Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za co ludzie pokochali filmy Marvela i Grę o Tron? WYWIAD z Patrycją Muchą - krytyczką filmową i filmoznawczynią z Uniwersytetu Śląskiego

Michał Jarkiewicz
Michał Jarkiewicz
- Ludzie pokochali Marvela za bardzo kompleksowe kreowanie fantastycznego świata. Takiego świata, który sami mogą poznawać, poszerzać, analizować i przeszukiwać. Ten świat potencjalnie nie ma końca - mówi Patrycja Mucha, krytyczka filmowa i doktorantka w Zakładzie Filmoznawstwa i Wiedzy o Mediach Uniwersytetu Śląskiego

MJ: Avengers: Endgame zarobiło już ponad 2 mld 700 mln dolarów, bardzo możliwe, że pobije rekord Avatara i zostanie najbardziej dochodowym filmem w historii. Za co ludzie pokochali tę produkcję, jak i filmy Marvela?

PM: Po pierwsze, ludzie pokochali Marvela za bardzo kompleksowe kreowanie fantastycznego świata. Takiego świata, który sami mogą poznawać, poszerzać, analizować i przeszukiwać. Ten świat potencjalnie nie ma końca. Możemy do niego dodawać kolejną planetę, czy postać z galaktyki, która jeszcze nie została nam przedstawiona, nawet jeśli nie funkcjonowała wcześniej w komiksach. Po drugie, ludzie lubią te filmy za to, za co kocha się seriale, czyli możliwość obserwowania ewolucji postaci. W przypadku Marvela mamy do czynienia z ponad 20 filmami. Wydaje mi się, że to są dwa główne składniki, o których zresztą bardzo często się wspomina.

Dlaczego zatem udało się Marvelowi, ale nie DC Comics?

Dlatego, że podobnie jak w przypadku seriali, od filmów Marvela oczekiwaliśmy pewnego lekkiego tonu. Tego, żeby iść do kina na coś, co sprawi nam przyjemność, co będzie zawierało humor, gdzie postacie będą sympatyczne, takie, z którymi chcielibyśmy się napić piwa w knajpie. Natomiast w DC już od czasów Nolana myśli się o tym, żeby postacie były super poważne. Zresztą Batman taką postacią po prostu jest i ta powaga rozpisana na patos i wielkoformatowe widowiska się nie sprawdza, bo ludzie potrzebują tego comic relief . Z drugiej strony wydaje mi się, że kiedy DC zaczęło naśladować Marvela, to trzeba było go szybko nadgonić i nie budowano konsekwentnie uniwersum. Postanowiono zrobić to szybko, co się oczywiście nie sprawdza, bo nie jest wiarygodne.

Dlaczego widzom nie przeszkadza schematyczność kina superbohaterskiego? Te produkcje cały czas się „sprawdzają”, pomimo tego, że mogliśmy oglądać już tyle filmów Marvela i DC.

Ludzie chodzą na film taki sam, ale trochę inny i sprawia im radość to, że odczytują pewne znane im schematy, szukają easter eggów, mogą rozpoznać nawiązania. Dodatkowo trzeba pamiętać, że większość osób, które oglądają filmy superbohaterskie to fani, a oni często lubią rzeczy, bez względu na ich jakość. Społeczność fanowska jest w pewnym sensie bardzo hermetyczna. Choć przyznaje, że większość filmów jest średnia, to fascynuje ich to, o czym mówiłam na początku – poznawanie pewnego świata. Takie filmy sprawdzają się na poziomie dostarczania rozrywki.

Dostarczają rozrywki, ale czy spełniają ambicje artystyczne? Filmy wysokobudżetowe mogą być filmami ambitnymi?

Tak, jest to możliwe. Kilka razy się to udało. Najbardziej przekonuje mnie przykład Wojny bohaterów i Doktora Strange'a . To są moje dwa ulubione filmy z tego uniwersum. Wojna bohaterów jest świetnie rozpisaną rozrywką i fajnie wprowadza różnych bohaterów. To był pierwszy moment, kiedy widzieliśmy ich tak wielu w jednym filmie; zaprzęgniętych z różnych światów, w których funkcjonowali wcześniej w ramach poświęconych im samym filmów. Ci bohaterowie dostali swoją własną przestrzeń wizualną. Kapitan Ameryka był pokazywany w perspektywie gry FPS; Wanda, która ma zdolności magiczne, była stylizowana na szamankę, krążyła wokół niej kamera, na wzór postaci z Diablo; gdy Spider-Man skakał, to kamera skakała razem z nim. Ktoś naprawdę pomyślał, aby reprezentacja wizualna była połączona z tym, jakie te postacie są. Mało tego: dramaturgia była świetna. Nie można powiedzieć tego o ostatnim filmie z serii. Z Avengers: Wojną bez granic mam taki problem, że dramaturgia jest na bardzo wysokim poziomie, cały czas dzieje się coś, co sprawia, że nawet moje ciało nie jest w stanie odetchnąć.

Jaka jest przyszłość uniwersum Marvela po Avengers: Endgame? Twórcy będą kontynuować motyw Avegersów, czy pójdą drogą poszczególnych historii bohaterów?

Niełatwo o tym rozmawiać, choć studio zapewne ma już przygotowane plany. Na ten moment wydaje mi się, że w najbliższych latach będą to filmy poświęcone jednej postaci lub grupie postaci z tego samego świata. Zresztą mamy już teraz kontynuacje historii wcześniej wprowadzonych postaci. Będą kolejni Strażnicy Galaktyki, za niedługo premierę będzie miał nowy film o Spider-Manie. Trudno mi sobie wyobrazić, jak w przyszłości będzie to funkcjonowało. Być może twórcy w końcu pójdą po rozum do głowy i zaczną robić filmy bardziej odpowiedzialne społecznie. Rykoszetem uderzyło w kino zjawisko MeToo. Rozpoczęło się od myślenia, żeby robić filmy o kobietach, więc może pójdą tą drogą. Z drugiej strony w ramach fandomu uaktywniły się też mniejszości, zaczęło się mówić, że brakuje postaci nieheteronormatywnej. Może uda się też coś zrobić z przedstawianiem seksualności w kinie: tak by nie była ordynarna, ale nie odbierała postaciom ich zmysłowości, co się stało na przykład w Wonder Woman: miłość bohaterki ma wyłącznie wymiar romantyczny.

Porozmawiajmy trochę o serialach. Niedawno zakończyła się Gra o Tron. Co jest fenomenem tej produkcji? W GoT rzadko kiedy mogliśmy liczyć na szczęśliwe zakończenie. Twórcy bazowali na niespodziewanych zwrotach akcji. To właśnie ciągłe zaskoczenia przyciągały przed telewizory miliony widzów?

I tak, i nie. Oczywiście, pierwszy powód to ciągłe zaskakiwanie widza, chociaż podobno wierni fani z dosyć dużym prawdopodobieństwem potrafili określić, kto zginie w kolejnych sezonach i co nas „zaskoczy”. Natomiast ujawniają się tutaj jeszcze dwie inne rzeczy. Po pierwsze, znów pojawia się idea fantastycznego świata, który wprowadza ciągle kolejne rody i dziwne stwory. Świata, który jest wykreowany na bardzo wysokim produkcyjnym poziomie. Pamiętajmy, że niewiele stacji może sobie pozwolić na zrealizowanie tak wysokobudżetowego serialu. Więc po pierwsze: walor produkcyjny, po drugie: fikcyjny świat, po trzecie: element zaskoczenia.

Jest jakaś produkcja, która może zapełnić lukę na rynku po Grze o Tron? Może jakiś serial Netflixa?

Netflix raczej nie będzie zdolny do tego, co zrobiło HBO, które postawiło wszystko na jedną kartę. Na Grę o Tron wydali oni dużo więcej pieniędzy niż Netflix będzie kiedykolwiek w stanie przeznaczyć na jedną produkcję — pamiętajmy, że Netflix jest bardzo zadłużony. Produkuje zbyt dużo własnych seriali i filmów, by któryś z nich nasycić wysoką jakością. Wydaje mi się, że jednak jakaś odpowiedź na tę stratę musi być, bo podobnie jak w strategii Disney’a – „kończy się” era jednej „gwiazdki” i od razu przychodzi druga — po to, aby zachować ciągłość i zatrzymać przy sobie widzów. Na pewno będzie to wielki projekt, ale czy będzie to serial fantastyczny — trudno powiedzieć.

Ostatnio w sieci wybuchła mini afera z Netflixem. Niektórzy mieli zastrzeżenia, że serwis promuje Paradę Równości. Zarzucano mu ideologizację. Jeden z dziennikarzy zrezygnował nawet z subskrypcji serwisu. Jak by Pani to skomentowała? Czy Netflix powinien być marką zaangażowaną?

Jest to dla mnie jak najbardziej naturalne i prawidłowe. Oczywiście, każdy przekaz jest ideologiczny, każda stacja reprezentuje jakieś stanowisko. Nie zapominajmy, że Netflix trafia do określonej publiczności – zwykle do młodych ludzi, a oni coraz mniej kryją się z tym, jacy są. Coraz częściej żądają dla siebie przestrzeni w mediach i sferze publicznej i nie chcą się ukrywać w domu. I dobrze! A Netflix na te potrzeby odpowiada. Dlatego moim zdaniem jest to jak najbardziej słuszny i skuteczny ruch, a to, że ktoś zrezygnuje z subskrypcji Netflixa, to naprawdę dla nich niewiele znaczy.

Idąc tym tropem: motyw osób nieheteronormatywnych pojawia się w wielu produkcjach Netflixa, przykładowo w Sex Education. Jaki ma to wpływ na odbiorców? Wiemy, że młodzi mężczyźni w Polsce są w dużej mierze konserwatywni i odrzucają postulaty środowiska LGBT+. Czy oglądanie produkcji Netflixa może mieć wpływ na zmianę ich poglądów?

Nie wydaje mi się. Żyjemy często w pewnych bańkach i słuchamy tych, którzy utwierdzają nas w naszych przekonaniach. Bardzo rzadko zdarza się, żeby za pośrednictwem mediów doszło do nawrócenia osoby o poglądach prawicowych na lewicowe, lub odwrotnie. Zwykle wybieramy to, co nas interesuje, bo mamy taką możliwość, dzisiaj zresztą coraz większą. Istotne wydaje mi się zaś to, że takie wątki się pojawiają, że, po pierwsze, te osoby mają w końcu swoją reprezentację, a po drugie, coraz bardziej jesteśmy z tym oswojeni i coraz mniej nas to dziwi. Kiedyś mówiono „musi być czarny, musi być gej, bo jest poprawność polityczna”, dziś nad tym już nie debatujemy, bo jest to norma — i bardzo dobrze. Społeczeństwo – polskie może mniej, ale zwłaszcza amerykańskie — jest wielokulturowe i ci ludzie swojej reprezentacji w mediach potrzebują. Aktorzy z tego środowiska, aktorzy czarni czy pochodzenia azjatyckiego, także potrzebują angaży i tak dalej, więc wydaje mi się, że działa to na korzyść: jeśli nie konkretnych ludzi, to całego dyskursu.

Patrycja Mucha— ur. w 1991. Doktorantka w Zakładzie Filmoznawstwa i Wiedzy o Mediach Uniwersytetu Śląskiego oraz krytyczka filmowa. Edukatorka w ramach akcji Skrytykuj! oraz Nowych Horyzontów Edukacji Filmowej. Współpracowniczka festiwali filmowych i autorka bloga Filmowe odloty. Wyróżniona w Konkursie im. Krzysztofa Mętraka w 2019 roku.

fot. Krzysztof Wójcik
od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera