Kryminał zaczyna się od mocnego uderzenia - w mieszkaniu na luksusowym osiedlu dwóch tragarzy znajduje zmasakrowaną kobietę. Została brutalnie zamordowana, a sprawca wyłupał jej oczy. W mieszkaniu jest trzyletni chłopczyk, syn ofiary. Sprawa trafia do komisarza Gabriela Bysia z Komendy Stołecznej. Byś musi ją szybko rozwiązać – po ostatniej wpadce to jego zawodowe „być albo nie być”. Tymczasem ma tylko niezidentyfikowane okaleczone zwłoki.
Równocześnie do wątku śledztwa prowadzonego przez komisarza Gabriela Bysia, czytelnik śledzi historię Kaśki Sokół, dziewczyny uwikłanej w handel lewym alkoholem i mającej powiązania z ludźmi, z którymi nikt normalny i uczciwy nie chce mieć nic do czynienia.
Miejscem akcji „Aorty” jest podwarszawski Pruszków, kojarzony najczęściej z mafią. Ale czasy, kiedy to mafia rządziła tą miejscowością, minęły. Tak się przynajmniej wydaje. Szybko okazuje się, że to morderstwo jest wierzchołkiem góry lodowej, a wszystkie tropy prowadzą Bysia do pewnego niebezpiecznego człowieka.
„Aorta” jest czarnym kryminałem w bardzo dobrym polskim wydaniu, posiadającym wszystkie najważniejsze cechy tego gatunku. To powieść mocno osadzona w polskich realiach. Są tutaj makabra, mrok i czarny humor tak znamienny dla kryminału noir. Pruszków Szczygielskiego jest duszny, przesięknięty złem, które naznacza wszystkich bohaterów.
Powieść jest napisana żywym i barwnym językiem, nie ma tutaj miejsca na nudę, choć autor wcale nie podkręca tempa akcji. Przeciwnie, śledztwo Bysia jest żmudne, metodyczne, a momentami wręcz flegmatyczne.
To pierwsze przełamanie schematu, jakiego dokonał autor. Drugie, moim zdaniem najważniejsze, to postać Gabriela Bysia. To protagonista, który prócz tego, że jest policjantem, łamie wiele stereotypów na temat głównego bohatera kryminału.
Po pierwsze, Gabriel Byś nie jest ani pijącym, ani trzeźwym alkoholikiem. Po drugie, ma żonę, którą kocha i o której sporo myśli. Wreszcie Byś jest po prostu dobrym policjantem, obowiązkowym, dociekliwym, inteligentnym, momentami sarkastycznym. Wyraźnie rożni się od geniuszy policyjnych łapiących seryjnych morderców np. w skandynawskich kryminałach. I dobrze! W ten sposób Szczygielskiemu udało się stworzyć oryginalną postać policjanta z krwi i kości, któremu czytelnik kibicuje od początku do końca.
Co ważne, autor ma swój styl. Pisze sprawnie, kreśli spójną fabułę i sprawnie przeplata sceny stosując zabieg filmowego przejścia pomiędzy nimi. Szczygielski potrafi nie tylko czytelnika zaintrygować i wciągnąć w wir wydarzeń, ale też sprawić, że uśmiechnie się on pod nosem. Tak, w „Aorcie” nie brakuje dużej dawki czarnego humoru!
I na koniec: dowodem na to, że Bartosz Szczygielski potrafi pisać, jest nie tylko pomysł na fabułę i język, jakim się posługuje, ale i kompozycja klamrowa tej książki. Pisałam o tym już kilka razy, ale napiszę ponownie: lubię kompozycję klamrową powieści, bo świadczy o dojrzałości pisarza, pokazuje, że autor od początku do końca ją przemyślał. A klamra u Szczygielskiego jest znakomita. Bardzo polecam i zabieram się za „Krew”!
Bartosz Szczygielski, „Aorta”, wydawnictwo W.A.B., 2016, 400 stron
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego TYDZIEŃ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?