Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzielnica Maczki w Sosnowcu powoli odkrywa swoje fascynujące tajemnice

Tomasz Szymczyk
Sosnowieckie Maczki to dzielnica pełna wspaniałej historii, która ciągle jest odkrywana. Archeolodzy znaleźli tutaj grób księdza prawosławnego i mogiłę żołnierzy Armii Czerwonej

Stanisława Zycha w lutym skończyła 98 lat. O Maczkach wie wszystko. Mieszka tutaj od urodzenia. Przyszła na świat na Starych Maczkach. Do właściwych Maczek przeniosła się tuż przed wybuchem II wojny światowej. Relacjonuje: - Przed samą wojną były ćwiczenia. W Szczakowie było wojsko i oni mieli ćwiczenia. Strzelali tymi ślepymi nabojami, a przed samą wojną to już strzelali prawdziwymi. I poszedł taki łebek. Znalazł jeden wystrzał dobry. Wziął przy oknie i młotkiem rąbnął. Wybuchnęło, zapaliła się firanka i pół Starych Maczek się spaliło. Panie, jaki pożar! - wspomina.

Maczkowianka bardzo dobrze pamięta prawosławną cerkiew, która stała tutaj jeszcze w latach 50. - Bardzo ładna na niej kopuła była. Ona chyba była pozłacana, bo Rosjanie dużo złota mieli. Nie chodziliśmy do cerkwi, bo nam nie było wolno, ale ja byłam ciekawa i byłam w środku. Ołtarz bardzo ładny. Oni bardzo o to dbali - opowiada pani Stanisława.

Cerkiew pw. św. Aleksandra Newskiego w ówczesnej Granicy powstała na przełomie lat 70. i 80. XIX wieku. Rosjan było tu sporo, urzędników, celników czy kolejarzy. Wszak stacja kolejowa, ostatnia w Kongresówce na słynnej Drodze Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, była swego czasu jednym z najważniejszych punktów na mapie Imperium Rosyjskiego. To stąd z Rosji wyruszało się w podróż do Europy. To tutaj pociągi przyjeżdżały tak długie, że maczkowski peron do dzisiaj uchodzi za najdłuższy w Europie. Wreszcie to tutaj w budynku dworca zorganizowano specjalne apartamenty dla podróżujących koleją członków rodziny carskiej. Cerkiew razem ze stacją i komorą celną były ogrodzone. Rok 1914 był jednak i dla przyjezdnych, i dla miejscowych kresem tego świata.

- Przypomina mi się, jak ojciec mówił: za cara Mikołaja była kiełbasa i jaja, a za cara Franciszka nie było co wsadzić do pyska. Bo jak car odszedł, to przyszli Austriacy i bieda - wspomina pani Stanisława.

Znaleźć ślady cerkwi

To właśnie dawna cerkiew była jednym z powodów, dla którego w Maczkach rozpoczęły się niedawno wykopaliska archeologiczne. W miejscu prawosławnej świątyni ma powstać parking dla przyszłych studentów Politechniki Śląskiej. Działka przy ulicy Krakowskiej mieszkańcom dzielnicy przez wiele lat służyła jako zwykłe boisko.

- Tyle lat grało się tutaj w piłkę, a człowiek nawet nie wiedział, że tu takie rzeczy są pod ziemią - kręcą dzisiaj głowami.
Cerkwi nie trzeba było długo szukać. Wystarczyło zdjąć kilkucentymetrową warstwę ziemi i światło dzienne ujrzały jej fundamenty. Szybko pojawiła się też pierwsza niespodzianka - lotka od moździerza. Dla tych, którzy znają historię, to jednak nic dziwnego. W styczniu 1945 roku odbyły się tu zacięte walki między Niemcami a Rosjanami.

- Wojnę to przeżyliśmy bardzo. Jak trzaskali wtedy! Tu Niemcy, tam Rosjanie. Strzelali przez stację, a ludzie musieli iść do piwnicy, bo co było zrobić? - wspomina pani Stanisława.

Podczas przechodzenia frontu została uszkodzona również cerkiew. Mieszkańcy Maczek z okresu powojennego pamiętają już tylko ruiny.

- Wtedy cerkiew ostrzelali i zostały już tylko zgliszcza. Szyby wypadły, ale dach jeszcze był. Stała pootwierana. Co się dało, zostało przeniesione do kaplicy przy kościele - wspomina Elżbieta Brzozowska, córka pani Stanisławy.

Czyj to grobowiec?

Im głębiej, tym ciekawiej - tak swoją pracę opisać mogą ci, którzy pracowali przy pracach archeologicznych w Maczkach. Już na początku w jednym z wykopów znaleziono ziemię, która różniła się od pozostałej, co mogłoby wskazywać na dawne groby.
- Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy są to jamy związane z pochówkami - mówiła wtedy Katarzyna Sobota-Liwoch, archeolog z Muzeum w Sosnowcu, która kierowała wykopaliskami.

A o tym, że jakieś groby mogły tu być, świadczą przekazy mieszkańców Maczek o pochówkach żołnierzy, niemieckich lub radzieckich, którzy zginęli tu w styczniu 1945 roku.

Ich nie udało się odnaleźć, chociaż znaleziono jamy, które kiedyś mogły być grobami. Ciała żołnierzy mogły być później ekshumowane.

To jednak czerwonoarmiści

Okazało się jednak, że wraz z każdą łopatą ziemi sprawa coraz bardziej się wyjaśnia. W pewnym momencie jeden z pracowników pomagającego przy wykopaliskach Miejskiego Zakładu Usług Komunalnych w Sosnowcu natrafił na cegłę. W innym wykopie, położonym bliżej torów, pracownicy znaleźli podobne cegły, które przykrywały stary kabel.

- Tak się kiedyś robiło - tłumaczą.

Skoro są cegły, to kopać trzeba ostrożniej. Okazuje się, że to grobowiec, a w środku jest cynowa trumna. Ekscytacja w eksploratorach wzrasta coraz bardziej. Do momentu dotarcia do środka grobowca było jednak jeszcze wciąż bardzo daleko. Dlaczego? Poprzez kolejne niespodzianki.

Coraz ciekawsze doniesienia o odkryciach zwabiły na Maczki urzędników, dziennikarzy, ale i mieszkańców dzielnicy. Tych trochę starszych, którzy pamiętają jeszcze cerkiew, i tych trochę młodszych, dla których to tylko boisko.

A ziemia, jak się okazuje, kryje jeszcze następne zagadki.

Przy odkopywaniu grobowca pokazywały się kości. Ludzkie. Były też guziki czy monety, po których można poznać, że to szczątki czerwonoarmistów. Zginęli - jak to na froncie - z bronią w ręku. Gdy spora grupka widzów przyglądała się pracy archeologów, policjanci nagle nakazali wszystkim odejść 150 metrów od wykopu.

- Granaty! - powiedzieli krótko, lecz dobitnie, i zaraz ogrodzili teren biało-czerwoną taśmą.

Takie znalezisko to przerwa w wykopaliskach. Przerwa liczona nie w godzinach, ale dniach, bo poczekać trzeba na saperów. Gdy żołnierze przyjechali, okazało się, że w wykopie znajdują się cztery granaty i prawie 430 pocisków.

Udało się również znaleźć szczątki piętnastu żołnierzy Armii Czerwonej. Pewno "propawszych biez wiesti", bo przez 70 lat, które minęły od końca wojny, nie znaleźli się ani wśród żywych, ani na żadnym z cmentarzy żołnierzy radzieckich.

Co ciekawe, takich pochówków w Maczkach było więcej. Ciała niektórych żołnierzy jednak ekshumowano. Tych - pozostawiono.

Bo wiedzieć trzeba, że ta część Maczek wyglądała w 1945 zupełnie inaczej.

Nie było jeszcze ulicy Krakowskiej, a między cerkwią a plebanią znajdowała się niewielka górka, podobnie jak w kierunku kolejowej nastawni.

- Pamiętam jeszcze, że były tam groby żołnierzy. Gdy chodziłam do szkoły, szliśmy tam i składaliśmy wieńce - wspomina Elżbieta Brzozowska.

Potem ciała żołnierzy zostały przeniesione, najprawdopodobniej do wspólnej mogiły przy pomniku w Ostrowach Górniczych.

Kim jest ten mężczyzna?

Dopiero w ostatni poniedziałek udało się otworzyć tajemniczy grobowiec. Widać, że cynową trumnę nadgryzł ząb czasu. Widać też, że swego czasu ktoś tę mogiłę ograbił.

Obserwowałem tę sytuację osobiście. Wszyscy są w specjalnych maseczkach na twarzach. Ostrożności nigdy za wiele. Najpierw z krypty zostaje wyciągnięte wieko z prawosławnym krzyżem. W środku widać piach, ale też podeszwy butów, resztki czapki i krzyż trzymany w ręce.

- To kapłan. Na głowie ma charakterystyczne nakrycie głowy, czyli kamiławkę - potwierdza przypuszczenia ksiądz Mikołaj Dziewiatowski z sosnowieckiej parafii prawosławnej pw. Świętych Wiery, Nadziei i Luby i Matki ich Zofii.

Dno trumny jest w o wiele gorszym stanie. By je wyciągnąć, pod spód trzeba podłożyć drabinę. Inaczej całość mogłaby się rozpaść.

Dla Katarzyny Soboty-Liwoch takie odkrycie to rewelacja. - Przede wszystkim nie spodziewaliśmy się tej krypty i to już było zaskoczenie. Niespodzianką była także trumna znajdująca się w środku. Pochówek częściowo jest zachowany w formie zmumifikowanej, a częściowo w szkieletowej - opowiada. - Sposób pochówku świadczy o tym, że mógł to być bardzo ważny duchowny - podkreśla.

Kim był zmarły? Skąd pochodził? Kiedy zmarł? Na te pytania nikt jeszcze nie zna odpowiedzi, chociaż wielu chciałoby rozgryźć tę tajemnicę do końca. Może pomogą archiwa. Akta stanu cywilnego z maczkowskiej cerkwi znajdują się w Archiwum Państwowym w Katowicach. Być może informacji trzeba szukać też w archiwach miejskich Sosnowca, Dąbrowy Górniczej czy Sławkowa.

Nigdy nie wiesz wszystkiego

Maczki to bez wątpienia jedno z najbardziej klimatycznych miejsc w Zagłębiu. Mimo upływu lat, zachowało się tutaj dużo budynków pamiętających czasy Granicy z oryginalnym dworcem z połowy XIX wieku.

Niestety, stosunkowo niedawno została wyburzona oryginalna komora celna i koszary carskie. Jak się jednak okazuje, Maczki wciąż kryją w sobie sporo tajemnic. Archeolodzy mają tutaj wrócić. Co jeszcze odkryją?

Patriarcha pyta Urząd ds. Wyznań o rozbiórkę cerkwi, ale nikt nie wie, kto wydał taką decyzję...

Zachowała się prowadzona w 1956 roku korespondencja pomiędzy metropolitą warszawskim i całej Polski Makarym a Urzędem ds. Wyznań w sprawie wyburzenia cerkwi w Maczkach.

"Miejscowa ludność z powodu rozbiórki tak pięknej świątyni była bardzo oburzona. O tym, kto wydał zarządzenie na rozbiórkę tej świątyni, podobno nie wiedzą ani w Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej w Maczkach, ani w Wydziale ds. Wyznań w Stalinogrodzie, ani referent wyznaniowy w Będzinie. Ten ostatni, podobno, dowiedział się o rozbiórce świątyni post factum" - pisał metropolita.

W odpowiedzi Wydział ds. Wyznań Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, już w Katowicach, pisze, że cerkiew w początkach 1955 roku rozebrała jednostka wojska ze Szczakowy bez powiadomienia rady narodowej w Maczkach ani wydziału w Katowicach. "Na czyje polecenie - nie ustalono" - czytamy w piśmie.

Władze informowały wówczas metropolitę, że jeden z pracowników spółdzielni rolniczej we Włodowicach w powiecie zawierciańskim za rozbiórkę cerkwi w Maczkach i "podobne rozbiórki w skali krajowej" został osadzony w więzieniu we Wrocławiu. Mężczyzna ten sprzedawał okolicznym mieszkańcom cegłę z rozbiórki cerkwi.

Cerkwie w Sosnowcu

Cerkiew prawosławna w Maczkach była pierwszą cerkwią na terenie dzisiejszego Sosnowca. W latach 1888-1889 zbudowano funkcjonującą do dziś cerkiew pw. Świętych Wiery, Nadziei i Luby i Matki ich Zofii przy ul. Kilińskie-go w centrum Sosnowca. W 1906 r. otwarto z kolei największą świątynię pod wezwaniem św. Mikołaja Cudotwórcy, bezmyślnie zburzoną w drugiej połowie lat 30. przez władze. W początkach XX wieku w Sosnowcu żyło kilka tysięcy prawosławnych. Cerkwie funkcjonowały także w innych zagłębiowskich miastach: Będzinie, Dąbrowie Górniczej czy Olkuszu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!