Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Formuła 1: Śmierć zagląda kierowcom w oczy. Jules Bianchi ostatnią ofiarą

Leszek Jaźwiecki
Historia Formuły 1 pamięta wiele koszmarnych wypadków. Ostatnim kierowcą, który zginął na torze był mistrz świata z Brazylii Ayrton Senna.

Po każdym koszmarnym wypadku jak bumerang wraca temat bezpieczeństwa na torach Formuły 1. Nie inaczej było w przypadku Julesa Bianchiego, kiedy jego rozpędzony bolid podczas wyścigu o Grand Prix Japonii uderzył w dźwig usuwający rozbity wcześniej pojazd Niemca Adriana Sutila. Francuz doznał rozlanego uszkodzenia głowy, jego stan jest krytyczny, ale stabilny.

- Trudno powiedzieć dokładnie, co się stało. Zbadamy całą sprawę, aby dowiedzieć się wszystkiego ze szczegółami - zapewnił 83-letni szef Formuły 1, Bernie Ecclestone.

ZOBACZ KONIECZNIE F1:
FORMULA 1: GDZIE OGLĄDAĆ ZAWODY F1? SPRAWDŹ TUTAJ

Wypadki to chleb powszedni Formuły 1. Jeden z najtragiczniejszych wyścigów odbył się ponad 20 lat temu, 1 maja 1994 roku.

Najpierw podczas drugiej kwalifikacji Grand Prix San Marino zginął austriacki kierowca Roland Ratzenberger. 33-latek roztrzaskał swój bolid przy prędkości 314 kilometrów na godzinę na zakręcie Gillesa Villeneuve'a, kanadyjskiego mistrz świata, który zginął 8 maja 1982 roku na torze Zolder w Belgii.

Nazajutrz po starcie głównego wyścigu doszło do karambolu Pedro Lamy z JJ Lehto, w trybuny poleciały części raniąc kilku kibiców i na tor musiał wyjechać samochód bezpieczeństwa. Po wznowieniu wyścigu doszło do kolejnej tragedii na Imoli. Tym razem w betonową barierę na zakręcie Tamburello wbił się jeden z najlepszych kierowców świata Brazylijczyk Ayrton Senna.

Świat wstrzymał oddech. Akcja ratunkowa nie powiodła się, Senna zmarł w szpitalu w Boloni. W jego bolidzie znaleziono... austriacką flagę, którą chciał wciągnąć po przejechaniu mety w hołdzie dla zmarłego Ratzenbergera.
Śmierć Senny wywołała wielkie poruszenie w kręgach F1. Głośno zaczęto mówić o zwiększeniu bezpieczeństwa. Wprowadzono wiele zmian w bolidach. Nowe kaski oraz system HANS miały zwiększyć bezpieczeństwo głowy i kręgosłupa. Specjalny kołnierz z włókna węglowego noszony jest na barkach kierowcy.

Podniesiono kokpit, a także wprowadzono obowiązek pasów w każdym bolidzie. Jeden pas biodrowy i dwa pasy nożne skutecznie blokują kierowcę przed wypadnięciem z auta. Tak jak w przypadku Roberta Kubicy. Polski jedynak w F1 w swoim drugim sezonie przeżył jeden z najdramatyczniej wyglądających wypadków. W barwach BMW Sauber pędząc z prędkością 230 km/h wypadł z zakrętu podczas Grand Prix Kanady w Montrealu. Bolid kilkakrotnie koziołkował w powietrzu, odbijał się od toru i wreszcie kompletnie zniszczony zatrzymał się po kilkunastu metrach dopiero na barierze. Koszmar.

Kubica nie ruszał się, kiedy po kilkunastu sekundach pojawiły się służby medyczne. Członkowie ekipy oglądając to na monitorach łapali się za głowę, skrywali twarz w dłoniach. Po kilkunastu minutach, które trwały jak wieczność, dotarły do nich dobre wiadomości. Polski kierowca był przytomny, rozmawiał z lekarzami. Po przetransportowaniu helikopterem do szpitala w Montrealu okazało się, że doznał wstrząsu mózgu oraz skręcił kostkę.

O sporym szczęściu może mówić także Niki Lauda. Austriacki kierowca przeżył koszmar podczas Grand Prix Niemiec na torze Nuerburgring w 1976 roku. Jego Ferrari uderzyło w bandę, gdzie wpadł na niego jeszcze inny bolid. Auto Austriaka stanęło w płomieniach, a kierowca został uwięziony we wraku. Kiedy zdołano go wyciągnąć miał poparzoną twarz, uszkodzone płuca. Wielokrotny mistrz świata zapadł w śpiączkę, ale udało się go odratować. Sześć tygodni później Lauda ponownie zasiadł za kierownicą, zajmując czwarte miejsce podczas Grand Prix Włoch na torze Monza.

Oby szczęście nie opuściło także 25-letniego Bianchiego. W klinice w Yokkaichi czuwają przy nim rodzice, swoją pomoc francuskiemu kierowcy zadeklarował Gerard Saillant, który leczył Michaela Schumachera po jego tragicznym wypadku na nartach. Saillant jest dyrektorem instytutu uszkodzenia mózgu i rdzenia kręgowego w Paryżu. W Japonii jest też profesor Alessandro Frati, neurochirurg z Uniwersytetu La Sapienza w Rzymie.
Po wypadku Bianchiego mówi się o zadaszeniu kokpitu, co zupełnie zmieni wygląd bolidu, ale zwiększy bezpieczeństwo kierowców. Wie o tym Felipe Massa, który w 2009 roku na torze Hungaroring został trafiony w głowę sprężyną która wypadła z jadącego przed nim pojazdu Robensa Barrichello. Stracił przytomność i uderzył w bandę z kół. W szpitalu okazało się, że doznał wstrząśnienia mózgu oraz urazu kości czaszki.

- Można stosować osłony czy zamknięte kokpity, ale to utrudnia akcję ratunkową - broni się przed zamknięciem bolidów Ross Brown, brytyjski inżynier zespołu Ferrari.

Lucien, Mauro, Jules

Nie po raz pierwszy rodzina
Bianchi cierpi z powodu zamiłowania do sportu motorowego. W wyścigu Le Mans w 1969 roku zginął Lucien Bianchi, brat dziadka Julesa, który walczy o życie w klinice w Yokkaichi.

Poważny wypadek miał także dziadek Julesa Bianchiego - Mauro. W 1968 roku w Le Mans cudem uszedł z życiem. Mocno poparzony trafił do szpitala. Mimo wszystko wrócił jeszcze do rywalizacji, ale po śmierci brata postanowił wycofać się ze sportu motorowego.

To nie zraziło jednak 25-letniego obecnie Julesa Bianchiego, który zawsze marzył o tym, by zostać kierowcą Formuły 1.

- Nigdy nie uczestniczyłem w żadnych tego typu zawodach. Rodzina bała się, że znowu stanie się nieszczęście. Mimo wszystko sport motorowy był cały czas w moim sercu - przyznał w jednym z wywiadów Philippe Bianchi, ojciec Julesa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!