Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogusław Ziębowicz: słuchając muzyki z winyli, celebrujemy jej słuchanie

Paweł Kurczonek
Paweł Kurczonek
Bogusław Ziębowicz jest organizatorem Gliwickiej Giełdy Płytowej. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Bogusław Ziębowicz jest organizatorem Gliwickiej Giełdy Płytowej. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Paweł Kurczonek / Polska Press
Bogusław Ziębowicz to postać doskonale znana śląskim fanom muzyki i płyt winylowych. Czynnie działa, by przybliżać wartościową muzykę młodemu pokoleniu, prowadzi również Gliwicką Giełdę Płytową, która odbywa się cyklicznie w Centrum Kultury Studenckiej Mrowisko. Rozmawialiśmy o tym, co takiego niezwykłego jest w winylach, jak o nie dbać i czy trzeba wydać 10 tys. zł, by rozpocząć przygodę z czarnymi krążkami.

Co jest takiego fascynującego w tym archaicznym, podatnym na zniszczenia nośniku, który w dodatku zajmuje tak dużo miejsca na półce?

Przede wszystkim to nie jest rzecz archaiczna. Płyty winylowe nigdy nie zniknęły, one zawsze gdzieś tam były, czekały na swoją kolej, na to, by ponownie je odkryć. Winyle mają duszę, winyle są takim źródłem dźwięku czy muzyki, które pokazuje, jak powinniśmy żyć. Generalnie nasze życie jest takie, że my wszystko spłycamy. Jakbyśmy porównali nasze życie do fal, to my przeskakujemy po czubkach tych fal. Rzadko zagłębiamy się w te fale, a tak powinniśmy robić, żeby żyć pełnią życia. I ten nośnik właśnie pozwala nam żyć pełnią życia.

Płyta winylowa jest bardzo duża. Okładka płyty też bardzo często jest dziełem sztuki i zapowiada to, czego możemy się spodziewać po płycie. Po drugie płyta pachnie, pachnie starością. Może nie archaizmem, ale starością. Czasem jest to zapach miejsca, w którym taka płyta była kilkanaście, kilkadziesiąt lat przechowywana. Może to być zapach papierosów, damskich lub męskich perfum.

I te doznania, te zapachy, tworzą historię płyty, którą trzymamy w ręce...

Dokładnie, składają się na całe spektrum doznań. Słuchając muzyki z winyli, celebrujemy jej słuchanie. Kładziemy płytę na talerz gramofonu, musimy ją lekko oczyścić, zobaczyć, czy igła nie jest zanieczyszczona, również ją przetrzeć, następnie nakierować ją na interesującą nas ścieżkę płyty. Do tego dobra kawa lub inny napój, odpowiedni klimat, odpowiednie światło. I wtedy naprawdę słuchamy muzyki. Wtedy ta muzyka wybrzmiewa zupełnie inaczej, niż np. podczas jazdy samochodem lub stania w korku. Jest to zupełnie inne doświadczenie. Nagle okazuje się, że mamy właśnie tę pełnię życia, że przeżyliśmy to wszystko.

I to jest wspaniałe, że tę muzykę możemy ciągle na nowo odkrywać i w dobrze znanym albumie odkryć coś nowego.

Podam taki przykład. Kupiłem ostatnio na giełdzie amerykańskie wydanie płyty mojego ukochanego zespołu Tangerine Dream. Amerykańskie płyty brzmią inaczej, brzmią lepiej, pełniej i bardziej dynamicznie. Wczoraj puściłem sobie płytę, którą znam od wieków, bo co najmniej od 30 lat i znalazłem tam nowe dźwięki, których wcześniej nie słyszałem. To było niesamowite!

Potrafisz wskazać jakieś konkretne wydarzenie, które sprawiło, że dzisiaj jesteś takim pasjonatem, takim miłośnikiem płyt winylowych?

Generalnie jestem pasjonatem muzyki jako takiej. Zaczęło się to całkiem niewinnie w 1982 roku, czyli 40 lat temu. Szedłem wtedy do Pierwszej Komunii Świętej. I jak to zwykle bywa, oprócz wymiaru religijnego jest również aspekt materialny. Poszedłem z rodzicami do sklepu i dostałem od nich radiomagnetofon Grundig oraz gramofon z odpinanymi głośnikami. Kręcąc gałką radia zmieniałem stacje i trafiłem na Program 3 Polskiego Radia. Mając 9, 10 lat od razu zakochałem się w tych audycjach. To było mistyczne przeżycie. Słuchałem audycji Piotra Kaczkowskiego, Marka Niedźwiedzkiego, jego list przebojów. Nie było wtedy streamingu, więc kupowałem płyty. Jedną z pierwszych był album zespołu Klincz pt. „Gorączka”, mam go do dzisiaj. Ale kupowałem nie tylko winyle, były to również płyty CD i kasety magnetofonowe. Winyle kolekcjonuję od mniej więcej 15 lat.

Uchylisz rąbka tajemnicy? Jak duża jest twoja kolekcja?

Płyt mam nieco ponad tysiąc. A ilość się zmienia, ponieważ sprzedaję płyty i również się nimi wymieniam. Chociaż na początku myślałem, że będę miał ich dwieście. Zrobiłem sobie półeczkę na 200 płyt winylowych, ale szybko okazało się, że zbiera się ich zdecydowanie więcej. Moim ukochanym zespołem jest grupa Tangerine Dream, staram się kompletować ich dyskografię, a ta jest bardzo obszerna. Przede wszystkim ta kolekcja ma dla mnie ogromną wartość sentymentalną, ale mam również kilka albumów, które traktuję, jako inwestycję.

Oprócz tego, że jesteś kolekcjonerem, swoją pasją zarażasz również innych. Organizujesz Gliwicką Giełdę Płytową. Jak to się zaczęło?

Początki giełdy płytowej w Gliwicach sięgają czasów, w których ja jeszcze nie marzyłem, że kiedyś coś takiego poprowadzę. Na Rynku, w klubie Gwarek, organizowane były giełdy płytowe, które cieszyły się ogromną popularnością. W pewnym momencie tamtejsza giełda przestała działać i kiedyś pomyślałem, że dobrze byłoby ją reaktywować. Zdziwiłem się, że nikomu nie chce się takiego wydarzenia przywrócić do życia. Działam w Centrum Kultury Studenckiej Mrowisko i postanowiłem wykorzystać atuty tego miejsca. Plany pojawiły się pod koniec 2015, a pierwsza Gliwicka Giełda Płytowa odbyła się w styczniu 2016 roku. Do dziś odbyło się prawie 50 edycji.

Chciałem przywrócić giełdę płytową, ale jednocześnie zrobić ją na trochę innych zasadach. Żeby nie była komercyjna, lecz by była miejscem, w którym można usiąść, porozmawiać o muzyce, wymienić się doświadczeniami i poznać nową muzykę. A dopiero w następnej kolejności kupować płyty.

Generalnie zaczęło się to mniej więcej po czterdziestce. Trochę wypaliłem się zawodowo i ktoś mi kiedyś powiedział, bym nie narzekał, że zostało mi tylko czekać na emeryturę. Ta osoba poradziła mi, żebym wyszedł na zewnątrz i przyszedł do Klubu Studenckiego Spirala, do Mrowiska. Umówiłem się na rozmowę, powiedziałem, że chciałbym takie rzeczy robić i moje życie zaczęło się właściwie na nowo. Zacząłem to powoli rozwijać i zdecydowanie był to pierwszy poziom mojego nowego życia. Nie przypuszczałem, że spotka mnie tyle dobrego ze strony osób, które tu przychodzą i które mi kibicują. To dowód, że można wrócić do życia rozwijając swoje hobby.

Zobacz także

Na tym Twoja działalność w kwestii promowania winyli i wartościowej muzyki nie kończy się. Czym jeszcze się zajmujesz?

Giełdzie towarzyszy zawsze wydarzenie, nazwijmy to, bardziej kulturalne, czyli „Dobry wieczór z płytą winylową”. Organizujemy coś w rodzaju audycji na żywo, w trakcie której opowiadam o płytach i je puszczam. Od 25 lat pracuję na uczelni, jestem wykładowcą, dlatego z łatwością przychodzi mi opowiadanie o różnych rzeczach. Tu się pochwalę, że słyszę czasami głosy, że w audycji lub wykładzie za dużo było muzyki, a za mało tego, co ja mówiłem. Okazuje się, że różne osoby przychodzą, by mnie posłuchać. Jest to dla mnie bardzo motywujące.

Muzykę dobieram w zależności od tematu. Najbliższy będzie „Dobry wieczór z fantastyką naukową”, podczas którego połączymy siły z organizowanym tu konwentem science-fiction. Ale zdecydowanie najwięcej słuchaczy przychodzi na audycje poświęcone grupie Pink Floyd. Wykłady na temat płyt i muzyki prowadzę w różnych miejscach, można mnie spotkać nie tylko w Gliwicach. Na przykład biblioteka w Jaworznie ma niesamowity klimat, również Stacja Biblioteka na Chebziu w Rudzie Śląskiej jest niezwykłe. Z jednej strony to stacja kolejowa, a z drugiej – miejsce kulturalne. Organizujemy tu imprezę „Winyl w Chebziu”.

Wspomniałeś wcześniej o grupie Pink Floyd. W mediach społecznościowych opublikowałeś kiedyś zdjęcie, na którym trzymasz album „The Dark Side Of The Moon”. Napisałeś wtedy, że słuchacze nie znali tej płyty i z tego powodu Twoja misja nigdy się nie skończy. Na czym ta misja polega?

Było to zdjęcie wykonane podczas rozdania nagród w konkursie dla szkół średnich. Poproszono mnie by zrobić wykład. Postanowiłem zrobić to w sposób nietypowy, to znaczy pokazać naukę z punktu widzenia płyty winylowej i igły gramofonu. Opowiadałem o różnych aspektach zużywania się winyli, o tym czy można zobaczyć dźwięk. Pokazywałem również zdjęcia z mikroskopu skaningowego. Pracuję na Wydziale Mechanicznym Technologicznym, na którym zajmuję się inżynierią materiałową, więc płyty pokazuję słuchaczom od tej naukowej strony. Podczas wykładu w te puszczałem muzykę i wyjąłem okładkę pytając, czy słuchaczom z czymś się ona kojarzy. Okazało się, płyta, która jest albumem wręcz ikonicznym, nie jest koniecznie znana młodemu pokoleniu. Kilka osób podniosło ręce mówiąc, że ich rodzice mają ją na półce. Dlatego napisałem wtedy, że moją misją jest promowanie tej muzyki wśród młodzieży.

Zobacz także

Powiedziałeś o zużywaniu się płyt winylowych. Jak dbać o czarne krążki, by zapewnić im jak najdłuższe życie, by jak najdłużej cieszyły nas dobrym dźwiękiem?

Przede wszystkim nie należy wystawiać ich na ekstremalne temperatury. Polichlorek winylu staje się plastyczny w temperaturze ok. 50 st. Celsjusza i jeżeli zostawimy płytę w samochodzie w upalny dzień, to krążek na pewno się odkształci. Gdy będzie bardzo zimno, zniszczeniu może ulec okładka. Dlatego najlepiej przechowywać płyty w temperaturze pokojowej, przy niezbyt dużej wilgotności powietrza. Takie warunki praktycznie każdy z nas ma w swoim domu.

A odtwarzając płyty należy traktować je z pewną nabożnością. Należy wyciągać je z kopert delikatnie, nie dotykając rowków. Winyl należy złapać za krawędź i środkową część. Należy również uważać na zarysowania. Największym wrogiem winyli jest niestety kurz. Są specjalne urządzenia, które powodują, że na płycie nie odkładają się ładunki elektryczne i dzięki temu nie osiada na niej kurz. A tak naprawdę, najlepiej po prostu przeczyścić płytę szmatką. Często albumy, które mają po 50 lat i są regularnie używane, brzmią jak nowe, właśnie dlatego, że właściciel o nie dbał.

Gramofonowi, na którym odtwarzamy płyty także należy poświęcić nieco uwagi.

Zgadza się, gramofon musi być odpowiednio dostrojony. Należy odpowiednio dostosować nacisk igły. Gdy będzie za dużo, płyta szybko się zniszczy. Również siły nacisku igły powinny być rozłożone równomiernie na obu stronach rowka płyty, żeby odtwarzanie kanałów było odpowiednie. Nie wolno robić tego, co kiedyś – by płyta dobrze grała, dociążało się igłę dwuzłotówką.

A zostając w temacie sprzętu – od czego zacząć przygodę z winylami? Konieczne jest od razu kupienie sprzętu za 10 tys. zł?

Absolutnie nie. Na początek spokojnie wystarczy ok. 1000 zł, w tej kwocie można kupić całkiem dobry sprzęt. Warto wybrać gramofon, który daje możliwość dostosowania parametrów, np. siły nacisku igły. W ogóle nie trzeba kupować sprzętu za 10 tys. zł. Tańszy w zupełności wystarczy. A jeżeli komuś spodoba się przygoda z płytami, to oczywiście można tę pasję rozwijać.

Ostatnie słowo do czytelników należy do Ciebie.

Dziękuję serdecznie za rozmowę, cieszę się, że mogłem choć trochę przybliżyć Wam świat winyli. Zapraszam serdecznie na wydarzenia, które organizujemy w Gliwicach. Warto wyjść z domu i uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych. Kto uczestniczy w kulturze, ten żyje podwójnie.

Również dziękuję za interesującą rozmowę.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera