W latach 1970-78 chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 2 w Blachowni. W szkolnym gabinecie trzy razy w tygodniu przyjmował uczniów pediatra, doktor Lewandowski, higienistka codziennie była do dyspozycji uczniów, a do tego, ku przerażeniu dziatwy, gabinet dentystyczny pracował na pełnych obrotach. Gabinet był bardzo dobrze wyposażony, wystarczy wspomnieć, że ok. 1974 roku sprowadzono tam wiertarkę szybko-obrotową, absolutną nowość w polskich realiach.
Szkolny gabinet tym sprzętem bił na głowę nawet okoliczne prywatne przychodnie. A dla nas, uczniów, leczenie było mniej bolesne i całkowicie darmowe. Pani doktor Kotusiewiczowa prowadziła też profilaktyczną akcję zwalczania próchnicy - dostawaliśmy tabletki chroniące przed tą przypadłością.
Nasza higienistka, pani Mikołajczyk, potrafiła zaradzić, gdy bolał brzuch, opatrywała drobne skaleczenia, ale przede wszystkim organizowała szczepienia dzieci i przeprowadzała kontrole czystości włosów i skóry.
Jeśli nawet pojawiało się ognisko wszawicy, problem szybko był rozwiązywany. Każdy uczeń miał wówczas kartę zdrowia, do której wpisywano przebyte choroby, aktualizowano wagę i wzrost, wyniki badań i obowiązkowych prześwietleń płuc. Taka dokumentacja była prowadzona także w szkołach średnich. Dziś o opiece made in PRL rodzice mogą tylko pomarzyć.
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?