Plan Tomka Sobani na 2020 rok był jasny - 1517 kilometrów w 36 dni. Wyprawia biegowa z Jasnej Góry na Plac Św. Piotra w Watykanie miała odbyć się w na przełomie lipca i sierpnia. Później biegacz z Toszka przełożył start na 20 września. - Długo chodził mi ten pomysł po głowie, zbyt wiele poświęciłem na przygotowania i teraz go nie odpuszczę - podkreślał w rozmowie z DZ.
Pandemia COVID-19 przyniosła jednak niepewność co do możliwości przekraczania granic, problemy ze sponsorami, którzy mogliby pokryć koszty wyprawy, i kłopot z noclegami, jakie początkowo Tomek zaplanował w parafiach. Sytuacja międzynarodowa okazała się tak dynamiczna, że zaledwie kilkanaście dni przed startem podjął trudną decyzję o odwołaniu tegorocznego Biegu Maratonami do Rzymu. - Wyprawa okazała się zbyt ryzykowna - przyznaje.
Pierwsze kroki na Głównym Szlaku Beskidzkim. 502 kilometry w 12 dni
To nie oznacza, że Tomek całkowicie zrezygnował ze startu. Podjął się nowego wyzwania i w poniedziałek, 21 września, wyruszył ze wsi Wołosate w Bieszczadach na Główny Szlak Beskidzki, który prowadzi do Ustronia. To najdłuższy szlak turystyczny w Polsce, który ma 502 kilometry i prowadzi przez Bieszczady, Beskid Niski, Beskid Sądecki, Gorce, Beskid Żywiecki oraz Beskid Śląski.
- Za mną pierwsze 46 kilometrów. Nie jestem zmęczony, ale przyznam szczerze, że po jednym dniu biegania w górach czuję się tak, jakbym trzy dni biegał po płaskiej trasie - relacjonuje.
Zabrał ze sobą zaledwie 15-litrowy plecak, a w nim trzy komplety strojów do biegania, kilka podstawowych kosmetyków, ciasno zwinięty ręcznik, batony, 2 litry wody i napój izotoniczny.
- Jestem bardzo zadowolony, że udało mi się wszystko upchnąć do tak małego plecaka. Zwłaszcza kiedy wchodzę pod górę i myślę, że mógłbym nieść na plecach 45-litrowy tobół - opowiada.
Wydawało mu się, że na Główny Szlak Beskidzki rusza samotnie, ale jeszcze przed rozpoczęciem wyprawy spotkał w Ustrzykach Górnych przyjaciół, którzy tę samą trasę pokonali z Ustronia do Wołosatego. Później już na szlaku spotkał kolejnych znajomych.
- Mam takie szczęście, że za każdym razem przyciągam do siebie ludzi. Nie przypuszczałem, że spotkam kogoś znajomego na samym końcu Polski, więc tym bardziej miło było przybić piątkę przed startem - mówi.
Tomek, jak zawsze w czasie swoich wypraw, codziennie będzie pokonywał dystans około maratonu, czyli 42 kilometrów. Jest jednak uzależniony od możliwości znalezienia noclegu. Do Ustronia powinien dobiec w 12 dni.
Tomek zbiera pieniądze dla 13-letniej Kingi, która zmaga się z poważną chorobą
Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki ma charakter charytatywny. Tomek dołączył do zbiór na rzecz 13-letniej Kinga Grześkowiak, która cierpi na artrogrypozę. To bardzo rzadka choroba, która nazywana jest również wrodzoną sztywnością stawów.
- Choroba odbiera jej możliwość poruszania się, powoduje przykurcze, deformację sylwetki i, co najgorsze, ogromny ból. Nogi Kingi są sztywne, wyprostowane – nie zgina kolan. Stawy są powykrzywiane, co uniemożliwia chodzenie - czytamy na portalu Się Pomaga.
13-latka porusza się na wózku inwalidzkim i nie może sobie poradzić z codziennymi czynnościami, a chwila nieuwagi może się dla niej zakończyć złamaniem.
Rodzice Kingi potrzebują jeszcze blisko 200 tys. złotych na operację w Stanach Zjednoczonych, która może pomóc ich córce. Doktor David Feldman podczas konsultacji ocenił, że 13-latka będzie mogła jeszcze samodzielnie chodzić, a jej kolana będą się zginać. Znikną też inne problemy. Potrzebna jest jedynie specjalistyczna operacja. Link do zbiórki znajduje się TUTAJ.
Nie przeocz
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?