Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Przemysława Miśkiewicza: Zło absolutne i prawda objawiona

Przemysław Miśkiewicz
Czy w dniu dzisiejszym może być inny tekst? Oczywiście, że tak, ale ten dzień jest dla mnie i wielu z nas bardzo ważny. O ile jakiekolwiek złudzenia jeszcze były, to od 16 grudnia 1981 roku już ich nie ma. A właściwie inaczej - mord na KWK Wujek był potwierdzeniem tego, co czuliśmy wcześniej. Komunizm jest złem absolutnym.

Do Katowic przyjechałem na studia jesienią 1980. Miałem niewiele ponad 18 lat, kiedy zamieszkałem w akademiku i zacząłem samodzielne życie. Dla młodego chłopaka, jedynaka, wychowywanego głównie przez dziadków, dość szokujący moment. Nagle wszystkie bariery znikają i można wszystko. Imprezować, nie wywiązywać się z żadnych obowiązków i praktycznie zmierzać ku samounicestwieniu. I pewnie tak by się to skończyło i nigdy bym tych słów nie miał okazji napisać, gdyby to nie był rok ów - jak to w XII księdze Pana Tadeusza pisał Adam Mickiewicz.

Mam dwójkę dorosłych dzieci, którym starałem się przekazywać historię naszej walki, istotę komunizmu i pokazywać, czym był ruch Solidarności. Przekazywać to jedno, a przekazać to drugie. Wielokrotnie wydaje nam się, że wszyscy wszystko wiedzą, że są oczywistości, że KWK Wujek, dziewięciu zabitych, krzyż pod kopalnią. Ile można o tym mówić, już tylko możemy zrazić młodych do tematu. Rozmowa sprzed miesiąca, z moim synem Tadeuszem, mądrym 25-latkiem, pokazała, że trzeba. Trzeba przypominać, czym była Solidarność i czym była komuna. Czym była walka, a czym zaprzaństwo. I dlaczego obecnie każdy może wyśmiewać wszystkie wartości, o które wtedy walczyliśmy i nic mu za to nie grozi. Bo niestety dla młodych to są prawdy objawione, które do niedawna były kwitowane krótkim: tata nie truj.

Czym była Solidarność? Najczęściej można spotkać się ze stwierdzeniem, że był to ruch społecznego sprzeciwu przeciw komunistycznej rzeczywistości. Jednak, każdy, kto wtedy w jakiś sposób w tym uczestniczył, ma swoje wspomnienie i definicję. Dla mnie była kolorem, głównie biało-czerwonym, czymś, co w komunie nie miało prawa zaistnieć. Bo komuna nie znosiła niezależności. W Korei Północnej do dzisiaj wszyscy noszą takie same mundurki, w Chinach też do niedawna tak było. W Europie Wschodniej aż takiej unifikacji nigdy nie próbowano wprowadzić, jednakże szarość i bylejakość była powszechna. Nie było wymogu identycznego myślenia, oczywiście dla czerwonych to byłby ideał, ale my, według oficjalnej propagandy, dopiero budowaliśmy komunizm. Jednakże wymóg identycznego mówienia był. Pamiętam drugą połowę lat 70. jako szare dni szkoły, z poczuciem daleko idącej beznadziei i radosne soboty z imprezami, które niczego na dłuższą metę nie wnosiły. Jednak rzeczywistość była beznadziejna. Kapitalnie zdiagnozowana przez Perfect: „telewizor, meble, mały fiat, oto marzeń szczyt”.

Mimo, że „niedościgniony” ideał Związku Radzieckiego był szczęśliwie niedościgniony, to jednak słowa z „Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego”, śpiewane przez Jacka Kaczmarskiego, odnosiły się też do naszej rzeczywistości:

Na mecze! Na mecze! Na wiece! Swoje znać, nie rzucać w oczy się bezpiece! Sąsiad – owszem, wypić można, Lecz to sąsiad, brat – to brat. Jak świat światem do ostrożnych Zwykł należeć i uśmiechać się ten świat!

Dosyć to swoją drogą smutne, że dzisiaj, w czasach demokracji, wiele osób przejmuje ten sam sposób postrzegania świata. Zawsze przerażały mnie dwa przysłowia: „Pokorne ciele dwie matki ssie” i „Tiszie jedziesz- dalszie budiesz”. Myślałem, że wraz z upadkiem komuny przejdą do lamusa. Niestety tak się nie stało. Ludzie wolni nie mogą tak myśleć.

I w ten świat, na który społeczeństwo w zdecydowanej większości się nie zgadzało, na skutek strajków i powszechnego sprzeciwu, wkroczyła Solidarność, niezależna i samorządna. Już te dwa słowa stanowiły o tym, że nie może istnieć w komunistycznym systemie. Bo w państwie, które buduje komunizm, nie ma niezależności, nie ma samorządności. Partia kieruje, rząd rządzi. Ale ten rząd jest emanacją partii, w wyborach jest jedna lista i wszyscy na nią głosują i tyle jest z samorządności i demokracji. Jest szaro, beznadziejnie, wszyscy mają byle jak, ale po równo. I nagle okazuje się, że ludzie, pomiatani i traktowani jak bezwolna masa, zaczynają artykułować swoje zdanie. Że Ci ludzie mają jakieś pragnienia i to nie tylko materialne - mają pragnienie WOLNOŚCI. Tego to już za dużo, od kogo mają być te związki zawodowe niezależne, od Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej? A wolność od kogo? Od Związku Radzieckiego, któremu zawdzięczamy wolność i praktycznie istnienie, bez którego nie znaczymy nic?! Tak uważała komunistyczna władza, ale w przecież naród i partia to jedno.

Od samego początku, jeszcze podczas trwania strajków sierpniowych 1980, władza szykuje się do rozprawy z krnąbrnym i niewdzięcznym społeczeństwem. Ludzie poznali kolory, głównie biało-czerwony, który dosłownie króluje nad strajkującymi zakładami i nie chcą żyć w szarej rzeczywistości z domieszką czerwieni. Tyle lat wpajania miłości do orwellowskiego Wielkiego Brata idzie na marne. Naród nie chciał go pokochać, więc nie ma wyjścia, musi go się bać. Trwają pertraktacje i prośby o „bratnią pomoc.” Związek Radziecki odmawia - towarzysze Jaruzelski i Kania muszą sobie poradzić sami, my mamy za dużo swoich kłopotów po Afganistanie. No to sobie generał poradzi. Stwarza narrację o groźbie sowieckiej interwencji i mniejszym złu - załatwienia sprawy własnymi rękoma… Pięknie śpiewa o tym Jan Krzysztof Kelus w „Sentymentalnej Pannie S”:

Nie był potrzebny żaden sąsiad

- rodzimej dosyć jest kanalii

- by wytłumaczyć nam na zawsze,

że nie jesteśmy w Portugalii,

żeby przekonać nas raz jeszcze,

że może Polak do Polaków,

że nie jesteśmy w Portugalii,

że to nie rewolucja kwiatów…

Tak więc... zgwałcono ją w teatrze

z częścią zdumionej wciąż widowni

i zostaliśmy bez niej smutni

i może jeszcze bardziej głodni

13 grudnia 1981 został wprowadzony stan wojenny. Kiedy o godzinie szóstej rano, w niedzielę, puszczane jest w radio i telewizji nagrane wcześniej przemówienie Jaruzelskiego, zatrzymanych jest już kilka tysięcy działaczy Solidarności w całej Polsce. Na murach polskich miast zostają rozwieszone obwieszczenia o stanie wojennym, drukowane kilka tygodni wcześniej w Związku Radzieckim. Generał bredzi o decyzji podjętej w ostatnich dniach, o odpowiedzialności za Polskę itd. Wszystkie przewroty są oparte na kłamstwie, tak było dawniej i tak jest teraz. Załogi zakładów strajkują spontanicznie. Tak też jest na KWK Wujek, kopalni położonej tuż obok osiedla, na którym mieszka do dziś ówczesny przewodniczący Solidarności Jan Ludwiczak, wywleczony z domu jeszcze przed północą z 12/13 grudnia. To właśnie o Niego zaczyna się strajk.

Na Śląsku strajkuje połowa kopalń. Podobnie sytuacja wygląda w największych zakładach pracy w całej Polsce. Postulaty wszędzie podobne: wypuszczenie zatrzymanych, zniesienie stanu wojennego, przywrócenie Solidarności. Do pacyfikacji użyte zostają oddziały ZOMO, ROMO i wojska. Wszędzie ten sam scenariusz - wyjdźcie, a nic wam się nie stanie. Tam, gdzie strajkujący decydują się na to, ścieżki zdrowia czyli pałowanie wychodzących, następnie aresztowania, internowania, wyrzucenia z

pracy. W najbardziej newralgiczne miejsca jeździ też pluton specjalny. Są na Staszicu w Katowicach- Giszowcu, gdzie do użycia broni nie dochodzi, są na Manifeście Lipcowym w Jastrzębiu- Zdroju – tam padają pierwsze strzały - pierwsi ranni z broni palnej. Są też na Wujku, już z PM-ami i zabijają z pełną premedytacją dziewięciu górników, raniąc dwudziestu kilku. Zabijają ludzi, którzy nie mieli broni. Tomasz Jastrun, zaraz po morderstwie, kiedy było wiadomo tylko o siedmiu ofiarach, napisze:

ich było tylko siedmiu

mieli za broń zniszczone pracą ręce

górniczy drelich, wiarę w Boga, nic więcej..

I to była prawda, bo opowieść o biednych milicjantach, którzy musieli się bronić przed uzbrojonymi w sztyle i zaostrzone pręty górnikami, nie broni się nijak. Pluton specjalny oddaje strzały z rampy, bez żadnego zagrożenia życia lub zdrowia milicjantów. To jakby na ring wypuścić nieprzygotowanego do walki zawodnika z kijem, a naprzeciw postawić gościa, który jest zawodowym rewolwerowcem. Maciej Bieniasz napisze na gorąco wspaniały tekst, oddający tamtą rzeczywistość:

Kilof, łańcuch ściska nasza dłoń,

Wózków rząd rozpęd czołgów wstrzymuje,

Już milicja repetuje broń.

Idą, idą pancry na Wujek.

Płoną znicze ku zabitych chwale,

Nie przygasła nadzieja na potem.

Gdzie twe czyste ręce – generale?

Powracają pancry z powrotem.

I to jest cała prawda o Solidarności i stanie wojennym. W tej opowieści wszystko jest czarno – białe. Tu nie ma jakiegoś zastanawiania się, czy można było tak, czy inaczej. Tu nie ma odcieni szarości czy może Jaruzelski chciał dobrze, czy może górnicy sprowokowali strzały. Wszystko wychodzi z jednego stwierdzenia: komunizm był złem i trzeba było z nim walczyć. Komuniści za wszelką cenę w imię swoich partykularnych interesów chcieli się utrzymać u władzy. Wszystko na ten temat. Cześć i chwała bohaterom!! Precz z komuną!!

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera