Andrzej Truszczyński w @ZachodniGości:
Z czego wynika niekorzystna ewolucja miejskich rynków placów? Dlaczego zamiast zielonych skwerów mamy w miastach betonowe pustynie?
To rzeczywiście jest niekorzystne. Widzimy to i doświadczamy przez wysokie temperatury. Taka sytuacja wynika niestety z pewnych decyzji miejskich włodarzy, którzy chcieli dobrze, ale wyszło jak wyszło. Zabetonowali wszystkie place dla tworzenia miejsc publicznych przeznaczonych pod organizację imprez. Problemem jest to, że imprezy odbywają się okresowo, a życie codzienne wymaga innych założeń, czyli miejsc gdzie są drzewa i gdzie można posiedzieć w zieleni.
To wydaje się oczywiste, ale betonowe place jednak funkcjonują i nie widać, żeby ktoś specjalnie chciał to zmieniać
Jest to kwestia świadomości społecznej, świadomości tych którzy w miastach rządzą. Oni też potrzebują sygnału od mieszkańców, że jest to potrzebne. Często ruchy miejskie postulują o zmiany i tłumaczą dlaczego taka zmiana jest konieczna. Dodajmy, że rynki nie są przystosowane do organizacji imprez i jest to zły trend, który powstał. Natomiast myślę, że świadomość się podnosi i oczekiwania są inne w stosunku do tych miejsc, a dzięki temu będą odpowiednie decyzje. Wszyscy mają w głowie widok rynku krakowskiego, gdzie ma być płyta i tam ma się wszystko dziać. Nie powinno tak być. Rynek spełnia trochę inne funkcje, historycznie handlowe i może powinien być do tego powrót, żeby wróciły jarmarki, bo to jest koloryt i atmosfera.
Narzekamy na brak zieleni, ale w takich miastach jak Katowice, Gliwice czy Chorzów, mamy palmy w przestrzeni miejskiej. Podoba się to panu?
Jest takie ładne powiedzenie wśród architektów, ja bym to zrobił inaczej. Nie mówię, że jest to złe, bo to przede wszystkim mieszkańcy mają się czuć komfortowo w takiej przestrzeni. Zastosowanie takiego zabiegu jak palmy mentalnie przenosi nas w inne środowisko, bardziej wakacyjne. Czy rynek jest odpowiednią strefą do takich rzeczy? Mam tu pewne wątpliwości. Na pewno nie powinno być to stałą tendencją. Ja bym szukał innych rozwiązań.
Jest pan autorem projektu Radius Silesian Business Center, wysokiego na 125 metrów wieżowca, który miałby stanąć w Rudzie Śląskiej – Chebziu. To trochę szalony pomysł.
Zawsze planowanie takiego projektu, takiej inwestycji jest poparte szczegółowymi obliczeniami I kalkulacyjnymi. Bada się przeróżne rzeczy – migracje ludzi czy potencjał danej przestrzeni. Na podstawie tych danych decyduje się, gdzie ma być zlokalizowana taka inwestycja. Takie miejsca są wybierane m.in. ze względu na lokalizację czy ceny działek. Wszystkie te wymagania spełnia lokalizacja na Chebziu.
Jednak to wciąż jest bardzo wysoki budynek, oddalony do centrum aglomeracji
To się zgadza, ale tak wygląda właśnie kształtowanie miast. Wiele ludzi może mówić, że to jest jakaś fikcja, ale prawda jest taka, że zawsze jest pewien ekonomiczny sens w tym działaniu. Można prześledzić wiele lokalizacji na świecie, że tam gdzie są tanie działki, gdzie jest destrukcja przestrzeni, nagle pojawia się okazja. Tak to wygląda choćby w Nowym Jorku.
Czyli Ruda Śląska to polski Midtown Manhattan?
Polski może nie, ale jeśli chodzi o Śląsk to czemu nie? Jeżeli mamy 15 kilometrów do Katowic, 15 kilometrów do Gliwic. Jest też potencjał autostrady i DTŚ. Jeżeli ktoś jeździ do Katowic to widzi, że jest ograniczenie 80 km/h na DTŚ i powstają nowe budynki, tworzą się korki. Co będzie dalej, co z miejscami parkingowymi? Dlatego zlokalizowanie biurowca na Chebziu właśnie jest jak najbardziej sensowne.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?