Nie ma Wigilii bez choinki. W roli świątecznego drzewka najlepiej sprawdzają się jodły i świerki. Wśród tych ostatnich prawdziwym "królem" jest świerk istebniański. Jak sama nazwa wskazuje, rośnie on w okolicach Istebnej, a także (co mniej oczywiste) w Szwecji, Francji oraz Niemczech.
Rodzima enklawa wśród lasów z alpejskiego importu
Świerk jaki jest, każdy wie. W praktyce jednak, jak tłumaczą naukowcy i leśnicy, świerk świerkowi nierówny. Większość lasów porastających dziś Beskidy to spuścizna po XIX stuleciu, gdy tymi ziemiami rządzili Habsburgowie. A że ówczesne hutnictwo potrzebowało surowca do opalania pieców, to rozpoczęto zakrojony na szeroką skalę program sadzenia świerczyn. Dlaczego akurat ich? Bo szybko rosną, a w całym tym eksperymencie chodziło właśnie o tempo "produkcji".
Habsburgowie sięgnęli jednak po szczepy świerków alpejskich i to właśnie "potomkowie" tamtych drzew porastają dziś Beskidy. Wyjątkiem są tylko okolice Istebnej.
- Tam ostała się taka enklawa świerków, które rosły na tym terenie wcześniej - mówi prof. Adam Rostański, botanik z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego.
Jak dodaje, świerki z Istebnej były lepiej przystosowane do miejscowych warunków i to sprawiło, że w lepszej kondycji przetrwały do naszych czasów, czego nie można powiedzieć o następcach świerków alpejskich, które na potęgę są dziś wycinane, bo nie radzą sobie z suszą, porywistymi wiatrami i plagą korników.
Szwedom daliśmy sadzonki. Dziś mają własne plantacje
Leśnicy już dawno zorientowali się, jakim skarbem jest świerk z Istebnej. Także ci z innych regionów Polski i Europy. Nasiona i sadzonki beskidzkich iglaków trafiły już do ponad 100 nadleśnictw w całej Polsce.
- W latach 70. XX wieku wysyłaliśmy je także do Szwecji i Francji - przypomina Zenon Rzońca, zastępca nadleśniczego w Wiśle.
Dziś do tamtych krajów istebniańskie świerki już nie są wysyłane. - Szwedzi założyli plantacje i dziś mają już własne nasiona, więc nas o nie przestali prosić. Z Francuzami też kontakt się urwał - przyznaje Rzońca.
Nowe kierunki eksportu pojawiły się jednak tuż za naszą zachodnią granicą.
- W ostatnich latach regularnie wysyłamy sadzonki świerka istebniańskiego do niemieckiego Sauerlandu. Głównie do rolników, którzy chcieliby zagospodarować tereny, już niewykorzystywane pod uprawy - wyjaśnia Rzońca.
Zamówień na przyszły rok leśnicy jeszcze nie podpisali, ale jak tłumaczą, na to jeszcze przyjdzie czas. - Takie rozmowy zawsze prowadzi się zimą - dodaje Rzońca.
W tym roku żniw nie było, ale bank i tak jest pełen
Mimo międzynarodowego zainteresowania istebniańskim świerkiem, beskidzcy leśnicy jak ognia unikają słowa "eksport". Podkreślają, że produkują przede wszystkim na własne potrzeby i dopiero po ich zaspokojeniu mogą ewentualną nadwyżkę sadzonek czy nasion (nie jest ona zbyt duża) przekazać zainteresowanym w kraju i za granicą (w takiej właśnie kolejności). Skąd biorą się jednak owe nadwyżki?
Ano z banku. Nie, to nie jest pomyłka ani żart. W położonej na terenie Trójwsi Jaworzynce działa najprawdziwszy Bank Genów Świerka. To właśnie do niego trafiają nasiona zebrane z szyszek najbardziej dorodnych i najzdrowszych świerków. Po wysuszeniu lądują w specjalnych lodówkach, gdzie w temperaturze -20 stopni Celsjusza mogą przeleżeć nawet 20 lat! Jak zastrzega Zenon Rzońca, nie każdego roku odbywają się szyszkowe żniwa. W tym roku, który akurat kończymy, urodzaju nie było, a zatem leśnicy zrezygnowali z pozyskiwania świerkowych nasion.
- Nie przejmujemy się tym jednak. Obecnie mamy w banku ok. 300 kilogramów nasion, a z jednego ich kilograma można uzyskać ok. 60 tysięcy sadzonek. Na obsianie jednego hektara lasu potrzeba od 4000 do 4500 sadzonek - wylicza Zenon Rzońca.
Zaraz, zaraz, to ile lasu można obsadzić dzięki zapasom zgromadzonym w Banku Genów? Rozwiązanie tego równania pozostawiamy już Państwa dociekliwości.
Materiał na skrzypce? Nie, to melodia przeszłości
Jak widać, dziś najlepsze z beskidzkich świerków stanowią przede wszystkim źródło cennego materiału genetycznego. W przeszłości jednak były wykorzystywane do wielu innych celów. Legenda ludowa głosi, że podczas II wojny światowej Niemcy budowali z nich kadłuby swoich łodzi podwodnych.
Z całą pewnością do budowy instrumentów smyczkowych (ze względu na ich właściwości rezonansowe) beskidzkich świerków używali lutnicy. Tyle że - jak podkreśla Dariusz Korcz, doświadczony lutnik, a zarazem dendrolog - dziś to już melodia przeszłości.
- Jeszcze 20 lat temu zdarzało się wykonywać instrumenty z beskidzkich świerków. Nie były rewelacyjne - na przykład takie, jakie można zbudować ze świerków z Mołdawii - ale miały klasę tych produkowanych ze świerków z Tyrolu - mówi Dariusz Korcz.
Plagi, z jakimi zmagają się jednak beskidzkie świerczyny, a co za tym idzie masowe ich wycinanie, sprawiły jednak, że drzew o odpowiednim wieku - czyli powyżej 100 lat - praktycznie już nie ma. Na pewno nie ma ich na tyle, by mogli po nie sięgać lutnicy.
*Najpiękniej oświetlone miasto na święta. Które? ZOBACZ TUTAJ
*Niesamowite zdjęcia nocne Katowic. Tomasz Kozioł pokazał Katowice, jakich nie widzieliście [ZDJĘCIA]
*Morderstwo w Katowicach na Tysiąclecia: Marta wołała o pomoc. Przed kim uciekał Dawid?
* Szalony kierowca toyoty yaris z Będzina zajeżdża drogę i strzela! [FILM Z KAMERKI, ZDJĘCIA]
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?