Angelus na krańcu świata: Indian River

Karaiby są miejscem w którym wszystko wygląda, pachnie i smakuje inaczej. Dzisiaj mieliśmy okazję przekonać się, jak smakują prawdziwe tropikalne owoce, w dodatku prosto z drzewa. W prawdzie już wcześniej na targach widywaliśmy całe stosy papai, mango i passiflory, to jednak na plantacji, gdzie owoce można obserwować podczas dojrzewania, gdy wiszą na gałęzi, gdy powoli stają się dojrzale i są już zbierane, to zupełnie wyjątkowe przeżycie i zupełnie wyjątkowy smak. Dominika jest pod względem hodowli owoców jedną z przodujących wysp. Gdy rano, pod śniadaniu wyruszyliśmy na wycieczkę, co chwila widzieliśmy po bokach drogi zwisające kiście bananów, które kusiły by je zerwać. Szybko przekonaliśmy się, że zielone banany, które w Polsce i europejskich sklepach można normalnie jeść, tutaj są po prostu niedojrzale i w najlepszym wypadku smakują jak cierpki, zielony ogórek.

CZYTAJ KONIECZNIE DZIENNIK PODRÓŻY ANGELUSA NA KRAŃCACH ŚWIATA:
NIEBIESKA SZKOŁA STS FRYDERYK CHOPIN

Nasi lokalni przewodnicy pokazując nam wyspę, jej uśpiony wulkan, oraz roślinność zabrali nas na plantację owoców, należącą do zaprzyjaźnionego właściciela. Tam dopiero było co podziwiać i kosztować - każdy z nas zebrał pełny worek dojrzałych bananów, pomarańczy i grejpfrutów, a dla całej załogi dostaliśmy potężną kiść bananów, którą trudno było samodzielnie unieść. Dowiedzieliśmy się jeszcze co nieco o hodowli owoców i ruszyliśmy dalej - zobaczyć wodospad.

Szliśmy korytem rzeki, krystalicznie czystej i zachęcająco zimnej. W upale i zaduchu jaki panuje w tropikalnym lesie wszyscy już tylko czekali na to, by się ochłodzić. Gdy dotarliśmy do wodospadu okazał się zdecydowanie większym od tego na Martynice. Miał dobre 50 m wysokości i w świetle słońca, które ustawiło się akurat nad nim, robił piorunujące wrażenie. Woda wokół wodospadu była płytka, sięgałą zaledwie do piersi, ale kiedy dopłynęło się pod sam wodospad, dno nagle się urywało - masy wody spradające od niepamiętnych czasów zrobiły swoje i śmiałkowie mogli nurkować bardzo głęboko.

Na obiad wróciliśmy na statek, ale tuż po nim czekała nas kolejna niespodzianka - do pomostu podpłynęły łodzie, by zabrać nas na dalszą część wycieczki. Były to ładnie pomalowane, drewniane łódki, wyposażone w silnik i tyczkę taką jak na weneckich gondolach. Szybko mknęliśmy przez kotwicowisko, w kierunku brzegu, zastanawiając się, gdzie zabiera nas nasz przewodnik.

W końcu zobaczyliśmy most, a za nim rzekę i kiedy wyłączyliśmy silnik, sternik, starszy tubylec, odpychając łódkę tyczką rozpoczął opowieść. Mówił nam o zagadkach i tajemnicach, jakie związane są z Indian River. Była to rzeka wykorzystana w drugiej części „Piratów z Karaibów”, podczas scen w których Jack Sparrow uciekając przed Krakenem odwiedzał swoją przyjaciółkę czarownicę mieszkającą w głębi dżunglii. W filmie rzeka wywierałą wrażenie zaczarowanej i tak wygląda naprawdę. Do wody sięgają pokrzywione gałęzie o kształcie szponów, a korzenie i same drzewa kształtem przypominają ludzi.

Przepływaliśmy obok chatki, w której ponoć miała mieszkać czarownica, płynęlismy dalej i dalej, by w końcu dotrzeć do celu - małej przystani. Znaleźliśmy parę kokosów, które szybko nasz przewodnik rozbił nam maczetą i po wypiciu mleka kokosowego i herbaty z trawy cytrynowej wróciliśmy na statek.

TUTAJ MOŻESZ ŚLEDZIĆ POŁOŻENIE STS FRYDERYK CHOPIN

Wyprawa Angelo Korzekwy była możliwa dzięki Dziennikowi Zachodniemu oraz salonom optycznym i centrum medycznemu Signum.

*Próbny sprawdzian szóstoklasistów 2014 ARKUSZE + KLUCZ ODPOWIEDZI
*Horoskop 2014: Karty tarota ostrzegają [PRZEPOWIEDNIE NA 2014]
*Tabliczka mnożenia do wydrukowania [WZORY TABLICZEK MNOŻENIA]
*Urlop macierzyński 2014 [ZASADY I TERMINY: URLOP RODZICIELSKI]