Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wkrótce leki tylko z apteki. W sklepie więcej ich nie kupisz

Aldona Minorczyk-Cichy
Kupujesz leki w sklepie? Sprzedawca nie uprzedzi cię o zagrożeniach, jakie wywołują, bo ich nie zna. Z drugiej strony: grożą nam nocne wędrówki w poszukiwaniu zwykłej tabletki na ból głowy

Naczelna Rada Aptekarska chce wprowadzenia zakazu sprzedaży medykamentów w sklepach i na stacjach benzynowych. Jej zdaniem zagraża to zdrowiu publicznemu. Zgadzają się z tym także śląscy aptekarze. Czy to nie przesada? Czy niebawem, gdy w nocy lub w dzień wolny od pracy zaboli cię ząb, będziesz musiał jechać po tabletkę na drugi koniec miasta?

Sprzedawca w sklepie nie jest przecież farmaceutą

Dr Piotr Brukiewicz, prezes Śląskiej Izby Aptekarskiej, jest przeciwnikiem sprzedawania leków ot tak, na półce przy kasie w hipermarkecie czy na stacji benzynowej.

- Tutaj potrzebna jest fachowa wiedza. Trzeba wiedzieć, jakie efekty uboczne mogą wywołać substancje czynne, czy lek nie wejdzie w interakcję z innym środkiem przepisanym przez lekarza. Zdarza się też, że pacjenci zażywają jednocześnie kilka środków z tym samym składnikiem. To może być po prostu groźne dla zdrowia. Tymczasem tego sprzedawca w sklepie nam nie powie, bo nie ma takiej wiedzy - podkreśla dr Brukiewicz. Dodaje, że sprzedawca w kiosku z gazetami nie wie, że leków zawierających efedrynę nie może używać osoba chora na astmę czy nadciśnienie.

Zdaniem dr Piotra Brukiewicza, aptekarz to przede wszystkim zawód zaufania publicznego, dla którego najważniejsze powinno być dobro pacjenta. - Niestety, zdarzają się sytuacje przeciwne, niepokojące - ubolewa szef Śląskiej Izby Aptekarskiej.
Przepis jest, ale nikt go nie zamierza egzekwować
Tymczasem istnieje przepis, który nakazuje sklepom zatrudnienie osób, które muszą posiadać wiedzę z zakresu zastosowania i przechowywania sprzedawanych tam leków. To paragraf 2 rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie kwalifikacji osób wydających produkty lecznicze w sklepach ogólnodostępnych. Jednak w praktyce ten przepis to fikcja. Ze względu na ogromną liczbę sklepów, nikt tego wymogu nie egzekwuje. Dlatego, zdaniem aptekarzy, konieczne jest wyłączenie sklepów ogólnodostępnych z katalogu placówek obrotu pozaaptecznego, które mogą prowadzić obrót detaliczny produktami leczniczymi. Zdaniem Naczelnej Rady Aptekarskiej, trzeba też istotnie ograniczyć wykaz produktów leczniczych dopuszczonych do sprzedaży w takich placówkach.

Aptek jest zbyt dużo, więc konkurują ze sobą

Samych aptek, wliczając punkty apteczne i apteki szpitalne, jest w Polsce niemal 15 tysięcy (według danych z 31 maja). Wystarczyłoby 9 tysięcy. Zdarza się, że w dużych miastach w promieniu zaledwie kilkudziesięciu metrów otwarto cztery, pięć punktów. Nie wszystkie są w stanie sprostać konkurencji. Najsłabsi decydują się zamknąć biznes lub się go pozbyć.
Wojewódzkim inspektoratom farmaceutycznym ledwo wystarcza czasu na ich kontrolę i na sprawdzanie innych punktów handlujących lekami nie ma szans. Jest też inny problem - konkurencja między aptekami, nie zawsze uczciwa. Najbardziej agresywna w sieciach, często - zdaniem prezesa ŚIA - bardziej nastawionych na zysk, a nie na dobro pacjenta.

- Tam są plany sprzedaży, agresywne akcje marketingowe, nakłanianie do niechcianych zakupów. To jest niezgodne z zasadami etyki, po prostu nieuczciwe - mówi dr Brukiewicz.

Jego zdaniem, jedyny sposób, w jaki apteki powinny między sobą konkurować, to jakość usług i opieka farmaceutyczna nad pacjentem.

Apteki prawie jak markety

Kilka lat temu do mojego mieszkania zapukała farmaceutka z apteki nieopodal. Przyszła przeprosić, że wydając lek pomyliła się i dała mi słabszy. Chciało się jej sprawdzić mój adres, wdrapać na trzecie piętro kamienicy i przynieść mi właściwy medykament. Przy tym po prostu grzecznie przeprosić za pomyłkę i dopytać, czy aby przypadkiem nie przyjmuję czegoś, co mogłoby wejść w interakcję i zwyczajnie mi zaszkodzić. Miłe. Prawda?
Kilka dni temu kupowałam lek przeciwbólowy w aptece na dworcu. Obsługa grzeczna, fachowa. Jednak na koniec aptekarka zaczęła dopytywać: "A może jeszcze tabletki na gardło? Mamy akurat promocję."
Grzecznie podziękowałam i wyszłam, nie ukrywam - z niesmakiem. Przyzwyczaiłam się, że wciska mi się ogórki kiszone w warzywniaku, pastę w obuwniczym, ale żeby takie zachowanie w aptece? Świat się kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!