenie 1942 roku, w liście do matki, Tadeusz pisał: "Jestem dziś mistrzem wszech wag Auschwitz (...). Tak Mateńko, dostałem za to 10 bochenków chleba i 10 kostek margaryny, rozdałem na gwiazdkę biednym, niech i oni mają. Przydał mi się boks (...). Pamiętasz jak wszyscy mówili - Sylwina, co z niego będzie? On sobie w życiu nie da rady. Dam sobie radę i w piekle przy Bożej pomocy".

Ucieczka

Po pewnym czasie atmosfera wokół polskiego boksera zaczęła robić się gęsta. Sam Teddy zdawał sobie z tego sprawę. Docierały do niego głosy od członków obozowej konspiracji, z którymi współpracował, że byłoby dla niego lepiej, gdyby zniknął. Dobitnie przekonał się o tym na własnej skórze, kiedy doktor Entres, lekarz SS, pod pozorem zastrzyku z witamin zakaził go tyfusem. Gdy przebywał w bloku szpitalnym nr 20, esesmani zaplanowali selekcję wśród chorych więźniów. Jednak z pomocą przybyli współwięźniowie – Tomasz Serafiński oraz Stanisław i Emil Brańscy, którzy zabrali Tadeusza do bloku nr 24, tym samym prawdopodobnie uchronili go od śmierci.

– Noc, w którą zabrali mnie koledzy z 20-tki, na blok, była ostatnią nocą przed wybiórką chorych i rekonwalescentów do gazu. Ukrywali mnie przez cały tydzień na 24. bloku – pisał.

Okazja do ucieczki przyszła w marcu, gdy do Auschwitz w mundurze SS przyjechał Albert Lütkemeyer z KL Neuengamme. Ten sam człowiek, który w czasie międzynarodowego turnieju w Poznaniu sędziował wygraną przez Pietrzykowskiego walkę z Michałem Janowczykiem.

14 marca 1943 roku Pietrzykowski jechał do odległego o ponad 800 km Neuengamme w towarzystwie kilkuset więźniów. Warto podkreślić fakt, iż nawet kiedy bokser wyjechał, pamięć o nim trwała, co potwierdza zdanie, które zapisał w opowiadaniu „U nas w Auschwitzu” Tadeusz Borowski: „Jeszcze dziś tkwi w nas pamięć o Numerze 77, który bił Niemców jak chciał”. Pisarz trafił do Oświęcimia w 1943 roku.

Neuengamme i Bergen-Belsen

Pobyt w Neuengamme, gdzie w 1943 roku umierało miesięcznie 500 więźniów, rok później 1,7 tys., a w lutym 1945 roku już 2,5 tys., również wiązał się z walkami, których Pietrzykowski stoczył około dwudziestu. Tam również wyrobił sobie markę wśród Niemców. Był nadzieją i uosobieniem siły Polaków.

Między innymi wygrał walkę z kapo Jimmim Kuchtą, nazywanym rzeźnikiem łamignatem. Najsłynniejszy pojedynek stoczył jednak tuż po bombardowaniu Hamburga. Jego przeciwnikiem był przedwojenny mistrz świata wagi półciężkiej Niemiec Schally Hottenbach, o pseudonimie Hammerschlag, czyli uderzenie młota. Było to jedno z największych zwycięstw Tadeusza.

Tuż przed końcem wojny Pietrzykowski trafił jeszcze do KL Bergen-Belsen, gdzie doczekał wyzwolenia przez żołnierzy brytyjskich i zakończenia wojny. Przeżył. Widział, jak w ostatnim miesiącu Niemcy rozpoczęli ewakuację.

Po odzyskaniu wolności wyjechał do Lubeki z Zofią Kicińską, więźniarką z Bergen-Belsen, którą tuż przed wyzwoleniem obozu wyciągnął półżywą ze sterty trupów. Wzięli ślub. Ona pracowała jako pielęgniarka w szpitalu, on został oficerem łącznikowym oraz zastępcą wydziału sportu w dywizji pancernej generała Stanisława Maczka.

Następnie powrócił do ojczyzny jesienią 1946 roku. Po ponad sześciu latach rozłąki próbował odnaleźć matkę, okazało się jednak, że zmarła w styczniu 1945 roku. Dwa lata później zeznawał jako świadek w procesie komendanta Auschwitz Rudolfa Hoessa. Miesiąc po jego egzekucji dowiedział się o aresztowaniu swojego zwierzchnika w obozowej konspiracji oraz poznał jego prawdziwe nazwisko. Tomaszem Serafińskim okazał się rotmistrz Witold Pilecki.

W 1950 roku Pietrzykowski ukończył studia na AWF i rozpoczął pracę z młodzieżą jako instruktor w szkołach i klubach sportowych. Z dwóch pierwszych małżeństw, miał dwójkę dzieci. Z trzecią żoną, młodszą o 23 lata Marią Kokot, zamieszkali w Bielsku-Białej i doczekali się córki i dwójki wnuków. W Szkole Podstawowej nr 12 na terenie miasta pracował przez 25 lat jako nauczyciel wychowania fizycznego. Miał tam umieścić, na ścianie w sali gimnastycznej, napis: „Być to być najlepszym”.

Teddy, pierwszy bokserski mistrz KL Auschwitz, zmarł 17 kwietnia 1991 roku, w wieku 74 lat. Jedną z pamiątek po nim jest wykonany kawałkiem węgla na ścianie celi nr 18 bloku śmierci rysunek boksera. Postać narysował nieznany więzień na kilka dni, a może tylko godzin przed egzekucją.

Bibliografia:
M. Bogacka, Bokser z Auschwitz. Losy Tadeusza Pietrzykowskiego, Warszawa 2019.
A. Fedorowicz, Gladiatorzy z obozów śmierci, Warszawa 2020.
E. Szafran, Mistrz, Warszawa 2021.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera