Decyzja rządu o narodowej kwarantannie oraz informacje o zamknięciu stoków narciarskich i turystycznym lockdownie od 28 grudnia do 17 stycznia załamała beskidzkich właścicieli stacji narciarskich, hotelarzy i restauratorów. Wiele stacji narciarskich już naśnieżyło stoki i zaczęło sezon, a inne są w trakcie naśnieżania.
- Jesteśmy załamani. Rząd zabiera nam możliwość zarobkowania. Pozwolił, żebyśmy zainwestowali pieniądze w sezon narciarski, który otworzyliśmy trzy tygodnie temu. Łudziliśmy się, że będziemy pracować przez cały sezon zimowy. Zainwestowaliśmy pieniądze, zatrudniliśmy ludzi, daliśmy radę sprostać wymogom sanitarnym. A teraz przyszła decyzja, że musimy zamknąć stoki praktycznie w środku sezonu – mówi Rafał Barański ze stacji narciarskiej Skolnity w Wiśle. - Zastanawiamy się, co dalej? Wszystko stoi pod wielkim znakiem zapytania. Nie widzę tarczy kryzysowej, która zabezpieczyłaby stacje narciarskie. Oczekujemy konkretnych decyzji i ruchów ze strony rządu, które pozwolą nam patrzeć w przyszłość normalnie – dodaje.
Janusz Tyszkowski, prezes stacji Skolnity Ski & Bike Park w Wiśle nie ukrywa, że decyzje rządu są dla właścicieli stacji narciarskich tragiczne.
- Pozwolono nam działać. Mówiono, że możemy śnieżyć i przygotowywać stoki, bo ruch na świeżym powietrzu jest wskazany. A teraz zamykają stoki, bo... nie można się ruszyć. Co dalej? Czy przetrwamy to, czy też będą katastrofy i niektórzy ogłoszą upadłość? Mam nadzieję, że nas to nie spotka, że przetrwamy ten ciężki czas i że będziemy mogli spotkać się ze wszystkimi na stoku po 17 stycznia – mówi.
Karolina Cieślar z tej samej stacji wskazuje, że stacja zrobiła wszystko, co było do zrobienia w kwestii odpowiedzialności i bezpieczeństwa sanitarnego.
- Przygotowaliśmy się bardzo mocno. Dystans w kolejkach był zachowany, narciarze jeździli w maseczkach, policja i sanepid wspierali nas w pilnowaniu tego porządku. Wszystko było pod kontrolą, ludzie w końcu odetchnęli. A tu taka decyzja, która zwaliła z nóg nie tylko nas, ale i pracowników, którzy liczyli na dwa miesiące zarobku. Dla niektórych to praca sezonowa. A teraz, po świętach, nagle koniec pracy i żadnych pomysłów, co dalej. Jesteśmy załamani – przyznaje.
Nie przeocz
Tomasz Bujok, burmistrz Wisły przyznaje, że przed miejscowościami turystycznymi bardzo trudny czas. - Stało się to, czego się najbardziej obawialiśmy. Trudno oceniać te decyzje, bo nie mamy wielu danych jako samorządy i nie jesteśmy w stanie ocenić sytuacji epidemiologicznej. Dla nas wszystkich najważniejsze jest zdrowie i życie Polaków. Niemniej jednak trzeba sobie jasno powiedzieć: w tej sytuacji bez szybkiego, konkretnego wsparcia branży turystycznej, przedsiębiorców i samorządów miejscowości turystycznych, nie jesteśmy w stanie przetrwać – przyznaje burmistrz Bujok.
Decyzja rządu o narodowej kwarantannie uderza w całą branże turystyczną, nie tylko narciarską. Wojciech Rozkoszny, właściciel Rezydencji Pod Ochorowiczówką B&B w Wiśle przyznaje, że do końca miał nadzieję na wypracowanie sensownego kompromisu.
- To są fatalne wiadomości. Smutek przeplata się z poczuciem zawodu. Ten zawód to brak konkretnych planów rządu na pomoc dla przedsiębiorców turystycznych. Jesteśmy zamknięci niemal od początku listopada i większość firm nie zna warunków pomocy. W tarczy 5.0 i 6.0 wiele firm turystycznych zostało po prostu pominiętych. Drżymy o przyszłość tych przedsiębiorstw turystycznych i o przyszłość naszych rodzin – zaznacza.
Rozkoszny przypomina, że w takich miejscowościach jak Wisła i jej podobne, branża turystyczna działa w oparciu o sezon zimowy i letni. Jeśli jednego zabraknie, to osoby pracujące w turystyce są pozbawione pieniędzy nie tylko na działalność, czy inwestycje, ale przede wszystkim na utrzymanie rodzin. I to co najmniej na pół roku. - Pomoc finansowa ze strony rządu byłaby potrzebna już dzisiaj, a nie za kilka miesięcy –uważa.
Karolina Wantulok, prezes Wiślańskiej Organizacji Turystycznej, nie owija w bawełnę - sytuacja w Wiśle i innych miejscowościach turystycznych jest dramatyczna.
Zobacz koniecznie
- Jesteśmy źli. Nie akceptujemy wprowadzenia zakazów w takiej postaci. Zamknięcie hoteli, wyciągów, gastronomii i infrastruktury okołoturystycznej, to ostateczny cios po którym większość rodzin utrzymujących się z turystyki nie podniesie się – uważa.
Zaznacza, że specyfika Wisły to w większości małe, rodzinne firmy, w których główne źródło dochodów stanowią wpływy z turystyki. - To kolejny cios rządu skierowany w naszą branżę. To zapowiedź kompletnej zapaści gospodarki i pogłębienia frustracji, co spowoduje tragiczne skutki społeczne. Czekamy na zmianę tej decyzji, albo konkretne wsparcie rządu – dodaje.
Karolina Szeja ze znanej w Beskidach Cukierni „U Janeczki” w Wiśle przyznaje, że informacja o narodowej kwarantannie pozbawiła całkowicie nadziei, że uda się odrobić straty, jakie cukiernia ponosi od końca października, gdy działalność gastronomiczna została ograniczona. - Naszymi głównymi gośćmi są turyści, oni jednak w tym sezonie zimowym nie przyjadą do nas, bo wyciągi, hotele i cała infrastruktura turystyczna zostaje. To dramat, nie wiemy, co dalej – mówi.
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?