"Interstellar", nowy film znanego m.in. z serii o Batmanie czy "Incepcji" Christophera Nolana, to jeden z najbardziej oczekiwanych filmów tego roku. Jeśli spodziewacie się czegoś na miarę "Grawitacji" czy "Prometeusza", to się zawiedziecie. W obu tych filmach akcji jest jakieś 100 proc. więcej niż w "Interstellarze". Za to kosmos, na czele z czarną dziurą, jest pokazany fenomenalnie.
W skrócie: Jest bliżej nieokreślona przyszłość. Ziemię trawią rozmaite kataklizmy, w tym burze piaskowe i zarazy niszczące plony. W USA w domu na polu kukurydzy żyje Cooper (Matthew McConaughey), były inżynier i pilot samolotów i statków kosmicznych. Jest rolnikiem, wdowcem, wychowuje dwójkę dzieci - nastoletniego chłopca i 10-letnią dziewczynkę Murphy, mieszka w domu razem z ojcem.
Kiedy razem z córką odkrywa tajemnicze znaki, które - jak mu się wydaje - daje grawitacja - wyrusza ich tropem. Znajdują na pustkowiu tajną bazę NASA, w której naukowcy, na czele z profesorem Brandem (Michael Caine) i jego córką Brand (Anne Hathaway), budują statek kosmiczny zdolny pokonać zakrzywienie czasoprzestrzeni i dotrzeć do innej galaktyki, gdzie mogą istnieć planety możliwe do skolonizowania przez ludzi. Cooper, namówiony przez profesora, decyduje się dowodzić statkiem kosmicznym. Jego motywacją jest chęć ocalenia swojej rodziny, ale tę rodzinę musi zostawić, nie wiedząc kiedy i czy wróci na Ziemię. Tak zaczyna się wyprawa w kosmos, w poszukiwaniu nowego miejsca dla ludzi, która przeradza się w odkrywanie tajników czarnej dziury i piątego wymiaru.
Film Nolana zmęczył mnie przydługim wstępem, zbyt głośną i ofensywną muzyką i archaicznym sposobem montażu. Prawie 3 godziny filmu (dokładnie 170 minut) to w tym przypadku co najmniej o kilkanaście minut za dużo. Film, oglądany przeze mnie w kinie Imax, wydaje się wręcz reżyserską wersją, tak dużo jest w nim dłużyzn, niepotrzebnych scen. Z drugiej strony - w przypadku innych scen nie wiadomo co się dzieje, bo wprowadzono za duże cięcie (np. gdy załoga statku kosmicznego kładzie się do snu w hibernacji, a w kolejnej scenie już wszyscy chodzą obudzeni - mimo że minęły 2 lata).
Akcja filmu przez pierwszą godzinę rozgrywa się na Ziemi, ten wstęp jest za długi. Widzowie przebierają nogami, żeby wreszcie zobaczyć kąsek kosmosu. Na szczęście kosmos w tym filmie wygląda świetnie, więc przynajmniej jest na co czekać. Sceny akcji, gdy nareszcie coś się zaczyna dziać, też są bez zarzutu.
Śmiesznie, wręcz oldskullowo, pokazano w tym filmie roboty pomagające astronautom. Wyglądają jak stalowe patyczaki, za to mają cięte poczucie humoru (na początku ustawione na 100 proc.) i szczerość ustawioną na poziomie 90 proc.
Film ma nas chwytać za serce wzruszającą historią ojca, który musi zostawić dzieci, a potem obserwuje z kosmosu, jak dorastają bez niego (bo w kosmosie, przynajmniej na niektórych planetach, czas płynie szybciej niż na Ziemi), jak mają własne dzieci, jak nienawidzą go i tęsknią za nim. Łzy płyną szerokim strumieniem, i na Ziemi, i w kosmosie. "Interstellar" to wręcz melodramat kosmiczny.
IDŹCIE DO KINA I ZOBACZCIE FILM INTERSTELLAR. JAK SIĘ WAM PODOBAŁ? NAPISZCIE KOMENTARZ
*Prawybory z DZ: Kto prezydentem? Kto burmistrzem? ZOBACZ i ZAGŁOSUJ
*Wybuch w kamienicy w Katowicach: Dlaczego doszło do wybuchu?
*Śmieszne, dziwne, nietypowe plakaty wyborcze, czyli dużo śmiechu [ZDJĘCIA]
*Najlepsza jednostka OSP w woj. śląskim ZAGŁOSUJ W PLEBISCYCIE FINAŁOWYM
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?