Nie była to jedyna nowość jaka mnie wtedy spotkała. Inną był fakt, że kurs prawa jazdy przechodziłem w przyspieszonym tempie, bo w trakcie trzytygodniowym wczasów. Spędziłem je w północy Polski w nadgranicznym Braniewie. Nie brakowało w tej miejscowości dodatkowych atrakcji. Jedną z nich byli np. funkcjonariusze straży granicznej, drugą wychodzący na przepustkę więźniowie z tamtejszego zakładu karnego. Ci pierwsi co rusz ostrzegali, że lubią strzelać, ale jeszcze lepsi w tej dziedzinie są ich radzieccy koledzy po fachu, ci drudzy zawsze hucznie byli witani przez kolegów będących na wolności.
Byliśmy atrakcją Braniewa, więc nic dziwnego, że hotel w którym mieszkaliśmy był przez prawie miesiąc centrum życia miasteczka. My z kolei chętnie odwiedzaliśmy tamtejsze targowisko, gdzie można było się zaopatrzyć m.in. w radziecką "stoliczną". Natomiast ze spacerów wokół więzienia zrezygnowaliśmy dość szybko. Dlaczego? Bo tamtejsi czujni strażnicy nasyłali na nas milicjantów. Ponoć robili tak zawsze, gdy w okolicach Zakładu Karnego pokazywały się nieznane im osoby.
Ale wróćmy do kursu prawa jazdy. Wtedy jeszcze uczono nas takich rzeczy jak np. budowy różnego rodzaju silników używanych do napędu samochodów, budowy sprzęgła, skrzyni biegów i wielu innych zupełnie niepotrzebnych rzeczy. Uczono również obowiązujących przepisów, ale bez jakiegoś specjalnego nabożeństwa, no bo przecież testy to zupełnie co innego. Przede wszystkim jednak na okrągło jeździliśmy fiatem 125p z napisem nauka jazdy. Co prawda na ranne jazdy zapisywały się tylko licealistki z dobrego domu, bo grupa 20-latków, do której się wtedy zaliczałem, wolała rano trochę odespać nocne szaleństwa. Bo o tym, że są to również wczasy staraliśmy się jednak pamiętać.
Samochodów na ulicach było wtedy niewiele, więc po krótkim kursie po mieście ruszaliśmy zwykle do sąsiednich miast - Elbląga, Fromborka i Lidzbarka Warmińskiego. Sprawdzaliśmy również jak szybko potrafi jeździć duma polskiej motoryzacji. Było to niewiele ponad 150 km na godzinę, ale hałas jaki wtedy się rozlegał pamiętam do dziś. Dodam, że nie było w tym żadnego szaleństwa, bo te próby odbywały się na wybudowanej przed II wojną światową betonowej autostradzie do Królewca. Kończyła się ona wysadzonym pod koniec wojny przez Armię Czerwoną mostem, ale i tak przynajmniej 10-15 kilometrów szybkiej jazdy każdy mógł zaliczyć.
Po takim szkoleniu nikt nie miał obaw przed egzaminem praktycznym. Zresztą instruktorzy podkreślali, że egzaminatorzy to ich ludzie i nawet jak komuś podczas jazdy zgaśnie silnik, to wynik sprawdzianu będzie pozytywny. I tak rzeczywiście było.
A jak poszło z częścią teoretyczną, która ze względu na testowy charakter egzaminu wzbudzała pewien niepokój? Też dobrze. Pytania były bowiem banalnie proste i nie sposób było się pomylić. Zresztą w ciągu godziny, która była przeznaczona na udzielenie odpowiedzi, nawet jak ktoś czegoś nie wiedział, to koledzy go wsparli. Teraz tak łatwo pewnie nie będzie, ale, szanowni kursanci, dacie radę.
Odnoszę wrażenie, że tak jak kiedyś zdanie egzaminu na prawo jazdy w pierwszym terminie było oczywistością, tak teraz niemal pewne jest jego niezdanie za pierwszym razem. Piszcie więc, jak Wy pamiętacie swoje egzaminy na prawo jazdy. Jak porównujecie je do tych, które zdawały Wasze pociechy. Liczę również na głosy świeżo upieczonych kierowców lub kandydatów na kierowców. Podzielcie się wspomnieniami. Zapraszam!
CZYTAJ KONIECZNIE
Blog Stanisława Bartosika: Wspomnienia 50-latków
*Michał Smolorz nie żyje ZDJĘCIA I WIDEO Z POGRZEBU
*Dramatyczny pożar kościoła w Orzeszu-Jaśkowicach [UNIKATOWE ZDJĘCIA I WIDEO]
*OgólnopolskiRanking Szkół Ponadpodstawowych 2013 SPRAWDŹ NAJLEPSZE LICEA I TECHNIKA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?