Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Ossoliński świętuje 30-lecie pracy. Jubileuszowy pokaz odbędzie się w Spodku. "Doceniam to, że nie muszę się ograniczać"

Aleksandra Szatan
Aleksandra Szatan
Tomasz Ossoliński to jeden z czołowych polskich projektantów
Tomasz Ossoliński to jeden z czołowych polskich projektantów Tomasz Lazar
W maju 1993 roku szkołę Tomasza Ossolińskiego – technikum odzieżowe w Katowicach – odwiedził sam król wśród projektantów, Jerzy Antkowiak. Nastoletni wówczas Tomasz postanowił to spotkanie potraktować jak szansę i zrobił pierwszy w życiu pokaz swojej kolekcji. 30 lat później Ossoliński jest jednym z najważniejszych polskich projektantów, którego kreacje często goszczą na czerwonych, także oscarowych dywanach. I wraca na Śląsk. Swój jubileusz będzie hucznie świętować 20 maja jubileuszowym pokazem mody, w wyjątkowym, symbolicznym miejscu: w katowickim Spodku. A na widowni zasiądzie Antkowiak, dziś nie tylko jego mistrz, ale także przyjaciel.

Rozmowa z Tomaszem Ossolińskim

25 maja 1993 roku. Jak wspominasz ten dzień?

Jako niewiarygodną przygodę, bardzo dorosłego - jak o sobie wówczas myślałem - człowieka. Miałem wtedy raptem 16 lat. Spełniałem chyba największe marzenie i wypuszczałem swoją pierwszą kolekcję, którą przygotowałem, uszyłem, zorganizowałem. 25 maja, godzina 12.05, bo wtedy pokaz się zaczynał…

Pamiętasz nawet konkretną godzinę?!

Takie rzeczy się pamięta (śmiech). Inni ludzie pamiętają kiedy wydarzyły się ich śluby, a dla mnie takim weselem, raz czy dwa razy do roku, jest pokaz kolekcji. To była kompletnie inna rzeczywistość, żyliśmy w innych czasach. Używało się faksów, nie było telefonów komórkowych, a gdy już się pojawiły, to były wielkości cegły lub walizki.

Tuż przed jubileuszowym pokazem z okazji 30-lecia pracy patrzysz teraz na 16-letniego Tomka z podziwem, że miał odwagę sięgnąć po marzenia i stopniowo je realizować?

Ja zawsze wiedziałem co chcę robić. Pierwsze spodnie uszyłem sobie mając 6-7 lat. Krawiec je skroił, ja pozszywałem. Moją ukochaną zabawką była maszyna do szycia…

Słynny Łucznik od babci.

Dokładnie. To babcia mnie nauczyła obsługi tej maszyny. Wydarzyło się to wszystko na ulicy Słowackiego w Katowicach, bo tam się wychowywałem. Konsekwentnie realizowałem swój cel. I po tych trzydziestu latach nadal to lubię.

O Jerzym Antkowiaku często mówiłeś, że jest to twój absolutny guru.

Był też powodem, dla którego wszystko się zaczęło. 30 lat temu magazyn „Burda” organizował ogólnopolski konkurs dla domowych krawców. Szyli z wykrojów ubrania, potem pokazywali je na wybiegu, a „Burda” dokonywała wyborów. To był taki prototyp programów typu „Mam talent”. Eliminacje regionalne odbywały się w naszym Zespole Szkół Odzieżowych na ulicy Techników 11 w Katowicach. Dowiedziałem się wtedy, że Jerzy Antkowiak ma przyjechać do naszej szkoły.

To był znak?

Uznałem, że muszę tę pierwszą kolekcję zrobić, bo chcę aby ktoś taki jak Jerzy Antkowiak zobaczył moją pracę. Trzeba wziąć pod uwagę jedną rzecz, że wówczas Moda Polska jeszcze istniała. Definitywnie zamknięta została w 1998 roku. Gdybyśmy wtedy chcieli wszystkich projektantów w Polsce pozbierać do kupy to był sobie jeden Jerzy. Niewiarygodny talent, zresztą przyjaźnimy się do dzisiaj. Udało mi się zrobić o Jerzym bardzo dużą wystawę w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi i to też jest takie zakręcenie koła historii. Wygrzebałem Modę Polską dosłownie piwnicy, bo tam trzymał wszystko. To było około 2000 ubrań i około 6000 rzeczy na papierze: szkiców, dokumentów…

Po maturze dostałeś propozycję objęcia stanowiska głównego projektanta w Zakładach Odzieżowych "Bytom". Wtedy to była jedna z największych tego typu fabryk w Polsce. I na pewno największa na Śląsku. Poczułeś, że to może być dla ciebie duża szansa rozwoju jako projektanta?

Nigdy wcześniej nie myślałem o modzie męskiej. Jedyne co, to uszyłem sobie marynarkę, którą mam do dzisiaj…

Chodzisz w niej?

Nie wiem, czy bym się w nią zmieścił, ale nadal świetnie wygląda. W Zakładach Odzieżowych „Bytom” zaopiekowano się mną w cudowny sposób. Tam nie było problemu mojego wieku, braku studiów, bo siłą rzeczą nie mogłem ich mieć, mając 19 lat. Pamiętam, że wzięła mnie pod swoje skrzydła pani, która była w dziale przygotowania produkcji. Krok po kroku pokazała mi, jak się w tym gmaszysku odnaleźć, bo fabryka miała 3 lub 4 olbrzymie piętra. Wtedy „Bytom” zatrudniał 3 tysiące ludzi, a fabryk w sumie było pięć. Na przykład pierwsze spotkanie z wyborem tkanin polegało na tym, że na bardzo długim stole konferencyjnym leżały tysiące próbek, z których trzeba było wybrać tkaniny na 300 garniturów tylko do jednej kolekcji. Jak dzisiaj o tym myślę, to jest dla mnie niepojęte. Zatrudnili gówniarza po maturze, który miał zapewnić pracę tysiącom osób i wykazać się wynikami sprzedaży. Myślę, że dałem radę tylko dlatego, że nie zdawałem sobie sprawy, jaka to odpowiedzialność. Ale także dlatego, że ci wszyscy ludzie, którzy wówczas tam pracowali, otoczyli mnie opieką. Stali się trochę moim „drugim domem”. Z wielką miłością i czułością patrzę wciąż na tamten czas, bo to czym oni mnie naładowali, ja potem mogłem oddać, pracować, rozwijać się. Obserwowanie produktu, produkcji, praca z bardzo utalentowanymi ludźmi to była niezwykła przygoda, trwająca kilka lat. Dzisiaj spoglądam na to, jak na jakąś bajkę. Ale też cały czas z tego czerpię.

Moda męska czy moda damska?

Miłość jest obustronna. Dzisiaj mam więcej ochoty, by robić damskie rzeczy, mniej męskie. Ale za chwilę to może się znowu zmienić. Ten płodozmian, możliwość robienia jednego i drugiego, to moja zawodowa wolność, jakiej nie mają projektanci zatrudniani przez znane domy mody, będące własnością koncernów dóbr luksusowych, np. LVMH, Kering, Prada i Richemont. Doceniam to, że nie muszę się w niczym ograniczać. Mogę też być wierny swojej filozofii mody, jak choćby takiej, że do dzisiaj nie uszyłem ani jednego dresu.

Nie chciałeś szyć dresów? Nie lubisz?

To nie jest moja bajka. Ja kocham wielkie, dobre krawiectwo. Pamiętam jak otwarto w Katowicach, na Mariackiej, jeden z pierwszych salonów Deni Cler. Chodziłem tam, by zerkać na wystawę i oglądać jak te ubrania są uszyte. Jako dziecko prułem ubrania, by zobaczyć jak one w środku wyglądają. Powiem więcej, ja cały czas oglądam modę. Studiuję ją, przyglądam się, także ze względów technicznych i technologicznych. Niedawno ukończyłem współpracę przy projekcie filmu historycznego. Rok 1670-80. Do projektu zaprosiła mnie Kasia Lewińska, kostiumografka. Szyłem dużą partię kostiumów dla głównych aktorów. Odtwarzałem kroje dokładnie z epoki. To była przepyszna zabawa. Wróciłem do gorsetów, od których zaczynałem. Do dziś pamiętam moje wizyty u lekarzy, które były niczym korepetycje z anatomii – chciałem dowiedzieć się jak najwięcej o kobiecym ciele, by tak stworzyć konstrukcję, aby gorset nie zrobił krzywdy. Nagle – po 30 latach – w tak mocnej formie gorsety znów mnie inspirują i wtrącają do mojej pracy. Dzięki temu, że wiem, jak się do gorsetów zabrać, nie miałem problemów z szyciem. Myślałem tylko, że aktorki mnie zabiją, bo 10 centymetrów z talii się zbiera....(śmiech). Ale dzielnie w tym grały, zresztą nadal trwają zdjęcia do filmu.

Wśród szczególnych filmowych projektów jest też replika sukni ślubnej księżnej Diany, którą stworzyłeś do filmu „The Silent Twins”.

Jest jedna ze scen, gdzie główna bohaterka wyobraża sobie, że jest księżną Dianą. Potrzebna była zatem replika tej ikonicznej ślubnej sukni. Przejrzałem wszystkie możliwe materiały, rysunki i zdjęcia, a wykrój stworzyłem na podstawie proporcji ciała Lady Di i nieco niższej od niej aktorki Letiti Wright, która gra główną rolę. Postanowiłem też, że uszyję suknię sam. Dwa tygodnie zajęło mi kompletowanie wszystkich surowców, z których powstała replika – m.in. koronek, wykończeń koronkowych, tiulu, podszewki, guzików, a przede wszystkim tafty jedwabnej w kolorze kości słoniowej, z której 30 m uszyłem suknię. Bardzo czasochłonny był też tren, który – podobnie jak oryginał – ma ponad 7,5 m długości. Praca nad całością zajęła mi ponad tydzień. I nie miało znaczenia, że suknia na ekranie pojawiła się przez ułamek chwili... Patrząc na nią w kinie, nie uwierzycie, że aktorki nigdy... nie spotkałem.

20 maja 2023 roku, trzy dekady od pierwszego pokazu mody, będziesz świętować miejscu bardzo kultowym nie tylko dla mieszkańców Katowic, w Spodku. W jakich okolicznościach i kiedy pojawił się ten pomysł?

Dwa lata temu wspólnie z Electroluxem zrobiłem pokaz, który odbył się na plaży w Gdańsku Brzeźnie. Zamknęliśmy plażę, 100 metrów linii brzegowej na potrzeby pokazu związanego z modą cyrkularną, z tym jak można inaczej patrzeć na ubrania. W ubiegłym roku po raz pierwszy udało mi się w końcu dotrzeć na OFF Festival do Katowic. I wtedy pomyślałem: skoro ściągnąłeś ludzi na plażę, to dlaczego nie ściągniesz ich też do Katowic? Wiesz, urodziłem się na Śląsku, Śląsk mnie ukształtował, wszystko, co sląskie, wciąż mnie inspiruje – gdzie mógłbym więc zorganizować świętowanie swojego 30-lecia, jak nie tu? Patronem tego wydarzenia będzie Miasto Katowice, wspierają mnie również wspaniali ludzie z Śląska: Dorota Stania, Iwona i Jarosław Wieczorkowie oraz Fundusz Górnośląski.

Co możemy o tym pokazie mody powiedzieć?

To, że się odbędzie (śmiech). Mam nadzieję, że nie zwariuję do tego czasu, bo to nadludzki wysiłek, by coś takiego wykreować. Nad całością pracuje się 3-4 miesiące, natomiast sam pokaz trwa 20 minut. To też jest szalone, ale po to są projektanci, po to jestem ja, by kreować coś, co może stać się niezapomniane, a już na pewno będzie czymś więcej niż tylko prezentacją ubrań.

30-lecie traktujesz jako odhaczenie pewnego etapu? Podsumowania są ważne dla ciebie?

Nie chce mi się wierzyć, że to już 30 lat. Ale jubileuszowy pokaz na pewno nie jest podsumowaniem, resume…. Wręcz przeciwnie, mam jeszcze większy apetyt. By sprawdzić co jest za rogiem, o czym jeszcze nie wiem? Taką przygodą było właśnie mocne wejście w branżę filmową. Kostiumy, które my szyjemy jako pracownia do projektów filmowych to jeszcze inna magia. Nie wiem, co będzie dalej. Ale bardzo się z tego powodu cieszę. Bo gdyby ktoś dzisiaj powiedział mi „będzie tak i tak…” to byłoby strasznie nudno. A ja wolę nadal gonić króliczka.

Nie przeocz

Zobacz także

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo