Odkopany w fundamentach budynku bramnego korytarz biegnie ostro w dół i wychodzi poza teren zamku. Jest sporych rozmiarów. Swobodnie może stanąć w nim dorosły człowiek. Dla wielu mieszkańców jest to sensacyjne odkrycie. W mieście odżyła legenda o tajemnym przejściu pod Odrą łączącym zamek z klasztorem dominikanek, który w linii prostej dzieli od twierdzy 300 metrów.
- Wybieraliśmy ziemię wewnątrz budynku i nagle łopata wpadła do głębokiej dziury - relacjonuje Bernard Winkler z firmy prowadzącej na zamku prace modernizacyjne. - Powoli schodziliśmy w głąb odkopując przy tym stary korytarz - mówi Winkler.
W końcu robotnicy natrafili na przeszkodę - ścianę z cegieł, która uniemożliwiła dalszy "spacer". Jednak przez wybity w niej otwór widać, że korytarz biegnie dalej, wzdłuż ulicy Zamkowej.
Legenda mówi o podziemnym przejściu, które miało służyć spotkaniom rodziny książęcej z księżniczką Eufemią, żyjącą w klasztorze dominikanek. Korytarz pod Odrą zaznaczony jest zresztą na mapie pochodzącej z 1843 roku, którą odnaleziono pod koniec lat 80. XX wieku podczas remontu kaplicy zamkowej.
- Nie wierzę, żeby korytarz prowadzący z zamku do klasztoru naprawdę istniał. To jest raczej późniejszy wymysł. W średniowieczu, nawet na zachodzie Europy, nie było takiej technologii, która pozwalałaby budować tego rodzaju obiekty pod rzekami. To tylko legenda, jakich jest mnóstwo. Każdy zamek musi przecież mieć swoją tajemnicę - twierdzi Norbert Mika, historyk z Raciborza. Autora wielu publikacji historycznych nie dziwi jednak fakt istnienia korytarza pod zamkiem.
- O rozległych piwnicach pod zamkiem mówi dokument z 1595 roku. Zamek pełnił przecież szereg funkcji: reprezentacyjną, militarną, czy skarbca. Trzeba było też gdzieś gromadzić zamkowe archiwa - mówi Mika, sugerując, że odkryte właśnie przejście może prowadzić do takich piwnic. Historyk nie wyklucza jednak, że przejście mogło zostać wybudowane po to, by w razie konieczności można było łatwo i niepostrzeżenie ewakuować się z zamku.
- To był obiekt warowny, o dużych walorach. W tej twierdzy, podczas drugiego najazdu mongolskiego w 1259 roku, schronił się biskup krakowski. Nie udałby się do miejsca, które nie byłoby bezpieczne - zauważa Norbert Mika.
Legendzie nie dają też wiary specjaliści z krakowskiej pracowni architektoniczno-konserwatorskiej, którzy prowadzą tu badania. Twierdzą, że korytarz nie pochodzi nawet ze średniowiecza.
- To konstrukcja późniejsza, choć trudno dokładnie określić jej wiek. Przy budowie wykorzystano cegły z różnych okresów, na przykład z gotyku- mówi Aleksander Filipowicz. - Prawdopodobnie był to kanał, którym odprowadzano wodę z dachów - dodaje. Konserwatora nie dziwią znaczne rozmiary korytarza. - Kanał był duży dlatego, żeby można było go swobodnie czyścić. Zastanawiające jest jednak to, że nieodporna na działanie wody cegła, z której zbudowano korytarz, znajduje się w dobrym stanie - dodaje.
Specjaliści z krakowskiej pracowni podejrzewają, że w pobliżu korytarza, pod ziemią biegną także wodociągi.
- Z dokumentów wynika, że w 1820 r., w okolicach bramy, był wodociąg doprowadzający wodę do studni znajdującej się na zamkowym dziedzińcu. Kolejny system zainstalowano później, by doprowadzać wodę do pobliskiego browaru - wyjaśnia Maria Filipowicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?