Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZADUSZKI Michał Smolorz: Najbardziej lubił to swoje "czcigodny redaktorze"

Marek Twaróg
Pamiętam ten dzień, jakby był wczoraj. "Jak to umarł?" - pytałem przez telefon kolegę, który pierwszy dał mi znać. "Spróbuj to sprawdzić, nie jestem pewny, czy dobrze zrozumiałem" - usłyszałem. Koniec rozmowy. Był dość wczesny ranek, w redakcji prawie nikogo. Mógłbym teraz pięknie - jak to się zwykle w takich sytuacjach robi - napisać, że nie wierzyłem, że wydawało mi się to nieprawdopodobne. Ale prawda jest taka, że z jakiegoś powodu byłem prawie pewny, że jest źle. Skoro tak - bałem się. I postanowiłem do prawdy dochodzić opłotkami. Dzwonię na komórkę do Smolorza - nikt nie odbierze, będę krok dalej w domysłach. Robiłem po prostu wszystko, by uniknąć rozmowy z jego synami, od których z pewnością dowiedziałbym się najgorszego.

Dzwonię, jeden sygnał, dwa i jest, ktoś odbiera! Ale to nie Smolorz. To jego syn. Nie musiał właściwie nic mówić, po tonie jego głosu zrozumiałem wszystko. "Tak… ojciec… rano… była reanimacja… nagle…".

Pamiętam, jak rozdzwoniły nam się telefony już kilka minut po opublikowaniu w internecie informacji o jego śmierci.
Natychmiast pojawiły się komentarze pod tekstem. Koledzy z innych mediów wydzwaniali do mnie, bo chcieli znać szczegóły. Rozczarowywałem ich. "Co mam Wam mówić? Ile trwała reanimacja? Gdzie się przewrócił? Nie wiem, nie żyje, po prostu: nie żyje". Niezwykle zareagował zespół DZ. "Czy mogę napisać wspomnienie?" - ile razy słyszałem to tamtego ranka. Tego dnia okazało się, jak bardzo ważny był Smolorz dla wielu dziennikarzy DZ. I dla wielu innych z całej Polski. Prawdopodobnie nie mogli się dodzwonić do rodziny redaktora, może nie znali numeru. Dzwonili więc - ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu - do mnie z kondolencjami. "Bo wasz autor, bo go tak dobrze znaliście, bo to, bo tamto." Gdybyście wiedzieli, kto dzwonił...

"Smolorz" - tak właśnie o nim mówiliśmy w firmie, tak ja o nim mówiłem w rozmowach z innymi. Z szacunku, bo "Smolorz" było takie majestatyczne, jak pieczęć na starym liście, było lakoniczne i oczywiste, pasowało, mówiło wszystko. "Smolorz" znaczyło - rozumiecie - wagę sprawy. Ale w rozmowie z nim wchodziłem w konwencję, którą znakomicie narzucał. "Panie redaktorze", "Szacowny panie", "Drogi kolego" i jego ulubione "Czcigodny redaktorze" - tytułowaliśmy się tak z ironicznym uśmieszkiem, bo obaj wiedzieliśmy, jak bardzo staromodne są takie maniery. I jak idiotycznie to brzmi, gdy zaczynała się tak nawet nasza korespondencja mailowa.

Nie wiem, czy wiedział, jak bardzo rozmowy z nim były dla mnie ważne. Mógł uznawać mnie za półgłówka, jednak - chwała Bogu - nie dawał tego po sobie poznać. Z czasem traktował mnie jak ucznia, a potem może jak partnera do rozmowy? Nie wiem. Oby. Plany w każdym razie mieliśmy wielkie i chyba wzajemnie docenialiśmy, że akceptujemy swoje pomysły. Ale czy wiedział, jaką wartość to dla mnie miało? Może nie. Pamiętam jego autentyczne zdziwienie, gdy zapaliłem się do promowania jego "Śląska wymyślonego". Miałem wrażenie, że ten jeden raz słyszałem w jego głosie niepewność, co do wartości jego twórczości. Że długo nad książką siedział, że może nie jest zwarta kompozycyjnie, że jeden Bardzo Ważny Profesor miał szereg do niej uwag na etapie przewodu doktorskiego. Bo generalnie - trzeba wiedzieć - Smolorz znał swoją wartość. Lubił swoje teksty, nawet tytuły, które wymyślał. Tezy, które stawiał, kokieteryjnie wystawiał co prawda pod publiczny osąd, ale od początku wiedział swoje. Nawet gdy gdzieś przegrywał bitwę na słowa, uciekał w żart, zamieniając cały spór w groteskę.
Był mistrzem publicystyki, bo miał ogromną wiedzę o tym, o czym pisze. Akademicką i teoretyczną także. Jednak chyba najlepsze teksty pisał wtedy, gdy mógł przelać na papier refleksje, które po prostu wynosił z domu. Jeśli pamiętają Państwo jego film "Stanika Cyronia droga do nieba", to pewnie wiecie, co mam na myśli. On to śląskie powikłanie miał we krwi. W wielu tekstach czuło się, że głównymi bohaterami są - symbolicznie - członkowie jego rodziny, bądź on sam.

Ale był też asem ostrego słowa. Nie wiem, skąd brał te wyszukane porównania i metafory. Ale wiem, że gdy miał dobry humor lub gdy traktował słowem ludzi, których lubił, jego publicystyka była tylko mistrzowsko kąśliwa, gdy natomiast rozprawiał się z nieprzyjaciółmi - łoił ich złośliwościami bez opamiętania. Obrażali się na niego, niektórzy do dziś nie mogą mu wybaczyć. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie wiem, czy tylko odgrywał twardziela, gdy mówił, że taki los felietonisty i nigdy nie ugnie się przed humorami nawet bardzo ważnych ludzi, czy może w głębi duszy uwierał go ostracyzm w niektórych środowiskach. Szczerze mówiąc - myślę, że to drugie.

Po roku od jego śmierci widać wyraźniej, jak bardzo go brakuje. Naturalne jest, że z czasem opadają emocje. Jednak w przypadku Smolorza towarzyszy temu coraz częstsze odwoływanie się do jego twórczości. Obserwowanie tego procesu jest bardzo interesujące. Myślę, że on sam z przyjemnością by to przeanalizował.
Raz jeszcze dzięki mistrzu, niemal w ostatniej chwili, a jednak dałeś mi tak wiele.

Michał Smolorz (1955 - 10 stycznia 2013). Publicysta, reżyser, scenarzysta. Doktor kulturo- znawstwa na Uniwersytecie Śląskim. W latach 80. napisał książkę o kulisach rządów Zdzisława Grudnia, a w 2012 r. wydał świetnie przyjętą książkę "Śląsk wymyślony". Pracował w TVP, miał własną firmę producencką. Wyprodukował ok. 200 filmów i widowisk TV. Był długoletnim felietonistą "Dziennika Zachodniego".

TU ZNAJDZIECIE WSPOMNIENIA O TYCH, KTÓRYCH ZE SMUTKIEM POŻEGNALIŚMY W OSTATNIM ROKU



*Nietypowe zjawisko! Tatry, Babia i inne góry widziane z Katowic i Sosnowca [ZOBACZ ZDJĘCIA]
*Klubowa Mapa Województwa Śląskiego już działa! [ZOBACZ, GDZIE SIĘ BAWIĆ]
*KATOWICE, SOSNOWIEC, BĘDZIN i CZELADŹ Z LOTU PTAKA [ZOBACZ ZDJĘCIA]
*Zakaz palenia węglem w piecach: Ile to będzie nas kosztowało? [SZOKUJĄCE WNIOSKI]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!