Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomek miał biec do Rzymu, ale pandemia pokrzyżowała mu plany. Biegnie za to przez Główny Szlak Beskidzki i prowadzi zbiórkę charytatywną

Patryk Osadnik
Patryk Osadnik
Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki rozpoczęła się w poniedziałek, 21 września Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki rozpoczęła się w poniedziałek, 21 września Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Archiwum Tomasza Sobani
Pandemia COVID-19 przekreśliła plany Tomka Sobani, który przygotowywał Bieg Maratonami do Rzymu, czyli przebiegnięcie 1517 kilometrów w 36 dni. 22-latek postanowił jednak postawić sobie inne wyzwanie i wyruszył na Główny Szlak Beskidzki, który prowadzi z Bieszczad do Beskidu Śląskiego. W czasie wyprawy prowadzona jest zbiórka charytatywna na rzecz Kingi Grześkowiak, 13-latki, która zmaga z się z wrodzoną sztywnością stawów, a szansą dla jej zdrowia jest kosztowna operacja w USA.

Plan Tomka Sobani na 2020 rok był jasny - 1517 kilometrów w 36 dni. Wyprawia biegowa z Jasnej Góry na Plac Św. Piotra w Watykanie miała odbyć się w na przełomie lipca i sierpnia. Później biegacz z Toszka przełożył start na 20 września. - Długo chodził mi ten pomysł po głowie, zbyt wiele poświęciłem na przygotowania i teraz go nie odpuszczę - podkreślał w rozmowie z DZ.

Pandemia COVID-19 przyniosła jednak niepewność co do możliwości przekraczania granic, problemy ze sponsorami, którzy mogliby pokryć koszty wyprawy, i kłopot z noclegami, jakie początkowo Tomek zaplanował w parafiach. Sytuacja międzynarodowa okazała się tak dynamiczna, że zaledwie kilkanaście dni przed startem podjął trudną decyzję o odwołaniu tegorocznego Biegu Maratonami do Rzymu. - Wyprawa okazała się zbyt ryzykowna - przyznaje.

Pierwsze kroki na Głównym Szlaku Beskidzkim. 502 kilometry w 12 dni

To nie oznacza, że Tomek całkowicie zrezygnował ze startu. Podjął się nowego wyzwania i w poniedziałek, 21 września, wyruszył ze wsi Wołosate w Bieszczadach na Główny Szlak Beskidzki, który prowadzi do Ustronia. To najdłuższy szlak turystyczny w Polsce, który ma 502 kilometry i prowadzi przez Bieszczady, Beskid Niski, Beskid Sądecki, Gorce, Beskid Żywiecki oraz Beskid Śląski.

- Za mną pierwsze 46 kilometrów. Nie jestem zmęczony, ale przyznam szczerze, że po jednym dniu biegania w górach czuję się tak, jakbym trzy dni biegał po płaskiej trasie - relacjonuje.

Zabrał ze sobą zaledwie 15-litrowy plecak, a w nim trzy komplety strojów do biegania, kilka podstawowych kosmetyków, ciasno zwinięty ręcznik, batony, 2 litry wody i napój izotoniczny.

- Jestem bardzo zadowolony, że udało mi się wszystko upchnąć do tak małego plecaka. Zwłaszcza kiedy wchodzę pod górę i myślę, że mógłbym nieść na plecach 45-litrowy tobół - opowiada.

Wydawało mu się, że na Główny Szlak Beskidzki rusza samotnie, ale jeszcze przed rozpoczęciem wyprawy spotkał w Ustrzykach Górnych przyjaciół, którzy tę samą trasę pokonali z Ustronia do Wołosatego. Później już na szlaku spotkał kolejnych znajomych.

- Mam takie szczęście, że za każdym razem przyciągam do siebie ludzi. Nie przypuszczałem, że spotkam kogoś znajomego na samym końcu Polski, więc tym bardziej miło było przybić piątkę przed startem - mówi.

Tomek, jak zawsze w czasie swoich wypraw, codziennie będzie pokonywał dystans około maratonu, czyli 42 kilometrów. Jest jednak uzależniony od możliwości znalezienia noclegu. Do Ustronia powinien dobiec w 12 dni.

Tomek zbiera pieniądze dla 13-letniej Kingi, która zmaga się z poważną chorobą

Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki ma charakter charytatywny. Tomek dołączył do zbiór na rzecz 13-letniej Kinga Grześkowiak, która cierpi na artrogrypozę. To bardzo rzadka choroba, która nazywana jest również wrodzoną sztywnością stawów.

- Choroba odbiera jej możliwość poruszania się, powoduje przykurcze, deformację sylwetki i, co najgorsze, ogromny ból. Nogi Kingi są sztywne, wyprostowane – nie zgina kolan. Stawy są powykrzywiane, co uniemożliwia chodzenie - czytamy na portalu Się Pomaga.

13-latka porusza się na wózku inwalidzkim i nie może sobie poradzić z codziennymi czynnościami, a chwila nieuwagi może się dla niej zakończyć złamaniem.

Rodzice Kingi potrzebują jeszcze blisko 200 tys. złotych na operację w Stanach Zjednoczonych, która może pomóc ich córce. Doktor David Feldman podczas konsultacji ocenił, że 13-latka będzie mogła jeszcze samodzielnie chodzić, a jej kolana będą się zginać. Znikną też inne problemy. Potrzebna jest jedynie specjalistyczna operacja. Link do zbiórki znajduje się TUTAJ.

Nie przeocz

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera