Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Izabela Koprowiak walczy z COVID-19. Przejmujący wpis dziennikarki Przeglądu Sportowego. "Po raz pierwszy w życiu płakałam z przerażenia"

Tomasz Kuczyński
Tomasz Kuczyński
Izabela Koprowiak walczy z COVID-19 o czym napisała w mediach społecznościowych
Izabela Koprowiak walczy z COVID-19 o czym napisała w mediach społecznościowych Facebook
Izabela Koprowiak jest dziennikarką "Przeglądu Sportowego". Od prawie dwóch tygodni walczy z COVID-19. W poniedziałek 19.10.2020 opublikowała przejmujący wpis w mediach społecznościowych dotyczący tego jak przeżywa tę chorobę, jakie są jej objawy, jak traktowana jest chora osoba przez polski system opieki zdrowotnej. Koniecznie przeczytajcie!

"Trzynasty dzień walczę z koronawirusem. Po raz pierwszy mam siłę, by coś napisać. Więc uznałam, że się podzielę przemyśleniami, bo mi informacji na temat tego, jak się przechodzi COVID-19, bardzo brakowało" - napisała na wstępie Izabela Koprowiak.

Oto obszerne fragmentu wpisu dziennikarki Przeglądu Sportowego:
"Przyznaję - jeszcze 2 tygodnie temu sądziłam, że jeśli zachoruję, to przejdę to lekko, pewnie bezobjawowo, bo przecież jestem młoda, silna. A tu niespodzianka - po raz pierwszy w życiu płakałam z przerażenia, kiedy nie mogłam złapać oddechu, kiedy naprawdę nie wiedziałam, co mnie czeka. Dlatego opiszę Wam, jak to cholerstwo zaczyna się objawiać, jak zatruwa każdą minutę życia.

W środę - 7 października - miałam jechać na zgrupowanie reprezentacji do Trójmiasta. O 6 rano obudził mnie straszny ból pleców. Jakby ktoś mnie w nocy skopał bardzo brutalnie. Łyknęłam dwie tabletki Ibupromu, nie pomagało. Wręcz przeciwnie, doszedł jeszcze ból reszty ciała. Pierwsza myśl: pewnie się przeziębiłam. Przecież nigdzie w telewizji nie słyszałam, że przy koronawirusie bolą plecy. Temperatura? 37,5. Ok - nie ma dramatu. Tylko dlaczego jestem taka słaba? Przed wyjazdem musiałam iść na pocztę, poszłam. Tyle że na miejscu zorientowałam się, że nie zabrałam przesyłki. W głowie mi się kręciło, jak po minimum trzech piwach, zupełnie nie mogłam złapać orientacji. Wróciłam, zaczęłam się pakować do wyjazdu. Zmęczyło mnie to tak bardzo, że padłam na łóżko. I zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę rozsądnym jest wyjazd na zgrupowanie, 4 godziny w samochodzie... Szybko uznałam, że nie jadę. Ci, co mnie znają wiedzą, że normalnie wzięłabym dwie kolejne tabletki i pojechała. Ale mój stan był tak dziwny, czułam się tak słabo, że nie było szans.

Kolejne godziny, kolejne objawy. Ból głowy jakby ktoś włożył ją w imadło i miażdżył coraz mocniej i ból w klatce piersiowej – ten był najdziwniejszy, tego wcześniej nie znałam. To uczucie, jakby wbijano mi w płuca, nerki, serce (cholera wie, w co dokładnie) igły, coraz mocniej, coraz głębiej. Wtedy pomyślałam, że trzeba dzwonić do lekarza, bo to nie jest zwykłe przeziębienie, zwykła grypa. Takich objawów nigdy wcześniej nie miałam.

W czwartek więc zadzwoniłam. Tyle że do pani internistki z Lux Medu, która mi powiedziała, że moje objawy wskazują na Covid, że koniecznie muszę przejść test, ale ona nie ma uprawnień, by mnie na ten test skierować. Na szczęście okazało się, że Lux Med ma podpisaną umowę z NFZ, więc poszło to w miarę sprawnie. Jeszcze dwa telefony, trochę czekania i zadzwonił do mnie lekarz, który uprawnienia miał (ale nie był moim POZ). Wystawił mi skierowanie na test, choć nie był do końca przekonany, bo jeszcze wtedy całkowicie węchu i smaku nie straciłam (od 10 października nie czuję kompletnie nic, nawet zapachu lakieru do paznokci, który włożyłam sobie do nosa, by się upewnić).

Wyprawa na zrobienie testu - test na wytrzymałość również. Dla mnie wyzwaniem było zejście do samochodu, po którym byłam spocona jak świnka i zmęczona jak po maratonie, a okazało się, że czeka mnie dwugodzinne oczekiwanie w kolejce. Współczułam sobie i każdej z osób, które się tam znalazły, bo przecież nie przyjeżdżają tam zdrowi, super czujący się ludzie. Nie znam się na tym kompletnie, ale jednak dziwnym mi się wydaje, że w Warszawie miejsc pobrań było tylko kilka (trzy lub cztery), wszystkie pracujące po kilka godzin w ciągu dnia. Przy tylu zakażonych, jak to ma się nie korkować?
Szczęście i tak miałam, bo już następnego dnia rano wiedziałam, że jestem pozytywna (a wiem, że niektórzy po dni na wynik swojego testu czekają). W ogóle mnie to nie zdziwiło. Coraz większy, nieznany mi wcześniej ból w klatce sprawiał, że od czwartku byłam święcie przekonana, że to korona.

Co się dzieje dalej? Telefon z bardzo miłego policjanta, który mnie poinformował, że zostałam objęta kwarantanną. Zapytał o mój stan, zaproponował zrobienie zakupów, wyniesienie śmieci. Miłe, prawda? Po chwili dostałam też sms z informacją o tym, że muszę zainstalować rządową aplikację. Więc to zrobiłam - mieli mi wysyłać jakieś zadania, a ja na ich wykonanie miałam mieć 20 minut (tu żart Edyta Kowalczyk: Ciekawe, czy po tych 20 minutach zadanie przechodzi na kolejną rodzinę, jak w Familiadzie). Do tej pory skończyło się na pięciu zdjęciach – ktoś, kto je przegląda, mógłby po wyleczeniu tych chorych szantażować:) No nie są to instagramowe fotki.

Wracam do poważnego tonu, bo do śmiechu to mnie ta choroba nie skłania. Po kilku dniach byłam totalnie przerażona, bo każdy oddech był świadomym wysiłkiem, miałam wrażenie, że zaraz i na ten wysiłek zabraknie mi sił. Trudno w takiej sytuacji nie panikować, szczególnie, gdy każde wstanie z łóżka wiąże się z zawrotami głowy, a kończy na totalnej zadyszce i piłującym bólu między żebrami.

Ja najpierw płakałam (co nie pomaga), potem zaczęłam szukać w internecie, kiedy jest moment, w którym trzeba wzywać karetkę (nie dowiedziałam się), aż w końcu pogadałam z Pawłem Wszołkiem, który mnie uspokoił. Podobne, bardzo mocne objawy też miał, przetrwał, wyleczył się, teraz już normalnie gra. Ależ mi pomogła rozmowa z nim – dziękuję!

Czuję, że zaczynam już przynudzać, więc na koniec przyspieszę. Piszę to nie po to, by się użalać (wiem, że mnóstwo osób przechodzi to gówno o wiele, wiele gorzej), ale abyście nie lekceważyli Covidu, nie sądzili, że młodość go powstrzyma (może moje 35 lat to już nie taka młodość, ale starość też nie:)). Ja wiem, że odbiera całkowicie siły, przeraża, przydusza, przygniata do łóżka. I choć to już trzynasty dzień, wciąż nie mam siły, by normalnie wstać, coś obejrzeć, poczytać, pogadać (pewnie Wam się zdaje, że to musi być strasznie nudne siedzieć tyle czasu w zamknięciu, ale ja mam wrażenie, że czas w życiu mi tak szybko nie płynął, może dlatego, że ciągle śpię).

(...) Zakończę tylko na tym, że nie dzwonił do mnie sanepid, nikt mnie nie pytał, z kim miałam kontakt, że dostaję smsy z NFZ, bym pilnie skontaktowała się ze swoim lekarzem POZ, ale u lekarza tego termin za pięć dni dopiero. A interniści z Lux Medu Covidem się nie zajmują, odsyłają do lekarza... POZ oczywiście. Jeśli więc człowieka nie wykończy korona, to jest duże prawdopodobieństwo, że załatwi go ten chory system.
Na tym kończę relację z IZOlacji na Chłodnej. Zdrowia Wam życzę!!!! Ja tu jeszcze kilka dni przewegetuję i znów zacznę żyć Chwilą, a nie Covidem."
Całość wpisu na FacebookuTUTAJ

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera