Przypomnijmy, że radni PO chcieli odwołać Adam M. z funkcji przewodniczącego rady miejskiej w Zabrzu, ponieważ przebywa on w areszcie i ma zarzuty korupcyjne.
W głosowaniu nie wzięli udziału radni lewicy, którzy opuścili salę. - Nie będziemy uczestniczyć w tym przedwyborczym humbugu (oszustwie - przyp. red.) Platformy - mówi Jerzy Wereta, lider SLD w Zabrzu.
Próba odwołania M. przerodziła się w polityczną kompromitację zabrzańskiej rady. Dlaczego? Najpierw nie było wiadomo czy wniosek o odwołanie M. został poprawnie sformułowany i prawidłowo umieszczony w porządku obrad. Kiedy w końcu przeszli do głosowania, okazało się, że będzie ono tajne. Takie bowiem zasady zaproponowali wnioskodawcy, czyli radni PO.
- Aby odwołać przewodniczącego rady miejskiej potrzebna jest bezwzględna większość głosów - przypomniał radnym prof. Bogdan Dolnicki, szef biura prawnego w zabrzańskim magistracie.
Głosowanie nad odwołaniem M. było faktycznie tajne i odbyło się... aż dwukrotnie! Dlaczego? Bo po pierwszym głosowaniu nikt, nawet prowadzący sesję wiceprzewodniczący Marian Czochara nie był pewien, czy wszyscy radni wrzucili karty do urny.
- A co, jeśli otworzymy skrzynkę i będzie w niej np. 30 kart albo mniej niż jest nas na sali? - zastanawiał się Dariusz Dragon z PiS.
Ostatecznie w głosowaniu uczestniczyło 18 radnych, z czego pięciu głosowało za odwołaniem M., ośmiu było przeciw, a pięciu kolejnych wstrzymało się od głosu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?