MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bruksela wywiera coraz większą presję na producentów aut. Koncerny mogą znów przerzucić koszty norm emisji na kupujących

Jerzy Mosoń
Jerzy Mosoń
Bruksela będzie srogo karać koncerny samochodowe, które nie zmniejszą emisji dwutlenku węgla, tak by mieściła się ona w restrykcyjnych normach. To może odbić się na końcowej cenie auta
Bruksela będzie srogo karać koncerny samochodowe, które nie zmniejszą emisji dwutlenku węgla, tak by mieściła się ona w restrykcyjnych normach. To może odbić się na końcowej cenie auta 123rf.com/profile_nitinut380
Ile trzeba będzie zapłacić za bezpieczny i wygodny samochód, czyli modnego w ostatnich latach SUV–a? Na pewno więcej niż chcielibyśmy wydać. Ale możliwe też, że znacznie więcej niż w tym roku, a przecież i teraz tanie nie jest. Wszystko to przez politykę klimatyczną Brukseli, która od 2025 r. względem norm emisji CO2 będzie jeszcze ostrzejsza. Czy to oznacza, że trzeba natychmiast pędzić do salonów? Niekoniecznie.

Spis treści

Jednym z najbardziej frapujących obrazków tegorocznego EURO w piłce nożnej jest brak reklam europejskich koncernów motoryzacyjnych, w tym nawet tych pochodzących z kraju gospodarza imprezy – Niemiec. Zamiast nich, na stadionach promuje się chińska konkurencja w postaci koncernu Build Your Dreams (BYD), który niedawno, za sprawą relatywnie niskich cen swych produktów, śmiało wkroczył na europejski rynek, dystansując europejską konkurencję, która zaczęła liczyć już każdy grosz. Ekspansja azjatyckich marek może jeszcze przyspieszyć, i to już na początku 2025 roku. Dlaczego?

Kary za wysoką emisję mogły zostać już uwzględnione – ceny rosną od kilku lat

Taka prognoza wiąże się z zaplanowanymi przez Brukselę karami finansowymi dla producentów, którzy zdecydują się wprowadzać na rynek auta niemieszczące się w restrykcyjnych normach emisji spalin. Wygląda bowiem na to, że ceny europejskich samochodów mogą dalej rosnąć, szczególnie tych największych. Ale czy na pewno tak się stanie?

Jak zauważa, Aleksander Mazan, dyrektor ds. Partnerstw Strategicznych w Superauto.pl.każdy wzrost wymagań nakładanych przez unijnego regulatora dotyczący producentów samochodów bez wątpienia przyczynia się do wzrostu cen aut. Zarówno wymagania techniczne, jak i system penalizowania wyższych niż dopuszczalne normy emisji CO₂ poprzez nakładanie kar finansowych na producentów bezpośrednio przyczyniają się do wzrostu cen samochodów, które ostatecznie odczują klienci – mówi ekspert.

Jak przypomina dyrektor Mazan, na lata 2025–2029 uchwalone zostało ograniczenie dopuszczalnej normy emisji spalin z 95 g CO₂/km na 93,6 g CO₂/km. – Co ciekawe, dla lekkich samochodów dostawczych do 3,5 tony, regulator zdecydował się względnej podejść do emisji CO₂/km i złagodził wcześniejsze restrykcje, podnosząc dopuszczalną normę z 147 g do 153,9 g. Niemniej jednak biorąc pod uwagę trend ostatnich lat, nie należy spodziewać się tego, aby w ciągu najbliższych czterech lat samochody były tańsze niż dotychczas – mówi ekspert.

Mając na uwadze dzisiejsze wysokie normy i jedynie kosmetyczne korekty wchodzące w życie od 2025 roku należy uznać, że większość producentów jest na nie już gotowa – komentuje Aleksander Mazan, dyrektor ds. Partnerstw Strategicznych w Superauto.pl.

Europejskie koncerny będą montować coraz mniejsze silniki do coraz większych aut

Najistotniejsze w dyskusji o wpływie europejskiego prawa na ostateczną cenę samochodu jest to, że nowe regulacje dotyczące emisji CO₂ (CAFE) przewidują opłatę/karę (nawet 5 tys. euro) za każdy sprzedany na rynku nowy samochód, który nie dostosuje się do restrykcyjnych wymagań. Jakie mogą być tego skutki? Niekoniecznie finansowe – tak twierdzi część ekspertów, którzy są przekonani o tym, że europejski management zdaje sobie sprawę z tego, że nie może ciągle podnosić cen i będzie szukał innych rozwiązań. Wśród nich jest tester aut Mirosław Wdzięczkowski (serwis auto-turystyka.pl i Robin Auto.tv.pl), który obawia się raczej, że podejście unijnych instytucji może wpłynąć na kontynuację polityki zmniejszania pojemności silników, a co za tym idzie także ich trwałości.

– Będziemy zaraz mieć w motoryzacji, tak jak w AGD, jednorazówki, których nie będzie opłacało się naprawiać, a to pozostawi jeszcze większy ślad węglowy – komentuje zawodowy kierowca.

Azjatyckie auta benzynowe i diesle wygrają z europejską konkurencją

Jeśli ktoś miał już styczność z jakimś dużym chińskim autem, o tradycyjnym napędzie benzynowym, ten wie, że za średnio 150 tys. zł można liczyć na jakość, którą europejski koncern oferuje za niemal dwa razy wyższą sumę. Można też zdecydować się na średniaka za 180 tys. zł.

Przy takiej różnicy nie ma mowy o wspieraniu przez ubożejącego Europejczyka tego, co krajowe, stąd zapewne niedawny pomysł Komisji Europejskiej, by wprowadzić cła na tańsze auta z Azji. Ale sprawa wcale nie jest przesądzona. Pekin już nauczył się stosować retorsje symetryczne, a kilka europejskich firm motoryzacyjnych już dobrze rozgościło się na tamtejszym rynku i chciałoby na nim pozostać.

Chińska konkurencja może wywołać efekt mrożący

Wobec coraz trudniejszej sytuacji na rynku motoryzacyjnym postanowiliśmy zapytać ekspertów i najbardziej zainteresowanych uczestników rynku, czy zdecydują się na podwyżki celem kompensaty wzrostu kosztów. Decyzja nie będzie łatwa, bo w ostatnich kilku latach, z powodu między innymi wzrostu kosztu zakupu surowców, ceny nowych, zachodnich samochodów już wzrosły, i to znacznie.

Możliwość dalszego podnoszenia cen bierze pod uwagę Mirosław Wdzięczkowski. Ale zwraca przy tym uwagę, że w obecnej sytuacji tanich, chińskich aut, byłoby to wielkie ryzyko dla europejskiej motoryzacji. Kierowca sugeruje nawet, że w kwestii strategii marketingowej możemy zostać pozytywnie zaskoczeni.

– Europejskie koncerny samochodowe, zamiast podwyższać ceny, mogą zacząć je obniżać, choćby po to, by odeprzeć pierwszy atak ze strony tańszej, chińskiej konkurencji, i zyskać na tym nieco czasu – sugeruje zawodowy tester.

Kierowca martwi się jednak, że nawet przy takim scenariuszu odbędzie się to kosztem jakości, czyli sprawności silnika. Przedstawia wizję, gdzie w testach spalania i emisji europejskie silniki będą trzymać wysokie normy, co można osiągnąć przy stałej, niewielkiej prędkości, ale przy jeździe bardziej dynamicznej, której test nie obejmie, spalanie będzie gwałtownie rosło. Wszyscy jednak będą zadowoleni, oczywiście z wyjątkiem samych kierowców.

A jak to wygląda z punktu widzenia koncernów?
Na pytania przesłane do Škody w sprawie ewentualnej zmiany strategi cenowej wobec bardziej wymagającej polityki klimatycznej, Julia Pawlak z działu marketingu tej firmy udzieliła odpowiedzi, którą cytujemy w całości:

– Poziom cen modeli marki Škoda uzależniony jest od wielu czynników i regulacje w ramach CAFE są tylko jednym z nich. Dlatego też jest jeszcze za wcześnie, aby móc określić, jak ceny naszych aut będą kształtowały się w przyszłym roku, szczególnie że każdy model traktowany jest indywidualnie. Nasze działania skierowane są na to, aby stabilizować poziom cen i unikać ewentualnych skokowych podwyżek – wyjaśnia Julia Pawlak, z działu marketingu Škoda, specjalistka ds. komunikacji.

Marka naszych południowych sąsiadów od dawna nie jest już tania

Czy to oznacza, że ulubione SUV–y Polaków, m.in. model Kodiaq będzie w przyszłym roku jeszcze droższy niż obecnie? Tego nie da się przewidzieć, tak jak jeszcze dekadę temu mało kto się spodziewał, że kiedyś za jakiś model tej marki przyjdzie zapłacić nawet ćwierć miliona złotych. Ale może koncern Volkswagena zaskoczy nas jakąś nową technologią (ostatnio Kodiaq pojawił się w wersji hybrydowej) albo zupełnie innym modelem? Oto co na ten temat mówi przedstawicielka Škody?

– Škoda posiada niezwykle zróżnicowane portfolio modeli, które pozwala klientom na znalezienie optymalnego dla nich rozwiązania i jednocześnie przygotowuje markę na nowe limity poziomu emisji. Pracujemy i planujemy na podstawie oficjalnie ogłoszonych limitów – dodaje Julia Pawlak.

Tyle od Škody. Dużo więcej powiedzieli nam Japończycy, ale nie ma się co dziwić – koncern Toyota od lat inwestuje w Polsce miliardy dolarów.

Japończycy mogą wygrać konkurencję zarówno z Europą jak i z Chinami

Toyota, który oprócz systematycznego rozwijania technologii hybrydowej ogłosiła w zeszłym roku zbudowanie silnika na amoniak, czyli na drugie po wodorze paliwo przyszłości. Jeśli prace rozwojowe tej jednostki napędowej okażą się sukcesem, to Japończycy nie będą mieć problemów z dostosowaniem się do unijnych norm emisji CO₂, a co więcej poradzą sobie także z chińską konkurencją oferującą auta na baterie i tradycyjne.

Robert Mularczyk PR Regional Senior ManagerToyota & Lexus Central Europe w odpowiedzi na pytanie o orientacyjny wzrost cen SUV–ów w przyszłym roku, powiedział, że firma nie ma jeszcze możliwości dokonania wyprzedzających wyliczeń. Szacunki nie są jednak optymistyczne.

–Tej wielkości samochody przy swoich obecnych poziomach emisji, które nawet w hybrydach przekraczają wymagany w regulacji CAFE 94 g/km CO₂, będą nas kosztować od 4 do może nawet 6 tys. euro kary. Dziś nie wiemy, jaką część tej kwoty uda nam się skompensować wewnętrznie (wziąć na siebie), a ile będzie musiało zostać dodane do ceny po styczniu 2025.
Oczywiście, te przewidywane wzrosty cen nie dotyczą wersji hybryda Plug-In C-HR i RAV4, których emisje są poniżej wymaganej normy (wszystko liczone zgodnie z cyklem pomiarowym homologacyjnym – WLTP) – komentuje Robert Mularczyk PR Regional Senior ManagerToyota & Lexus Central Europe.

Ekspert uważa, że zaostrzenie polityki kar za niedostosowanie się do norm jest nieuchronne, a w sprawie ewentualnych decyzji zakupowych stawia sprawę jasno:

– Obecnie w Toyocie dysponujemy czterema typami napędów nisko lub zeroemisyjnych (hybrydy, hybrydy plug-in, bateryjne auta elektryczne, wodorowe auta elektryczne). Toyota jest gotowa wprowadzać do oferty kolejne elektryki. Pytanie brzmi bardziej: kiedy Polacy będą gotowi kupować auta elektryczne (obecnie nie stanowią one nawet 4 proc. rynku sprzedaży nowych samochodów w Polsce)? – zastanawia się ekspert.

Mularczyk zwraca też uwagę na pewne bariery związane z popularyzacją samochodów elektrycznych, w tym: ich wysoka cena, brak sieci ładowania, niewielki zasięg i długi czas ładowania auta. – Dlatego w Toyocie „elektryki” będą wprowadzane szerzej od 2026 roku (wtedy zadebiutuje kilka nowych modeli, obecnie w ofercie aut osobowych jest jeden – BZ4X). Wtedy też zadebiutują nowe technologie baterii, pojawią się nowe rozwiązania platform podłogowych – zapowiada przedstawiciel Toyoty.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!

od 7 lat
Wideo

Materiał partnera zewnętrznego NBP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bruksela wywiera coraz większą presję na producentów aut. Koncerny mogą znów przerzucić koszty norm emisji na kupujących - Strefa Biznesu

Wróć na dziennikzachodni.pl Dziennik Zachodni