Dlaczego ekologia w Polsce się nie opłaca?

Teresa Semik
FOT. www.mos.gov.pl.
Z Bernardem Błaszczykiem, wiceministrem środowiska, rozmawia Teresa Semik

Do końca 2010 roku Polska musi zredukować ilość odpadów komunalnych, składowanych na wysypiskach śmieci, z 95 do 75 proc. Takie podjęliśmy zobowiązanie, wstępując w 2004 r. do Unii Europejskiej. Czy mamy jeszcze szansę, by się z tej deklaracji wywiązać?

Jest to dość trudne do osiągnięcia. Będziemy rozmawiać z Ko-misją Europejską, czy w stosunku do Polski nie mogłaby zastosować pewnych wyjątków. Będzie z tym kłopot, bo dyrektywy unijne są jednoznaczne - składowanie odpadów jest najmniej pożądaną metodą. Polska ma obowiązek wprowadzić do 2010 r. takie rozwiązania, aby tylko 75 proc. tych odpadów trafiło na składowiska, w dodatku w stosunku do masy wytworzonej w 1995 r. Do 2013 r. ta ilość odpadów musi być zmniejszona do 50 proc., a do roku 2020 do 35 proc.

Jeśli nie zdążymy, to co nam grozi?

Kara 200 tys. euro za każdy dzień zwłoki.

Ile?!

200 tys. euro za każdy dzień zwłoki. Suma jest, niestety, znaczna. Będą to dość trudne rozmowy, ale spróbujemy.

Od 2004 roku mieliśmy trochę czasu, pięć lat, jednak nic nie zrobiliśmy. Nadal na wysypiska trafiają prawie wszystkie nieczystości, jakie wytwarzamy w gospodarstwach domowych. Segregacji podlega około 3 proc. odpadów. Dlaczego zmarnowaliśmy tyle czasu?

Poprawy sytuacji w systemie gospodarowania odpadami nie przyniesie drobny zabieg. Potrzebne są kompleksowe rozwiązania, które określą na przyszłość, jakie zastosujemy technologie (których nie mamy), ile odpadów będziemy segregować, odzyskiwać i unieszkodliwiać. Są miasta, np. Żywiec, gdzie już wprowadzono w miarę modelowe systemy odbioru odpadów.

Co wcale nie znaczy, że żywieckie lasy nie są zaśmiecone.

Oczywiście, bo świadomość ekologiczna nadal nie jest najlepsza. Potrzebne są programy informacyjno-edukacyjne, uświadamianie mieszkańców, żeby dla ekologii zrobili coś więcej, choćby segregowali odpady.

Chętnie włączyłabym się do selektywnej zbiórki, ale w Katowicach niktnie chce ode mnie śmieci posegregowanych.

Nie może pani za to winić ministerstwa, bo to jest podstawowe zadanie samorządu. Widać gminie się to nie opłaca.

Czy selektywna zbiórka odpadów sprawdza się w kryzysie?

Nikt nie chce makulatury, tworzyw sztucznych, nawet szkła. Mamy rzeczywiście poważne problemy z przekazywaniem odpadów do dalszej utylizacji. Niestety, nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie wystąpiły optymistyczne zmiany.

Alternatywą dla składowisk, często nieszczelnych, zagrażających środowisku, są nowoczesne spalarnie. Jakie Polska ma szanse na te inwestycje?

Bez spalarni nie będzie możliwe wypełnienie zaleceń Unii, dotyczących ograniczenia ilości składowanych odpadów. To zadanie priorytetowe. Planujemy zbudować w kraju 12 spalarni, ale na tę chwilę stan zaawansowania prac jest niewielki, na etapie społecznych konsultacji. Najbliżej inwestycji jest Kraków, gdzie wskazano lokalizację w Nowej Hucie. Również Górnośląski Związek Metropolitalny rozpoczął przygotowania do termicznej utylizacji odpadów. Wskazany został teren pod budowę spalarni w Rudzie Śląskiej, w miejscu dawnej koksowni Walenty Wawel. To całkiem rozsądne miejsce.

Wszędzie, gdzie planowano spalarnie, ludzie protestują.

Powszechna w Polsce opinia, że są to instalacje szkodliwe dla środowiska, nie jest prawdziwa. Zbudowana zgodnie z unijnymi standardami jest mniej uciążliwa niż niejedna elektrociepłownia. Francja ma 120 spalarni, Niemcy 80, Austria 20. Polska tylko jedną, w Warszawie.

Spalarnie, przynajmniej te na Śląsku, nie powstaną przed 2013 rokiem. Co do tego czasu?

Mamy w kraju ponad 750 składowisk odpadów, w tym ok. 350 wymaga pilnej modernizacji. Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej może partycypować w tych kosztach. Potrzebne są chęci, żeby tę sytuację zmienić. Są też środki unijne na realizację inwestycji wykorzystujących nowoczesne technologie odzysku i unieszkodliwiania odpadów.

Czy dużo odpadów trafia do Polski z zagranicy?

Nie są to duże ilości, ok. 5 proc. Na ich przywóz musi wyrazić zgodę Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Teraz jednak, ze względu na trudną sytuację, weryfikowane są pozwolenia wydane wcześniej.

Strefa Biznesu: Wypalenie zawodowe coraz większym wyzwaniem dla firm

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gandharwa
Wiceminister zapomniał dodać, że zapisy Ustawy o odpadach (art.16) mówiący o obowiązku ograniczania odpadów biodegradalnych jest od roku 2001, trzy lata przed wejściem Polski do UE.

Do końca roku 2010 (kiedy mija pierwszy termin w myśl dyrektywy 1999/31/UE) mieliśmy więc 9 lat. Jak do tej pory nie daliśmy sobie rady, dlaczego Unia ma nam uwierzyć, że ministerialne nieroby ten stan zmienią?

Co do spalarni, to będzie wielka chryja: Polska dostała u UE na lata 2007-2013 1,4 mld EUR właśnie na to, by tych biodegradalnych było składowanych mniej a opakowania podlegały odzyskowi energetycznemu i recyklingowi materiałowemu. Z tej sumy w ministerstwie dano 1 mld na 10 spalarni, które zutylizują 2 mln ton śmieci. Pozostałe 11 mln ton z braku środków, bo przecież pójdą w 70% na drogie spalarnie, będzie lądować na wysypisku po staremu.

Unia w trakcie kontroli poprosi o raport dla CAŁEGO kraju, a nie dla konkretnych miast. W roku 1995 wyprodukowaliśmy 4,38 mln ton odpadów biodegradalnych. W roku 2010 możemy maksymalnie 75% tej kwoty czyli 3,28 mln ton. Aktualnie wyrzucamy na składowiska 13 mln ton odpadów, których ilość biodegradalnych wynosi między 57 a 64% stosunku masowego.
Pozostałe 11 mln ton jakie nie trafią do spalarni dają nam 6,27 mln ton odpadów biodegradalnych. A możemy jedynie 3,28 mln.

Patrząc na naszą krajową kwotę recyklingu ( 6% ) prorokuję, że mimo wybudowania spalarni i tak zapłacimy te 200 tys EUR za każdy dzień, i będzie wstyd za dychę na całe UE.

Jak wydać unijne pieniądze i zapłacić unijną karę? Odpowiedź znajdzie się tylko w Polsce.
Wróć na dziennikzachodni.pl Dziennik Zachodni
Dodaj ogłoszenie