Fotoradary, atrapy policjantów stojących przy drogach i "czarne punkty" - to tylko niektóre "straszaki" na kierowców. Czy są skuteczne? O ile na atrapę policjanta kierowcy się nabierają, o tyle "czarne punkty" (miejsca szczególnie niebezpieczne na drogach) całkowicie im spowszedniały. I to nie tylko kierowcom. GDDKiA, która stworzyła drogowy program "czarnych punktów", uważa je już za przeszłość.
- Stawialiśmy takie znaki w czasach, kiedy trzeba było zareagować, zwrócić uwagę kierowców na najbardziej niebezpieczne odcinki, a nie mieliśmy środków, by zadziałać inaczej - mówi Marek Prusak, rzecznik katowickiego oddziału GDDKiA.
Ten sposób stosowany był w latach 1999-2005. - Formuła każdej akcji społecznej ma jednak to do siebie, że w końcu się wyczerpuje. I tak było także z tą akcją. Nie ma już potrzeby jej kontynuowania, ponieważ niemal wszystkie miejsca oznaczone "czarnymi punktami" zostały przebudowane bądź inaczej zostało tam poprawione bezpieczeństwo - dodaje Marek Prusak. - Docelowo wszystkie "czarne punkty" mają zniknąć, ponieważ zniknie zagrożenie dla kierowców w tych miejscach.
Wszyscy są zgodni co do tego, że "czarne punkty" sprawdzały się jako nowość. Wtedy działały. Potem kierowcy się przyzwyczaili i takie znaki nie robiły już na nich wrażenia. Czy wpłynęły na zmniejszenie liczby wypadków w tych miejscach?
- Trudno powiedzieć. Nie robiliśmy takich analiz - wyznaje aspirant Marzena Szwed z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.