Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tracz: Przesiedlenia Kresowian na Śląsk były wypędzeniem ze stron ojczystych

Bogusław Tracz
Bogusław Tracz,  historyk, pod którego redakcją ukazała się książka "Kresowianie na Górnym Śląsku"
Bogusław Tracz, historyk, pod którego redakcją ukazała się książka "Kresowianie na Górnym Śląsku" ARC
To było przymusowe przesiedlenie, by nie powiedzieć mocniej - wypędzenie ze stron ojczystych. Dla większości Kresowian - wielka, osobista tragedia Rozmowa z Bogusławem Traczem, historykiem, pod którego redakcją ukazała się książka "Kresowianie na Górnym Śląsku"

Ilu Polaków ze Wschodu przyjechało po II wojnie na Górny Śląsk?
Tego dokładnie nie wiemy, dysponujemy wyłącznie szacunkami.

W książce pt. "Kresowianie na Górnym Śląsku" znajduję liczbę: prawie 300 tys. repatriantów do końca 1947 roku osiedlonych w miastach woj. śląskiego.
Nie byłbym tej liczby pewien. Górny Śląsk pełnił rolę "punktu przeładunkowego". Wiele osób zatrzymywało się tutaj, bo było stąd blisko do ich ojczystych stron. A oni liczyli, że niebawem jednak powrócą na Wschód. Zatrzymywali się tutaj na rok, dwa, a kiedy okazało się, że na zmianę sytuacji politycznej nie mogli liczyć, ruszali dalej na Zachód. Tam były mniej zagęszczone miasta, a więc większe możliwości. Myślę, że przez Górny Śląsk przemieściło się znacznie więcej niż 300 tys. osób.

Ilu zostało?
Żeby się tego dowiedzieć, trzeba by sięgnąć po dane urzędów meldunkowych w poszczególnych miastach i to nie tylko z lat 1945-1946. Tam odnotowywano, skąd ci ludzie przybyli. Z tego, co wiem, nikt takich badań dla całego Górnego Śląska nie prowadził.

Posługujemy się eufemizmem "repatrianci", mówiąc o mieszkańcach wschodnich województw II RP. Dlaczego nie mówimy "wypędzeni"?
Ma pani rację, to słowo zamazuje rzeczywistość, bo dosłownie oznacza powrót do ojczyzny sugerując, że ci ludzie wracali do "ziemi ojców". Tymczasem oni ze swojej ojczyzny zostali wysiedleni. Nie chcieli tutaj przyjeżdżać. To było przymusowe przesiedlenie, by nie powiedzieć mocniej - wypędzenie ze stron ojczystych.

Czym się różniła sytuacja Niemca wypędzonego, np. z Bytomia, od sytuacji Polaka przesiedlonego spod Lwowa?
Praktycznie niczym. W obu przypadkach były to zinstytucjonalizowane działania wynikające z przesunięcia granic, przeprowadzane na dużą skalę. Zarówno w Niemczech, jak i w Polsce, w ostatnich latach ukazały się publikacje, w których autorzy pokazują podobieństwa tych przesiedleń, niejako wspólne losy.

Wiemy, jaki wkład w rozwój Górnego Śląska wnieśli mieszkańcy Kresów?
Na pewno jest to wkład bardzo duży, ale jaki konkretnie - nie wiem. Nikt tego nie badał. Wiemy o naukowcach ze Lwowa, którzy tworzyli zręb kadry Politechniki Śląskiej, że do Bytomia i Katowic przyjechały całe zespoły teatralne, artyści, adwokaci, lekarze.

Nie ma badań, a czas ucieka. Grzech zaniechania?
Niewątpliwie tak. Te badania są najczęściej spóźnione. Przez prawie pół wieku Kresy Wschodnie były tematem tabu, a potem debatę publiczną na Górnym Śląsku zdominowały problemy dotyczące Ślązaków zakorzenionych tu od pokoleń. Trochę o przybyszach zapomniano.

To nie był ciekawy temat dla historyków?
Z pewnością nie. Problem w tym, że jest niewielu badaczy zajmujących się historią po 1945 r. na Górnym Śląsku. Trudno nam ogarnąć wszystkie tematy. To nie jest zresztą tylko zaniechanie historyków. Co zrobiły władze lokalne, kiedy w latach 90. ludzie z Kresów Wschodnich zaczęli się organizować w związki? Na ile wsparły ich zamierzenia? A to był ostatni moment, kiedy młodzi mogli jeszcze z impetem przejąć schedę po pokoleniu, które skutków tej przymusowej przeprowadzki osobiście doświadczyło.

Pamięć nie przeniosła się na następne pokolenia?
W latach komunizmu Kresy były wymazane z dyskursu publicznego. Tym ludziom odebrano ziemię, a poniekąd również pamięć. Poza domem nie mogli kultywować swojego świata, opowiadać o nim, co spowodowało, że świadomość kresowego dziedzictwa w niewielkim stopniu przeniosła się na następne pokolenia.

Dlaczego pokutuje przekonanie, że ze Wschodu przybyli na cywilizowany Górny Śląsk nędzarze, skoro przyszły rzesze intelektualistów?
Wynika to trochę z niewiedzy i stereotypu, że ze Wschodu może przyjść tylko dzicz, co jest nieuprawnione. Adam Zagajewski w jednym ze swoich opowiadań pisał o przeprowadzce rodziców ze Lwowa do Gliwic. Jakie było to miasto? "Gorsze. Mniejsze. Niepozorne. Przemysłowe. Obce. Moja mama płakała chodząc jego ulicami". Kto zobaczył Lwów, wie, że żadne miasto na Górnym Śląsku nie mogło się wówczas z nim równać.

Dla wielu przesiedleńców nie był to skok cywilizacyjny.
Oczywiście, że nie był. Nieuprawnione są głosy, że dopiero na Górnym Śląsku poznali mieszkania z toaletą. Większość lwowskich kamienic była przecież skanalizowana. Ale z Kresów przyjechało też sporo biednych ludzi.
Rozmawiała: Teresa Semik



*Elka rusza w Parku Śląskim WYBIERZ PATRONÓW GONDOLI
*PROGNOZA POGODY NA KONIEC LIPCA: Nadciąga fala upałów!
*Wampiry z Gliwic: Coraz więcej szkieletów bez głów ZOBACZ ZDJĘCIA i USTALENIA
*Proces Katarzyny W.: Tajemniczy świadek ujawnia sensacyjne fakty

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!