18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzelik, Semka, Marek i Szołtysek: nie dogodali się na temat Śląska [ZDJĘCIA]

MIW
Debata Śląska w Siemianowicach
Debata Śląska w Siemianowicach Marzena Bugała
I tak się nie dogodomy - od takiego stwierdzenia Jacek Guzy, prezydent Siemianowic Śląskich rozpoczął dzisiejszą debatę "Co nas łączy, co nas dzieli". I miał rację. Już po oficjalnej je części, wystąpieniach czwórki prelegentów widać, że na zgodę nie ma szans nie tylko w kontekście istnienia (bądź nie) śląskiej tożsamości, mowy, sensu autonomii, czy innego spojrzenia na historię regionu, ale także w sprawie celowości samego sporu oraz prawa do równoprawnego traktowania wszystkich prezentowanych w nim opinii.

- W dyskusji wokół Górnego Śląska demonizujemy spór. A przecież spór jest nieodłączną częścią normalnej rozmowy w demokratycznym społeczeństwie. Dziś możemy go toczyć w sposób nieskrępowany i to jest wartością samą w sobie - stwierdził na początku swojego wystąpienia Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska. Jego zdaniem w dyskusji na Górnym Śląskiem obie strony łączy świadomość tego, że jest to spór ważny i to nie tylko dla regionu, ale również całej Polski. A co dzieli? Chociażby stosunek do wyników spisu powszechnego, w którym 800 tysięcy mieszkańców regionu za deklarowało narodowość śląską.

- Można ten fakt zaakceptować, albo go negować. Z tym się wiąże stosunek do wolności osobistej. Czy można o niej mówić, jeśli narzucamy jakiejś grupie ludności jakąś tożsamość, bądź kwestionujemy to, co ona sama zadeklarowała? - pytał się Gorzelik. Jak dodał kolejne linie podziałów wytyczone są przez stosunek do relacji obywatel - państwo oraz, jak to ujął, kolonialnego statusu regionu.

- W każdym państwie regiony mają taki status. W polskich warunkach tego pojęcia użyto wyłącznie w stosunku do Górnego Śląska - podkreślił Gorzelik.

O zgoła innych różnicach mówił prof. Franciszek Marek z Uniwersytetu Opolskiego. Na samym początku swojego wystąpienia podkreślił, że jest zwolennikiem jedności terytorialnej Górnego Śląska, czego - jak stwierdził - nie odważyłby się powiedzieć w Opolu. Przypomniał, że Ślązaków od reszty Polski różni stosunek do pracy oraz wynik wywołanych tu powstań.

- Powstania śląskie dlatego zakończyły się sukcesem, gdyż to były powstania ludowe o charakterze narodowym. A polskie były powstaniami szlacheckimi - komentował prof. Marek. Nawiązał też do różnic między Dolnym, a Górnym Śląskiem w kontekście infrastruktury oświatowej i stworzenia sieci wyższych uczelni.
- Pod tym względem awans kulturowy dla Katowic przyszedł z biednej Polski, a nie bogatych Niemiec - powiedział prof. Marek.

Występujący po prof. Marku i Jerzym Gorzeliku Marek Szołtysek i Piotr Semka wiele miejsca poświęcili samej dyskusji. Marek Szołtysek nie krył zaniepokojenia postępującą polaryzacją dyskusji wokół spraw Górnego Śląska i brakiem tolerancji dla argumentów drugiej strony sporu.

- Jak będziemy w ten sposób rozmawiać, to samo zadawanie pytań o to, co nas łączy, a co dzieli, nie ma sensu. Dajmy Ślązakom myśleć po swojemu. Tym się charakteryzowały wielkie kultury. Jeśli ktoś uważa, że jest język śląski, a ktoś inny, że go nie ma, to dajmy obu tak myśleć - apelował Szołtysek.

Inne stanowisko zaprezentował Piotr Semka, publicysta "Rzeczpospolitej" i "Do rzeczy". Jego zdaniem błędem jest tworzenie historycznego eklektyzmu, w którym jest miejsce na wielość prawd i równorzędnych racji.

- Nie da się tworzyć wizji historii, w której nie wiadomo, czy powstania śląskie mają być powodem do chluby, czy raczej kojarzyć się z awanturą. Jeśli uznajemy, że Ernst Wilimowski mógł grać dla reprezentacji Niemiec, to jak to się ma do księży, którzy trafili do Dachau, bo byli wierni Polsce? - pytał Semka. Zarzucił również protestującym przeciwko spolonizowanej wersji historii Śląska robienie tego samego tyle, że z odwróceniem biegunów. Skrytykował również budowanie śląskiej tożsamości odnosząc się wyłącznie do pochodzenia mieszkańców.

- To musi budzić niepokój u osób nie będących rdzennymi mieszkańcami Śląska. Jeśli będzie się komuś wypominać, że przyjechał z Kielc w 1945, to czym takie grzebanie w życiorysie będzie różnić się od tak drażliwego dla Ślązaków wypominania dziadka w Wehrmachcie? Dlatego mądrość nakazuje tworzenie wspólnego mianownika, a nie akcentowanie rzeczy, które mogą wywoływać spór - argumentował Semka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!