Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iwona i Gerard z "Sanatorium Miłości" dla DZ: O rehabilitacji pocovidowej w Ustroniu, życiu po programie, planach do spełnienia

Aleksandra Szatan
Aleksandra Szatan
Iwona Mazurkiewicz i Gerard Makosz wrócili do Uzdrowiska Ustroń, gdzie rozpoczęli wspólną przygodę w programie "Sanatorium Miłości". Tym razem celem była rehabilitacja pocovidowa.
Iwona Mazurkiewicz i Gerard Makosz wrócili do Uzdrowiska Ustroń, gdzie rozpoczęli wspólną przygodę w programie "Sanatorium Miłości". Tym razem celem była rehabilitacja pocovidowa. materiały prasowe
Iwona Mazurkiewicz i Gerard Makosz to jedna z najpopularniejszych par programu "Sanatorium Miłości", emitowanego na antenie TVP1. Ich wspólna historia ma piękne momenty, ale też trudne chwile. Zmagali się z koronawirusem, który w przypadku pana Gerarda miał bardzo ciężki przebieg. - Dla mnie zdecydowanie się bycia z kimś, to jest bycie na dobre i na złe. Czyli ogromna odpowiedzialność w różnych sytuacjach. Nie tylko tych pięknych, które są miłe dla każdego z nas. Gerard walczył dzielnie, żeby pokonać chorobę. Natomiast ja, w roli opiekunki starałam się, aby niczego nie przeoczyć - mówi pani Iwona. W rozmowie z Dziennikiem Zachodnim para opowiada m.in. o rehabilitacji pocovidowej w Ustroniu i życiu po programie.

Iwona Mazurkiewicz i Gerard Makosz poznali się w drugiej edycji popularnego programu telewizyjnego "Sanatorium Miłości", którego emisja rozpoczęła się na początku stycznia 2020 roku.

Na początku stycznia 2021 roku Iwona i Gerard poinformowali, że wybierają się do Uzdrowiska Ustroń. Miejsca, w którym realizowany był program "Sanatorium Miłości". Tym razem nie miał to być sentymentalny pobyt w uzdrowisku, które dało początek ich wspólnej przygody. Iwona i Gerard w Ustroniu rozpoczęli turnus rehabilitacyjny, pocovidowy. Relacjami dzielą się na wspólnym profilu "Emeryci NIEemeryci" na Facebooku.

Rozmowa z Iwoną Mazurkiewicz i Gerardem Makoszem

Wasza popularność nie zakończyła się wraz z ostatnim klapsem na planie programu „Sanatorium Miłości”. Od kilku miesięcy prowadzicie wspólny profil na Facebooku "Emeryci NIEemeryci", na którym nie brakuje waszych zdjęć i nagrań wideo. Dla wielu jesteście motywacją do zmiany życia.

Iwona: Cieszymy się sobą i tym, co się wokół nas dzieje. Stworzenie tej stronki też posłużyło, aby trochę pobudzić seniorów do życia, działania. I tak się dzieje. Mamy dużo informacji zwrotnych. Ludzie do nas piszą, potrzebują porad. Jeśli możemy posłużyć swoimi doświadczeniami, zapałem do tego, by nie siedzieć w kącie i czekać na tylko na śmierć – to po prostu jesteśmy.

O co pytają?

Iwona: To miłe, gdy słyszymy, że ludzie nas podziwiają za odwagę i mówią, „fajnie, że taka para seniorów się pojawiła”. Zdarzają się nawet bardziej medyczne pytania typu: „Pani Iwonko, co zrobić na bolące kolano?”. O to nam chyba chodziło, by być inspiracją i przełamywać stereotyp, że osoby 60+ to należy odsunąć na bok, jako niepotrzebny element społeczny.

Półtora roku minęło odkąd Wasze losy zetknęły się w programie „Sanatorium Miłości”. Program rządzi się swoimi prawami, ale życie często potrafi weryfikować wiele sytuacji. Wasz związek rozkwita.

Gerard: Muszę powiedzieć, że też jestem zaskoczony tym wszystkim. Ale tak dopasowaliśmy do siebie, że stale tęsknimy za sobą i nie odstępujemy siebie nawet na godzinę. Mamy te dwa domy, jeden powinien być w Radomsku, w tej chwili, gdy mrozy są, drugi jest w Zabrzu. I jeździmy stale razem. Jest nam bardzo fajnie.

Iwona: Gerard ciągle powtarza: „Nigdy nie myślałem, że jeszcze mi się przydarzy takie coś” (śmiech).

W programie „Sanatorium Miłości” pan Gerard cierpliwie walczył o względy pani Iwony.

Gerard: I to jeszcze jak walczyłem?! Udało się i to jest fantastyczne. Nawiązując do mojej niedawnej choroby, muszę powiedzieć, że życie zawdzięczam tej Iskierce, która jest przy mnie.

Wasza wspólna historia ma piękne momenty, ale też trudne chwile. Zmagaliście się z koronawirusem, który w przypadku pana Gerarda miał bardzo ciężki przebieg.

Iwona: Dla mnie zdecydowanie się bycia z kimś, to jest bycie na dobre i na złe. Czyli ogromna odpowiedzialność w różnych sytuacjach. Nie tylko tych pięknych, które są miłe dla każdego z nas. Gerard walczył dzielnie, żeby pokonać chorobę. Natomiast ja, w roli opiekunki starałam się, aby niczego nie przeoczyć.

U wielu osób zmagania z koronawirusem pozostawiają ślady w organizmie. Potrzeba czasu, by wrócić do formy. Dlatego tak ważna staje się - coraz popularniejsza - rehabilitacja pocovidowa, której sami postanowiliście się poddać. I to w Uzdrowisku Ustroń, dobrze już znanym miejscu.

Gerard: To cud, że znaleźliśmy się w Ustroniu. Gdy doszedłem do sił, nie zdawałem sobie sprawy, że coś może mi jeszcze dolegać. Ale oczywiście zgłosiliśmy się na rehabilitację pocovidową. W pierwszym dniu, gdy chciałem zrobić test wysiłkowy, to moje ciśnienie skoczyło do wartości 190/90. Nigdy wcześniej nie miałem takiego ciśnienia!

Iwona: Okazuje się, że często pocovidowym powikłaniem jest podwyższone, skaczące ciśnienie.

Gerard: Przechodzimy badania i równolegle też zabiegi, które eliminują nasze braki w zdrowiu.

Iwona: Obserwujemy też osoby, które tu się pojawiają. Miałam przyjemność porozmawiać z panią, która przez 3 tygodnie była na rehabilitacji po covidzie. Była wyrwana śmierci, niestety choroba tak ją rozłożyła, że wylądowała na wózku inwalidzkim. Po trzech tygodniach rehabilitacji, na własnych nogach, uśmiechnięta, udała się do domu. Jestem pełna podziwu dla zaangażowania całego personelu, profesjonalizmu wykonywanych ćwiczeń. Ja praktycznie nie jeździłam wcześniej po sanatoriach, Gerard ma w tym większe doświadczenie. Chylę czoła, szczególnie w stronę pań, które prowadzą gimnastykę indywidualną. W jaki wspaniały sposób – często poprzez dyplomację – egzekwują ruch u pacjentów. To rehabilitacja, która przynosi namacalne efekty. Test wysiłkowy, przeprowadzany na początku pozwala, by ustalić odpowiednie zabiegi dla każdego z nas.

Gerard: Nie możemy powiedzieć złego słowa, począwszy od lekarzy, przez pielęgniarki, do obsługi stołówki i dziewcząt, które sprzątają. Są naprawdę fantastyczni.

Czy macie specjalne zalecenia po zakończeniu turnusu rehabilitacyjnego?

Gerard: Lekarze ustawili mnie tak, bym miał obniżone ciśnienie. Mam przepisane odpowiednie leki i przygotowany program, co zrobić i w jakich okresach. By wrócić do tego ciśnienia, jakie miałem. Resztę ćwiczeń, których tu się nauczyliśmy, wykonujemy już właściwie na bieżąco.

Iwona: Zaskoczyła mnie rozmowa z psychologiem i dietetykiem, bo wypełnialiśmy też ankietę dotyczącą odżywiania. Pod uwagę brane są wszystkie aspekty życia. Dostaliśmy broszurki z poradą pocovidową, co należy robić, a czego unikać. Nacisk należy położyć na dietę. My akurat dbamy o prawidłowe odżywianie, ale być może są osoby zagubione i nie mają tej świadomości. Tym cenniejsza jest dla nich ta wiedza. Otrzymaliśmy też fajne aparaciki do powiększania pęcherzyków płucnych. Jako formę zabawy. Trzy kulki w specjalnym pudełeczku. Na skutek dmuchania i wydechu, one się unoszą. To świetne ćwiczenie, żeby poprawić wydolność naszych płuc. Jak się okazuje, ja miałam minimalne braki tlenowe.

Efekt choroby?

Iwona: Tak. Nie odczuwałam tego tak mocno. Ale na przykład w trakcie mówienia, zanikały mi niektóre słowa. Brakowało powietrza, żeby to słowo było słyszalne. Albo czułam minimalny brak powietrza i wtedy musiałam zrobić głęboki oddech, żeby się dotlenić. W tej chwili widzę, że wszystko mi się wyrównuje. Jest sporo ćwiczeń oddechowych.

Jesteście aktywnymi osobami, sport też pewnie był zawsze obecny w waszym życiu, szanowaliście swoje ciała i organizmy, a mimo to musieliście walczyć z koronawirusem. To kolejny przykład, że nikt nie może być pewien, że wirus go nie dopadnie.

Iwona: Ten wirus to jest niewidzialny wróg, który atakuje praktycznie wszędzie. Możemy spodziewać się go w każdej chwili. Nie wiem, czy jakiś błąd zrobiliśmy… Szczęście od Boga, że udało nam się tak wyjść z tej choroby. Ostatnio napisało do nas małżeństwo, oboje chorowali. I są w szoku, że Gerard tak szybko wrócił do sprawności fizycznej i psychicznej. Bo niektórzy czują ogromne fobie i lęki. Nawiązując do naszej stronki internetowej, inspirujemy ludzi do uprawiania gimnastyki, bo to jest najcudowniejsze lekarstwo. Odpowiednia dieta i sport, po pierwsze chroni nas przed urazami i różnymi chorobami, wzmacnia też immunologię ciała. Po drugie pozwala poradzić sobie w sytuacji, gdy jesteśmy chorzy. Ciało wysportowane na pewno szybciej i łatwiej radzi sobie z pokonaniem choroby, jeśli taka się przydarzy.

Jakie macie plany?

Gerard: Jest ich mnóstwo. Przede mną też sporo pracy, bo kończę pisać swoją książkę, którą piszę od dwóch lat. Do maja chciałbym wydać biografię. Jedną z części będzie oczywiście „Sanatorium Miłości”.

Ustroń to dla was sentymentalne miejsce, do którego będziecie chcieli wracać?

Gerard: Około dwóch lat wcześniej korzystałem już z zabiegów w Ustroniu. To jest znakomity ośrodek. Teraz, gdy poznałem moją Iskierkę, tym bardziej będziemy wracać do Ustronia. Przynajmniej dwa razy w roku!

Iwona: Dla mnie to jest magia. Trudno jest przewidzieć, co się wydarzy w życiu. Przychodząc do programu miałam nadzieję, że kogoś poznam. Ale wychodząc z „Sanatorium Miłości” nie byliśmy parą. W Ustroniu cały czas byliśmy jednak na planie i tego czasu dla nas, prywatnie, nie było zbyt wiele. Dwa razy Gerard porwał mnie zamiast na kolację, to do karczmy, ale to były początki. Nieśmiałe rozmowy. Dopiero potem, gdy Gerard zaprosił mnie na kawę, to zaczęliśmy rozmawiać o takiej perspektywie, by być razem. To był przełom. Ustroń na pewno jest miejscem, które tworzy w naszych umysłach coś, co dało początek pięknej miłości.

Gerard: I ważną rzeczą jest też to, że nasze dzieci zaakceptowały nas razem.

Żyjecie na dwa domy, a jak pani odnajduje się w Zabrzu?

Iwona:Zabrze nie jest mi obcym miejscem, bo mieszkałam w tym mieście przez dwa lata: 1979-1981. Tutaj urodziłam dwójkę dzieci. Gdy w rozmowie z Gerardem wspominam sobie „tu był plac Wolności, tam ulica 3 Maja...”, to zabiera mnie potem w te miejsca, bym zobaczyła, czy coś się zmieniło. Fajne jest dla mnie to, że znajomi Gerarda też chcą mnie poznawać. To takie spotkania, na których mamy wrażenie, jakbyśmy się znali przez całe lata. Czujemy się świetnie w towarzystwie przyjaciół Gerarda.

Czego można wam życzyć, oprócz zdrowia?

Iwona: Zdrowia przede wszystkim, bo jest najcenniejsze. Ale też wielu podróży. Żebyśmy mogli znowu podróżować, bo każde z nas zwiedziło sporo świata, Gerard chciałby też mnie zabrać w miejsca, w których nie byłam. I spełniania się w relacjach codziennych z ludźmi. Żeby zawsze było miło i z uśmiechem.

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera