Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walerian Pańko umarł, bo zbyt dużo wiedział?

Teresa Semik
Prof. Walerian Pańko zawsze uśmiechnięty. Mądry i skromny
Prof. Walerian Pańko zawsze uśmiechnięty. Mądry i skromny Archiwum "Gazety Uniwersyteckiej UŚ"
Trudno uwierzyć, że śmierć prof. Waleriana Pańki z UŚ, prezesa NIK, sprzed 22 laty, była przypadkowa. Już zawsze łączyć ją będziemy z aferą FOZZ. Po nim umierali inni, nawet policjanci, którzy byli na miejscu wypadku - pisze Teresa Semik

Zginął dzień przed 50. urodzinami. Jechał na Uniwersytet Śląski, macierzystą uczelnię, by wygłosić wykład inauguracyjny. Na drodze szybkiego ruchu z Warszawy do Katowic, 7 października 1991 roku, w jego służbową lancię uderzył jadący z naprzeciwka samochód BMW. Profesor zginął na miejscu.

Był już człowiekiem powszechnie znanym i cenionym - posłem Sejmu kontraktowego, szefem Najwyższej Izby Kontroli, a wcześniej doradcą NSZZ "Solidarność" i NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych, w okupacyjnych strajkach chłopskich w Ustrzykach Dolnych i Rzeszowie. Współtworzył tekst porozumień rzeszowsko-ustrzyckich z 1981 roku.

Kto się bał Pańki?

Za kilka dni planował przedstawić w Sejmie raport o nadużyciach związanych z Funduszem Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, który miał spłacać zagraniczne zobowiązania państwa. Pieniądze trafiały m.in. na konta zagraniczne prywatnych osób powiązanych ze służbami specjalnymi PRL-u, przede wszystkim z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Według aktu oskarżenia, Skarb Państwa stracił z powodu afery FOZZ: 119,5 mln dolarów, 9,6 mln marek niemieckich, 16,8 mln franków francuskich, 125 mln franków belgijskich.

Aferę wykrył młody pracownik NIK z trzymiesięcznym stażem, 38-letni Tadeusz Falzmann. Zażądał informacji objętych tajemnicą bankową o obrotach i stanach środków pieniężnych FOZZ. Dwa dni później, 18 lipca 1991 roku, zmarł. Jako przyczynę podano zawał serca.

Trzy i pół miesiąca później zginął Walerian Pańko, przełożony Falzmanna.

W ten poniedziałkowy poranek 22 lata temu obok kierowcy służbowej lancii siedziała żona profesora - Urszula, a z tyłu - Walerian Pańko i Janusz Zaporowski, szef Biura Informacyjnego Kancelarii Sejmu. Nagle, w Słostowicach, ich samochód zjechał na przeciwległy pas ruchu. Rozpadł się na dwie połówki. Urszula Pańko z kierowcą uderzyli w nasyp. Przeżyli. Z tyłu auta nic nie zostało.

Świadkowie słyszeli wybuch, nieduży, tuż przed zderzeniem i utratą panowania nad kierownicą. Ktoś widział przy wraku torbę z wypaloną dziurą. Ale nie tylko to jest zastanawiające.

Kierowca, funkcjonariusz BOR z 30-letnim stażem, bez wypadku, dostał służbową lancię tuż przed wyjazdem prezesa NIK z Warszawy do Katowic. Ostatecznie odpowiedzialność karną poniósł tylko on. Sąd w Piotrkowie Trybunalskim skazał go na karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem. Wkrótce potem kierowca zmarł.

Utopili się także w czasie łowienia ryb policjanci, którzy jako pierwsi dotarli na miejsce wypadku. Zginął człowiek wykonujący ekspertyzę dla śledczych.

Mnożyły się spekulacje i trudno się dziwić, skoro w czasie wypadku zaginął klucz od sejfu prezesa NIK. Po jego otwarciu sejf był pusty. Kto i jakie wyniósł z niego dokumenty?

W dniu pogrzebu profesora ktoś włamał się do jego mieszkania w budynku rządowym w Warszawie. To też przypadek? Jednak w sądzie żadne poszlaki nigdy nie znalazły potwierdzenia. Oficjalnie śmierć Waleriana Pańki była wynikiem nieszczęśliwego wypadku.

- Jako prawnik nie mogę lekceważyć dowodów zebranych w tej sprawie, a z których wynika, że doszło do wypadku. Serce podpowiada mi jednak, że to nie był przypadek, że mogło być inaczej - mówi prof. Czesław Martysz z Uniwersytetu Śląskiego, z tego samego Wydziału Prawa i Administracji, w którym pracował prof. Pańko.

Eugeniusz Karasiński, działacz "Solidarności" z Zagłębia, też nie wierzy w nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Za dużo niewiadomych. Spotkał profesora w czasie kampanii wyborczej 1989 roku. Walerian Pańko wystąpił w drużynie Lecha Wałęsy.

Stanął za studentami

Był absolwentem Wydziału Prawa na Uniwersytecie Wrocławskim i tam rozpoczął pracę zawodową w Katedrze Prawa Rolnego, kierowanej przez Andrzeja Stelmachowskiego. W 1974 roku związał się z Uniwersytetem Śląskim, obejmując kierownictwo w nowo utworzonym Zakładzie Rolnictwa i Gospodarki Przestrzennej. Studenci prawa UŚ pamiętają, że stanął po ich stronie, gdy w 1976 roku domagali się od władzy niższych cen za podręczniki i zaprotestowali przeciwko ubożeniu. Pańko przypłacił to poparcie stanowiskiem prodziekana. Odwaga - to jedna z jego cnót.

W stanie wojennym internowany. Trafił m.in. do Jaworza w powiecie drawskim, gdzie urządzono ośrodek specjalny dla internowanych intelektualistów. Siedzieli tam m.in.: Andrzej Szczypiorski, Waldemar Kuczyński, Stefan Niesiołowski, Andrzej Kijowski, a starostą grupy został wybrany Władysław Bartoszew-ski.

To w tym czasie Pańko napisał "Marsz internowanych", w którym pojawiły się krzepiące słowa: "Wrócimy silniejsi, a z nami ta myśl, że Polska tak łatwo nie zginie".

Gdy wyszedł na wolność, współpracował z duszpasterstwem akademickim i duszpasterstwem ludzi pracy, głównie na terenie diecezji katowickiej. Głosił wykłady o prawach jednostki i wizji Polski demokratycznej. Uczestniczył podczas obrad okrągłego stołu w pracach podzespołu ds. rolnictwa i podzespołu ds. samorządu terytorialnego.

Mądry, skromny i uczynny

Mówił płynnie po włosku, francusku, angielsku, niemiecku, rosyjsku.

- Skromny i uczynny, lubiany przez studentów. Nigdy się przed nimi nie wywyższał - przypomina profesor Martysz. - Zarażał wszystkich swoim entuzjazmem i pasją działania. Sam wiele mu zawdzięczam, bo namówił mnie do pracy na rzecz Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, której był współzałożycielem i stał na czele jej katowickiego ośrodka. Uważał, że Fundacja ma do spełnienia bardzo ważną misję w budowaniu demokracji lokalnej. Mało kto dziś pamięta, że to właśnie profesor Pańko był posłem sprawozdawcą ustawy samorządowej.

Pracował nad tą ustawą z profesorami: Andrzejem Stelma-chowskim, Jerzym Regulskim, Michałem Kuleszą i mecenasem Jerzym Adamem Stępniem.

Był zawsze niezależny, wymykał się spod wszelkich schematów. Trudno go było złamać, choć bezpieka wcale go nie oszczędzała. Za działalność opozycyjną płacił karierą naukową - brakiem awansów, zablokowaniem na jakiś czas naukowych kontaktów zagranicznych.

Służba Bezpieczeństwa zarejestrowała go pod kryptonimem "Doradca". W jednej z notatek zapisano: "Na terenie Uniwersytetu Śląskiego zorganizowano dwa punkty konsultacyjne dla byłych działaczy NSZZ »Solidarność« i osób internowanych. Jeden z nich jest w gabinecie doc. Waleriana Pańko. W skład doradców wchodzą prof. Jończyk z Wrocławia, doc. Pańko i prof. Stelmachowski z Warszawy".

Widział dalej niż inni

Na czele Najwyższej Izby Kontroli od lat stał gen dyw. Tadeusz Hupałowski, członek WRON z czasów stanu wojennego. Próby jego odwołania, od jesieni 1989 roku, spotkały się z oporem. Te kilkanaście miesięcy to był czas zacierania śladów.
Gdy wreszcie w maju 1991 roku Sejm kontraktowy wybierał pierwszego w wolnej Polsce prezesa NIK, za Walerianem Pańką opowiedziała się także lewica.

W jednym z wywiadów profesor powiedział: - Są chwile, kiedy żałuję. Nawet bardzo. Charakter pracy daleko odbiega od moich cech psychofizycznych. Zdaję sobie sprawę, że przyjęcie nominacji było koniecznością w nowym układzie politycznym Sejmu i Senatu.

Każdemu, w mniejszym lub większym stopniu, udzielała się gorączka przemian, ale nieliczni, jak Walerian Pańko, współtworzyli zręby nowej państwowości. Mądry, rozumny, przezorny. Zazwyczaj widział dalej niż inni. Wciągnęła go wielka polityka.

Formalnie był członkiem klubu OKP, ale - jak powiedział ówczesny marszałek Sejmu, prof. Mikołaj Kozakiewicz - należał do klubu rozsądku i logicznego, trzeźwego myślenia.

Walerian Pańko sprawował funkcję prezesa NIK-u zaledwie kilka miesięcy. Jego pogrzeb odbył się w jego rodzinnych stronach na Podkarpaciu 11 października 1991 roku. Tajemnica śmierci pozostała. Komisja Zakładowa NSZZ "Solidarność" Uniwersytetu Śląskiego pisała do Prokuratury Generalnej, domagając się wyjaśnienia okoliczności wypadku profesora, ale w odpowiedzi zawsze było to samo - nie da się tej tragedii bardziej wyjaśnić. Nadzieja pojawiła się po stworzeniu przez Antoniego Macierewicza raportu z likwidacji WSI, ale i ona okazała się płonna.

Walerian Pańko zginął tak, jak żył - zawsze w drodze. Najlepsi absolwenci Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego wyróżniani są doroczną nagrodą jego imienia.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera