Mieszkańcy mają wyroki eksmisyjne i są bez szans na lokale socjalne, bo miasto takich lokali nie ma. Ich rolę mają pełnić piwnice w spółdzielczych blokach. Władze Hutnika zdecydowały się na tę operację, ponieważ spółdzielnia jest w finansowych tarapatach, zaś lokatorzy są jej w sumie winni 8 milionów złotych. Tymczasem miasto nie wybuduje w tym roku żadnego lokalu socjalnego, choć 1000 mieszkańców domów należących do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej ma wyroki eksmisyjne.
Miasto nie ma wolnych lokali socjalnych, nie będzie też w tym roku ich budować
Kazimierz Jarosz, prezes RSM Hutnik, zapowiada, że władze spółdzielni nie cofną się przed eksmisjami. - Mamy przygotowane lokale w piwnicach. Wyprowadzki odbędą się zgodnie z prawem, z udziałem komornika i policji. Zdaję sobie sprawę, że ludzie będą się buntować. Jednak ci, którzy płacą czynsze, nie mogą w nieskończoność utrzymywać dłużników - podkreśla.
Lokatorzy Hutnika są podzieleni. Niektórzy pomysł eksmisji rodzin do piwnic uważają za szokujący, a inni uznają to za konieczność. - Z jakiej racji mam utrzymywać dłużników? Każdy ma takie same prawa i jeśli spółdzielnia musi, to niech ich lokuje w piwnicach - mówi Zygmunt Nowak, mieszkaniec Rakowa.- Tak nie powinno być, ci ludzie powinni chyba dostać od miasta mieszkania socjalne - twierdzi z kolei Stanisława Słowińska, która mieszka przy ulicy Wojska Polskiego.
Tymczasem w Częstochowie na liście osób z wyrokami eksmisyjnymi, czekających na lokale socjalne, widnieje tysiąc nazwisk, a 4 tysiące osób czeka na mieszkania zastępcze.
- Nie wiemy jak ten problem rozwiązać - rozkłada ręce Marek Krykowski z Zarządu Gospodarki Komunalnej TBS w Częstochowie.
Miasto nie ma wolnych lokali socjalnych. W dodatku w tym roku nie zbuduje nowych, więc kolejka oczekujących wydłuży się. - Nie ma co liczyć na nowe lokale socjalne - przyznaje Tomasz Jamroziński z biura prasowego Urzędu Miasta w Częstochowie. - W zeszłym roku oddaliśmy 20 mieszkań zastępczych przy ul. Waszyngtona.
Tylko właścicielom kamienic, w których mieszkali lokatorzy z eksmisjami i dla których gmina nie miała lokali socjalnych, miasto wypłaciło w zeszłym roku 806 tys. zł odszkodowań.
W kamienicy przy ul. Garncarskiej wciąż mieszkają rodzice Agnieszki Wojtali, którzy dostali wyrok eksmisyjny 9 lat temu. Boją się wizyt komornika. Dlatego w kwietniu (po okresie ochronnym) opuszczają mieszkanie na kilka tygodni. Córka z mężem i czwórką dzieci w 2006 r. wyprowadziła się. Już od 4 lat żyje z dziećmi w schronisku dla bezdomnych.
- Nasza gehenna trwa 9 lat. Wówczas rodzice i my złożyliśmy osobne wnioski o mieszkania socjalne - mówi Agnieszka Wojtala. - Obiecywano nam, że dostaniemy mieszkania. Czekamy do dziś.
Państwo Wojtalowie w przytulisku zajmują pokój, w którym jest jedno łóżko. Twierdzą, że ich dzieci przejmują złe nawyki od rówieśników. - Przecież nie mogę cały czas trzymać dzieci pod kluczem - mówi Wojtala.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?