Brugia - to wciąż brzmi dumnie, choć rozkwit tego flamandzkiego (dziś belgijskiego) miasta przypadł między XI a XV wiekiem. Mimo dramatycznych dziejów Flandrii, licznych wojen i okupacji, Brugia nigdy nie została jednak zniszczona, a rozległe zabytkowe centrum zachowało się nieomal w idealnym stanie. Ile mamy w Europie nienaruszonych czasem średniowiecznych układów miejskich? Według listy światowego dziedzictwa UNESCO, ledwie kilkanaście!
Jak teatralna scenografia
Kolebka flamandzkiego malarstwa i stolica wspaniałych koronek, kusi nie tylko setkami zabytkowych budynków i systemem kanałów, łączących ją z Morzem Północnym.
W porównaniu z kosmopolityczną i zróżnicowaną architektonicznie Brukselą czy wielkomiejską Antwerpią, spokojna starówka Brugii nie atakuje nadmiarem bodźców. Za to pobudza wyobraźnię.
Wąziutkie uliczki, koronkowe fasady kościołów i domów, przytulne kawiarenki sprawiają, że automatycznie przestajemy pędzić. Nie jest to zresztą możliwe z prozaicznego powodu. W zabytkowym centrum miasta praktycznie nie ma asfaltu, a bieganie po kocich łbach (nawet średniowiecznych!) zwyczajnie nie ma sensu. I dobrze. Zwalniając tempo, zyskujemy gwarancję, że nie przegapimy pięknej fasady czy urokliwego zaułka nad kolejnym kanałem.
Zabudowa starej Brugii jest szalenie malownicza i wygląda jak scenografia teatralna. Nie tylko w przenośni. Latem, w miejskich plenerach odbywają się przedstawienia i happeningi. Niestety, lato w Brugii jest kapryśne, bo panuje tu ciepły, ale wilgotny klimat morski.
Wenecja Północy za 6 euro
Brugia to gotyk, gotyk i... szczypta renesansu. O ile jednak w większości europejskich miast ten styl podziwiamy głównie w architekturze sakralnej, o tyle Brugia to także setki mieszczańskich kamieniczek, budowanych w średniowieczu przez bogacących się kupców.
Te domy, każdy inny, ciągną się wzdłuż uliczek miasta, ale także nad jego kanałami. To one stanowiły o bogactwie miasta, łączyły bowiem Brugię z Ostendą i Gandawą, czynią ją wielkim portem lądowym.
Kanały przecinają miasto misterną siatką, liczącą około 25 km, a brzegi sztucznej rzeki łączą romantyczne mostki.
Rejs po kanałach Brugii, nawet jeśli wpadniecie tu tylko na kilka godzin, jest obowiązkowy. W małych przystaniach szybko i tanio (6 euro) można wynająć łódkę z przewodnikiem. Popłyniemy między budynkami, których fasady odwrócone są w stronę wody, mijając m.in. klasztor beginek, szpital św. Jana (wiek XII) i zabytkowe spichrze. Potem łódka stanie i przewodnik obwieści: - A z tego okna skakał do kanału Colin Farrell, w filmie "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj"! Wyróżnienie całkowicie uzasadnione; po premierze filmu liczba turystów wzrosła w Brugii o 30 procent!
Zabytki klasy zerowej
Bogata, średniowieczna Brugia chętnie inwestowała w sztukę i kulturę. Mieszkańcy sprowadzali do miasta wybitnych artystów i architektów, nie szczędząc złota na wystawne budowle, malowidła i rzeźby. Oszczędzone przez czas, cieszą dziś oko przechodniów, zatykającą dech w piersiach ornamentyką i proporcjami. Nie przeoczymy ich, bo uliczki i place miasta krzyżują się przy tych reprezentacyjnych - Katedrze Św. Salwatora, Bazylice Świętej Krwi, gdzie wystawiana jest relikwia z fiolką krwi Chrystusa, przy ratuszu, obok hal targowych i w okolicach Kościoła Najświętszej Marii Panny, w której podziwiać można rzeźbę Michała Anioła. Wstępy do świątyń są bezpłatne, na ogół wolno też w nich fotografować.
Jeśli jednak jesteśmy w Brugii dłużej, warto wysupłać dodatkowe euro i obejrzeć zbiory któregoś z muzeów. Zgromadzone tu kolekcje trudno przecenić, pamiętając, że Brugia przez kilka wieków była najważniejszym ośrodkiem sztuki flamandzkiej, z Janem van Eyckiem na czele. Obrazy mistrzów można zobaczyć w Groeninge Muzeum (8 euro, są zniżki). Swoje muzeum ma też Hans Memling.
Upojny zapach czekolady
Ulice belgijskich miast pachną czekoladą, ale najmocniej chyba w Brugii, słynącej z wyrobu finezyjnych pralinek. Pełno tu małych cukierenek, w których mistrz ceremonii, w białych rękawiczkach, skomponuje zestaw czekoladek według twojego zamówienia. Wybierasz tylko bakalie lub nadzienie, a on zalewa je czekoladą w specjalnych foremkach. Ceny przystępne - paczuszka około 3 euro.
Drugim znakiem firmowym miasta są koronki, zwane brabanckimi na pamiątkę książąt Brabancji, mających w Brugii siedzibę.
Przez wieki zdobiły szaty europejskiej arystokracji, a i dziś uchodzą za symbol elegancji. Tkane (przy pomocy specjalnych kloców) cuda, osiągalne są jednak i dla zwykłego śmiertelnika, można jej bowiem kupić (w nieskomplikowanej wersji, zwanej "light") w sklepikach z pamiątkami. Są piękne, jak to miasto.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?