Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmarnowane szanse spółdzielni socjalnych

Mirosława Książek
Barbara Szefczyk i Bronisława Burcek, po krachu spółdzielni, likwidują komis odzieży przy ulicy Mariackiej
Barbara Szefczyk i Bronisława Burcek, po krachu spółdzielni, likwidują komis odzieży przy ulicy Mariackiej fot, AGNIESZKA MATERNA
Jak domki z kart padają na Śląsku jedna po drugiej spółdzielnie socjalne. Miały być wielką szansą dla długotrwale bezrobotnych, tymczasem dla wielu stały się pułapką. Zdaniem ekspertów z organizacji pozarządowych, które pomagały tworzyć spółdzielnie, winne temu są przepisy.

Co gorsza, fachowcy prognozują, że choć Unia Europejska daje niemałe pieniądze na takie inicjatywy, to już wkrótce na Śląsku może zabraknąć chętnych do sięgania po takie dofinansowanie.

- Problem w tym, że ustawodawca na bezrobotne, czasem borykające się z alkoholizmem, słabo wykształcone, będące w życiowym dołku osoby, złożył ciężar prowadzenia działalności gospodarczej, łącznie z księgowością. Dla ludzi, którzy nie mieli o tym wcześniej zielonego pojęcia są to kwestie nie do udźwignięcia - mówi Elżbieta Górecka z Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych w Rybniku, była prezes nieistniejącej już spółdzielni socjalnej Eruditum. - Na Zachodzie to działa o wiele prościej. U nas bezrobotni, po pierwszych szkoleniach, zostali pozostawieni sami sobie - wyjaśnia Górecka. Rybnicka spółdzielnia przestała istnieć zaledwie pół roku po rozpoczęciu działalności.

Barbara Szefczyk z Radlina rok temu postanowiła skorzystać z zachęty organizacji pozarządowych i założyła spółdzielnię Szansa. Osiem kobiet uruchomiło w rodzinnym mieście komis z używaną odzieżą, zatrudniało się też do sprzątania domów i opieki nad osobami starszymi.

- Nie było z tego kokosów, ale wiedziałyśmy, że początki mogą być trudne. Okazało się jednak, że niektórych problemów nie da się przeskoczyć. Zżarła nas biurokracja - mówi Szefczyk. - Spółdzielnia już nie istnieje, a ja będę jeszcze przez pół roku prostować sprawy papierkowe - dodaje.

Fachowcy alarmują, że bez zmiany przepisów, spółdzielnie socjalne w naszym województwie długo nie pociągną. Zdaniem ekspertów, ustawa z 27 kwietnia 2006 roku o spółdzielniach socjalnych została żywcem przepisana z ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, a wiele rozwiązań kompletnie nie sprawdza się w spółdzielczości socjalnej.

- Trzeba zmienić przepisy tak, by przynajmniej przez rok osoby podejmujące się takiej działalności były zwolnione z prowadzenia księgowości. Państwo powinno im pomóc przynajmniej w ten sposób, że nad spółdzielnią będzie czuwać wykwalifikowana osoba, która zajmie się biurokracją i spółdzielców jej z czasem nauczy - mówi Górecka. - Będziemy o się o to ubiegać w Ministerstwie Pracy, bo o spółdzielnie socjalne warto powalczyć. Na zachodzie Europy to rozwiązanie świetnie się przecież sprawdza - dodaje.

Potrzeba dużo szczęścia

Jedną z prężniej działających w Polsce jest poznańska spółdzielnia socjalna "Tajemniczy ogród".

- Istniejemy tylko dlatego, że mamy stałe zlecenie od spółdzielni mieszkaniowej. Działamy na osiedlu, gdzie jest mnóstwo zieleni. Księgową zatrudniamy na umowę-zlecenie. Sami tej całej biurokracji nigdy byśmy nie udźwignęli - przyznaje Anna Pawłowicz, 42-letnia była krawcowa, przez lata bezrobotna. - Działamy półtora roku, ale łatwo nie jest. Potrzeba dużo szczęścia. Jestem optymistką, pod warunkiem, że utrzymamy zlecenie ze spółdzielni - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!