Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A mogło być tak pięknie… czyli polskie kino w dobie pandemii

Adam Pazera
Adam Pazera niezmiennie od 25 lat gości na festiwalu filmowym w Cannes.
Adam Pazera niezmiennie od 25 lat gości na festiwalu filmowym w Cannes. mat. prasowe
11 marca br. miną dwa lata, kiedy po raz pierwszy zgasły w polskich kinach projektory i rozpoczął się okres smuty, choć bardziej pasuje tu zwrot „okres smutku”, bo rosyjska smuta, to raczej burzliwy czas zamętu, a w polskich kinach zapanowały pustka i cisza.

W roku 2018 roku frekwencja w polskich kinach wyniosła 59,7 mln widzów, w kolejnym tendencja była wzrostowa, bo wynik to 60,2 mln. Należy zaznaczyć, że w tymże roku częstotliwość uczestnictwa polskiego widza w kinach była najwyższa w Europie: w Polsce – 1,6 widza, w kinach Starego Kontynentu – 1,5 widza na rok. Rok 2020 zapowiadał się równie dobrze, ale… tylko do 11 marca! Wówczas rozpoczął się covidowy okres, który w zasadzie trwa do dzisiaj. Wprowadzony lockdown zamroził dużą cześć naszej gospodarki, zamknął ludzi w domach, a co za tym idzie, również wszelkie restauracje i przybytki kultury, a wśród nich obiekty kinowe. Zapanowały strach i niepewność, a nawet ja zabawiłem się w poetę i napisałem wówczas wierszyk, którego fragment cytuję: „A kiedy już będzie normalnie, I z twarzy opadną „szmaty”, Już nie pracujemy zdalnie, A córka przylgnie do taty! I wnuczek uściska dziadka, A my spotkamy się w pubie, Przy piwie, gdzie gadka-szmatka, I będzie żyło się żwawiej. I buzia już odsłonięta, A uśmiech jest śnieżnobiały, Kobieta wniebowzięta, Mężczyzna bardziej śmiały… Gdy twarz odkryje mężczyzna, I zgoli zarost na twarzy, Wreszcie normalność – to przyzna, Wszak każdy z nas o tym marzył (…)”. Ale normalnie nadal nie jest, festiwale filmowe na całym świecie w 2020 roku zostały odwołane, w ubiegłym roku niektóre zmieniły daty, np. ten canneński odbył się w lipcu i był… „zamaskowany” (konieczność chodzenia w maseczkach)!

Ale wracając na polski rynek kinowy…
Najtrudniejszy był rok rozpoczęcia pandemii, czyli 2020. Średnio w tamtym roku kina zamknięte były przez ok. 5 miesięcy, zaś w roku 2021 – przez ok. 3,5 miesiąca. Jak przekazał mi precyzyjnie Józef Grabowski, kierownik kina „Świt” w Czechowicach-Dziedzicach (w latach 90-tych ub. wieku najbardziej frekwencyjne kino licząc proporcjonalnie do wielkości miasta), ich obiekt zamknięto 11 marca 2020, a ponownie otworzono 12 czerwca, i znów zamknięto 7 listopada do 12 lutego 2021 roku. Otworzono ponownie zaledwie na niewiele ponad miesiąc, bo znowu od 19 marca do 21 maja 2021 roku sala była pusta! Reasumując: w roku 2020 kino „Świt” funkcjonowało przez 211 dni, a w 2021 roku – takich dni było 251. Należy przypuszczać, iż tak było z większością tzw. kin tradycyjnych, bowiem te obiekty mogły w miarę szybko przygotować repertuar i zapewnić obsługę.

Nie przeocz

Natomiast nie od razu otwierały swe sale kina tzw. sieciowe, tj. multipleksy. One bowiem potrzebowały więcej czasu, aby zorganizować obsługę (zwolnione osoby znalazły sobie inną pracę), zaś niemożność korzystania gastronomii w obiektach wielosalowych również czynił zwłokę w otwieraniu. Wszak dochody z zakupu w przy-kinowym bufecie wszelkich napojów i popcornowatych „przysmaków” to olbrzymia część zysku. A ponadto wciąż nie było wiadomo: „a jeśli znowu będzie kolejny lockdown?” I na taką właśnie niepewność wskazywały osoby prowadzące tradycyjne kina. Wystarczy spojrzeć na powyższe daty konieczności zamykania oraz możliwości otwierania: zamknąć - otworzyć, zamknąć – otworzyć, toż to całkowity ból głowy! Jednocześnie wciąż żonglowano ograniczeniem liczby miejsc na salach: raz mogło to być do 50% widowni, innym razem nawet jedynie 25% (na chwilę obecną – do 30% widowni plus osoby zaszczepione).

Ale pół biedy, jeśli właścicielami kin są samorządy wojewódzkie, urzędy miasta lub inne organy państwowe. Takie obiekty wszak mogły liczyć na dofinansowanie swego „patrona”. Placówki prywatne (wciąż pomijam tu „sieciówki”) były rzeczywiście w dramatycznej sytuacji, to wszak małe firmy, zatrudniające często max. do 10 osób. Ratunkiem były tarcze osłonowe dla przedsiębiorstw oraz stworzony przez Polski Instytut Sztuki Filmowej program dla branży filmowej (w tym również kin). Kina radziły sobie też w inny sposób: jak mówi Piotr Zakens, współwłaściciel kina „Rialto” w Poznaniu, oni jako jedni z pierwszych
w Polsce (w dwa tygodnie po pierwszym lockdownie) zaproponowali swym widzom możliwość zakupu voucherów, czyli tzw. „biletów na przyszłość”. Był to jednocześnie rodzaj pomocy swemu ulubionemu kinu w sytuacji zamknięcia: widzowie elektronicznie kupowali bilet, który mogli zrealizować w ciągu 6 miesięcy od ponownego otwarcia kina, wybierając dowolny seans.

Dla wielu kin prywatnych niebagatelną kwotę w kosztach stanowi czynsz. Wspomniane kino „Rialto”, które mieści się w budynku Urzędu Marszałkowskiego, przez jakiś czas miało ten czynsz zawieszony, co było olbrzymią ulgą. Stowarzyszenie Kin Studyjnych również wyszło z pomocą dla swych partnerów, czyli obiektów arthouse’owych. W maju 2020 roku powstała platforma MOJEeKINO.pl, funkcjonująca jednocześnie jako nowoczesny serwis VOD i klasyczne kino w jednym. Do projektu przystąpiła część dystrybutorów filmów artystycznych, więc kinomani – mimo zamkniętych obiektów – mogli elektronicznie zakupić bilet i spośród kin, które postanowiły uczestniczyć w projekcie, wybrać swoje ulubione i do niego „pójść” (czyli obejrzeć w internecie czy nawet przekierować na ekran telewizora). Tak więc stali bywalcy kin mieli nadal dostęp do doświadczania i przeżywania filmów niekomercyjnych. Platforma z założenia miała funkcjonować przez okres dwóch lat od rozpoczęcia, ale ponoć będzie funkcjonować nadal. Będzie więc też alternatywą, czyli możliwością zobaczenia wyczekiwanych projekcji bez wychodzenia z domu dla osób, które np. z powodu odległości nie mogą odwiedzić kina lub widzów, którzy najnormalniej w świecie wciąż obawiają się zakażenia, choć personel kin dostosowuje się do wymogów epidemiologicznych.

Niektórzy dystrybutorzy wprowadzili nawet swoje premierowe filmy na platformę w okresie pierwszego lockdownu. Wobec zamkniętych obiektów kinowych, dystrybutorzy nie mogli wprowadzać swych filmów na rynek. Wyjątkowego pecha miał dystrybutor filmu „Sala samobójców. Hejter” Jana Komasy, którego premiera odbyła się w Polsce 6 marca 2020 roku, bo wiemy już, co stało się za pięć dni! Przy olbrzymim potencjale (szansie na dużą widownię) firma nie miała wyjścia, musiała „pójść za ciosem” i film „przekierowano” na inne platformy z możliwością obejrzenia w internecie. Jak stwierdza przedstawiciel jednej z firm dystrybucyjnych: „w pierwszym okresie pandemii był duży obrót w sprzedaży filmów przez polskich dystrybutorów do TV, VOD i na platformy streamingowe. Nawet już po otwarciu kin wielu dystrybutorów w niedługim czasie od premiery zaczęło udostępniać swe filmy poprzez internet”.

Dystrybuowana przez firmę Monolith „Skłodowska” w reż. Marjane Satrapi, pierwotnie miała mieć premierę w marcu 2020 r., ostatecznie jesienią tegoż roku - wskutek nieprzewidywalności sytuacji pandemicznej – dystrybutor wypuścił film na DVD i VOD, a premiera kinowa była dopiero 12 lutego 2021 r. Ale wówczas - zaledwie przez miesiąc, do połowy marca – czynne były jedynie kina studyjne, też ponownie zamknięte 19 marca 2021 r. Inny przykład to działalność firmy Gutek Film, specjalizującej się w dystrybucji filmów niekomercyjnych. Jak stwierdza Roman Gutek, jej szef:

- Oczywiście jest niepewność przejawiająca się przez brak możliwości zaplanowania kampanii reklamowych wprowadzanych filmów. My jednak jesteśmy mniejszym dystrybutorem, łatwiej nam dostosować się do zmian i wypromować film. Np. z najnowszym filmem Pedro Almodóvara, „Matki równoległe”, chcieliśmy wejść premierowo 31 grudnia ubiegłego roku. Obawiając się kolejnych obostrzeń, premierę przesunęliśmy na 18 lutego tego roku, ale już od świąt Bożego Narodzenia kina grają film na przedpremierach i to z dobrym skutkiem! Dystrybuuję filmy dla dojrzałej widowni, świadom jestem, że takie osoby obawiają się zakażeń, ale mamy swoją widownię, a ja nie zmienię profilu firmy i nie zacznę kupować komercyjnych hitów.

Musisz to wiedzieć

Od dwóch lat pandemia ogarnęła jednak cały świat, toteż duże firmy amerykańskie przesuwały swoje premiery w kinach na świecie. Tak się stało np. z najnowszym Bondem – „Nie czas umierać” (premiera w Polsce była 1 października ub. roku), czy „Diuną” (w Polsce, trzy tygodnie po „Bondzie”). Wobec braku tzw. blockbusterów (hollywoodzkich filmów zapewniających kasowe dochody) sukcesy święciły więc na naszych ekranach rodzime tytuły. Dość powiedzieć, że w 2020 roku widownia na polskich filmach sięgnęła ponad 50% ogółu wszystkich filmów na naszych ekranach (w 2019 r. tylko ok. 27%)! Co prawda, np. „365 dni”, „Psy 3” czy „Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa” weszły do kin jeszcze przed covidowym marcem ’20, ale wszak w tymże samym roku, we wrześniu duża frekwencja była na „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” Jana Holoubka i „Pętli” Patryka Vegi. Filmy polskie mają zresztą dobry okres, w 2021 r. pojawiło się ich ponad 30 na naszych ekranach, wiele z dobrą frekwencją, zapadło w pamięć i wzbudziło żywe dyskusje (Dziewczyny z Dubaju, Pętla, Wesele, To musi być miłość, Teściowie). Szkoda, że przy tak krótkim okresie emisji jedne „zjadały” drugie (po wejściu kolejnego filmu, ten pierwszy tracił frekwencję).

Obecnie, mając nadzieję na zbliżający się koniec pandemii, wszyscy kiniarze w Polsce zaprzątają sobie głowę pytaniem: czy odbuduje się rynek kinowy, czy widzowie wrócą do kin sprzed okresu epidemii? Pytaniem i marzeniem, aby choć w części odnalazła się widownia kinowa. A warto przypomnieć, że o ile w najlepszym 2019 roku do polskich kin poszło ponad 60 mln osób, to w roku 2020 (przez 7 miesięcy) widownia spadła do ok. 17 mln, a w ubiegłym roku (przez ok. 8,5 miesięcy) wzrosła jedynie do ponad 28 mln. Co ciekawe, wymienione przeze mnie wcześniej dwa kina mogą (mniej więcej) stanowić zwierciadło, w którym odbija się frekwencja w Polsce. Bo oto wspomniany wcześniej czechowicki „Świt” - w porównaniu z rekordowym 2019 rokiem - miał w roku 2020 widownię jedynie 30-procentową wobec poprzedniego roku, zaś w 2021 roku – ok. 44 procentową. Zaś poznańskie „Rialto”: w 2020 roku obniżka o ok. 70% w stosunku do poprzedniego roku (czyli identycznie ze „Świtem”), a w 2021 r. – mniej o ok. 50% w porównaniu z 2019 rokiem!

Co prawda do kin wrócił „twardy elektorat” (copyright: Bożena Perska), ale dla kin czai się inne niebezpieczeństwo: podwyżki cen gazu i energii. Wspomniany Piotr Zakens mówi: nie wiem, co będzie dalej, ceny gazu skoczyły u nas o 400-500%!

Mimo wszystko dobrym prognostykiem na przyszłość są sukcesy frekwencyjne w polskich kinach z ostatnich tygodni, rodzimych filmów takich jak: „Koniec świata czyli Kogel-mogel 4”, „Dziewczyny z Dubaju”, „Gierek” (sukces pierwszego weekendu!), „Miłość, seks & pandemia” i blockbusterów: najnowszego „Spider-Mana. Bez drogi do domu” oraz wspomnianego już najnowszego „Bonda”. I to niezależnie od ich wartości artystycznych.

A prawdziwy kinoman bez trudu odgadnie ilość tytułów w takim sobie wierszyku (też mego autorstwa) i powie: Kocham kino, ten dom bez okien, gdzie z tygodnia na tydzień przez 365 dni odbywam spacer w chmurach i spełniają się sny i marzenia! To moja pasja!

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera