Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak wielki Tadeusz Różewicz wyruszył z Gliwic w świat

Krzysztof Korwin - Piotrowski
Od prawej: Wiesława Różewicz, Tadeusz Różewicz i autor artykułu Krzysztof Korwin-Piotrowski
Od prawej: Wiesława Różewicz, Tadeusz Różewicz i autor artykułu Krzysztof Korwin-Piotrowski Fot. Mieczysław Chudzik
W Roku Różewicza, z okazji 100. rocznicy urodzin i w 7. rocznicę śmierci wspominam jednego z najbardziej cenionych polskich poetów na świecie, obok Miłosza, Szymborskiej czy Zagajewskiego. Kiedy reżyserowałem telewizyjny film dokumentalny „Gliwickie lata Tadeusza Różewicza”, dowiedziałem się o wielu ciekawych sprawach, związanych z życiem i twórczością poety. Zapraszam do wspólnego odkrywania tajemnic tego niezwykłego człowieka i wybitnego artysty - pisze w "Dzienniku Zachodnim" Krzysztof Korwin-Piotrowski.

Okazało się, że Tadeusz Różewicz w Gliwicach pojawiał się już od 1946 roku. Studiując historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim (której nie ukończył), przyjeżdżał z Krakowa do swojej narzeczonej Wiesławy Kozłowskiej. Poznał ją w czasie wojny. Razem z bratem Januszem (oficerem AK i świetnym poetą, zamordowanym przez Niemców w Łodzi 7 listopada 1944) walczył z bronią w ręku przez ponad rok w oddziale partyzanckim Armii Krajowej. W 1944 roku wydał „Echa Leśne” pod pseudonimem „Satyr”, które przepisała Wiesława. Były tam wiersze jego i brata, humoreski, wywiady...

Ślub w Gliwicach i podróż poślubna

Jak mówił mi poeta, po wojnie Wiesława miała mieszkanie w Gliwicach z Czerwonego Krzyża. Zamieszkała tam ze swoją mamą, młodszą siostrą, młodszym bratem.

Przyjeżdżał do niej z Krakowa: do Katowic, a stamtąd tramwajami przez Chorzów (koło huty), Rudę Śląską-Chebzie. „W Zabrzu przesiadałem się i podjeżdżałem na Zygmunta Starego, gdzie tramwaj zakręcał, bo koło domu Wiesławy była pętla wtedy” - wspominał Różewicz.

15 lutego 1949 roku wzięli ślub cywilny w Gliwicach. W podróż poślubną pojechali do... Sławięcic koło Blachowni Śląskiej na Opolszczyźnie, by wędrować przez kilka godzin po lesie, oglądając ruiny nazistowskiego obozu koncentracyjnego Blechhammer, podobozu Auschwitz.

Różewicz dodawał: „Ale tak naprawdę stałem się nie w czterdziestym dziewiątym roku mieszkańcem Gliwic, tylko w czterdziestym szóstym: część studiów spędzałem na Zygmunta Starego. Potem urodził się Kamil, a potem jeszcze Jan - poeta”.

Kamil przyszedł na świat w Gliwicach 7 marca 1950 roku, a Jan - 6 października trzy lata później.

Różewicz - reporter

Kazimierz Kutz wspominał w moim filmie taką sytuację sprzed wielu lat dotyczącą poety oraz Huty Katowice: „Jest telefon, dzwoni Różewicz i mówi: „Panie Kazimierzu, chciałbym z panem pogadać, niech pan mnie odwiedzi”. A ja: „Ale gdzie Pan jest?”. On mówi, że w Dąbrowie Górniczej, w hotelu robotniczym. Między robotnikami mieszkał po to, żeby ich bliżej poznać... I on mi powiedział wtedy rzecz zdumiewającą: dowiedział się, że tam jest największy komin (śmiech) i przyjechał go obejrzeć. On tam chyba z tydzień mieszkał” - wspominał Kutz.

Różewicz pisał reportaże prasowe. W 1950 roku wysyłał do Polski z Budapesztu swoje artykuły, które zostały opublikowane jako „Kartki z Węgier”. W rozmowie ze mną przypomniał sobie także o swoim cyklu artykułów „Most płynie do Szczecina”: „Pisałem reportaż, niezwykle ciekawy, z wyprawy Odrą barkami. Te barki ciągnęły elementy mostu, zbudowanego w Zabrzu, do Szczecina. Ja płynąłem z nimi kilka tygodni i w drodze spisywałem i ogłaszałem to w „Trybunie Robotniczej”, co podziwiał potem Kapuściński” - mówił Różewicz i dodawał: - „Nie podziwiał, tylko dziwił się, że ja zaczynałem jako reporter. Bo Kapuściński wtedy bodaj wiersze pisał, a ja reportaże. Bo to zależało wtedy, kto na czym mógł zarobić… (śmiech)”.

Nie wszyscy zapewne wiedzą, że z portu na Kanale Gliwickim, który ma 40 kilometrów, można dopłynąć do Odry, a stamtąd do Bałtyku. Natomiast dzięki podróżom do Chin i Mongolii Różewicz również napisał świetne reportaże: „Sen kwiatu, serce smoka”, „Dwa skoki i już Pekin”, „W drodze”, „Niemowa w Mongolii”...

Tata był w Paryżu

Oto jeden z najlepszych dialogów, jaki udało mi się nagrać razem z moim przyjacielem - wybitnym operatorem kamery Mieczysławem Chudzikiem:

„Syn Kamil: Do matury byłem gliwiczaninem, a po maturze bardzo szybko, za mamą pojechałem do Wrocławia i taki był mój epizod [gliwicki]...

Tadeusz Różewicz: Za mamą i za tatą.

Kamil: Tata był w Paryżu. (śmiech)

Tadeusz Różewicz: Co w Paryżu?

Żona Wiesława: Tak, jak myśmy się przeprowadzili z Gliwic do Wrocławia, to ty byłeś w Paryżu.

Tadeusz Różewicz: Wielki Paryż... (uśmiech).

Żona Wiesława: I zadzwoniłeś spytać się o adres.

Tadeusz Różewicz: Bo myśmy nie mieli telefonu… (śmiech)”.

Podczas gliwickich lat (1949-1968) Różewicz często wyjeżdżał za granicę, między innymi do Pragi, Berlina, Wiednia, Budapesztu, Paryża, Wenecji, Florencji, ale też do Skandynawii, a nawet do Azji.

Jak napisała współscenarzystka mojego filmu, Maria Dębicz, wieloletnia asystentka poety, zajmująca się recepcją jego twórczości na całym świecie, „...w Gliwicach powstały świetne zbiory poezji: „Wiersze i obrazy”, „Równina”, „Poemat Otwarty”, „Nic w płaszczu Prospera”, „Rozmowa z Księciem”, dramaty: „Kartoteka”, „Grupa Laokoona”, „Świadkowie albo nasza mała stabilizacja”, „Śmieszny staruszek”, „Wyszedł z domu”, „Przyrost naturalny”, „Stara kobieta wysiaduje”. Opowiadania: „Wycieczka do muzeum”, „Próba rekonstrukcji”, „Nowa szkoła filozoficzna”, „Śmierć w starych dekoracjach.”

Dzieła Różewicza ukazały się wtedy w: Niemczech, Szwecji, Finlandii, Czechosłowacji, Jugosławii, na Węgrzech, w Rosji, USA, w Wielkiej Brytanii i na Tajwanie.

Gliwickie ślady Różewicza

Film „Gliwickie lata Tadeusza Różewicza” udało mi się zrealizować dzięki samorządowi miasta, którego poeta był Honorowym Obywatelem. Otrzymałem za niego II nagrodę na Polonijnym Festiwalu Multimedialnym „Polskie Ojczyzny”, był wyświetlany w TVP 2, TVP Kultura i TVP Polonia, a także w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, Teatrze Współczesnym i Polskim we Wrocławiu, na gliwickim festiwalu „Camera Silesia”, w Muzeum Historii Katowic, w Stacji Naukowej PAN w Wiedniu i Teatrze Studio am Salzufer im. Tadeusza Różewicza w Berlinie, na Uniwersytecie Alberty w kanadyjskim Edmonton i w galerii sztuki w Nowym Jorku. Został też wydany na DVD przez „Tygodnik Powszechny”.

Po śmierci pana Tadeusza zrealizowałem w Gliwicach kameralny spektakl muzyczny „Matka i Syn odchodzą” z udziałem Ireny Jun, Daniela Olbrychskiego i artystów Gliwickiego Teatru Muzycznego. Pokazaliśmy go także na Różewicz Open Festiwal i otrzymałem za niego nagrodę w plebiscycie „Dziennika Zachodniego” Lider Roku.

Ten rok jest szczególny, więc warto pamiętać o Różewiczu, realizować spektakle, pokazy, spotkania poetyckie i wystawy.

Może jedna z nich pojawi się w Gliwicach. Różewicz przecież wspominał: „Było kilka dobrych obrazów Holendrów - martwych natur w naszym maleńkim muzeum gliwickim. Było podejrzenie, że był tam Holbein nawet autentyczny: taki portret chłopczyka, ale były znakomite wielkie natury holenderskie. To tam spędzałem sporo czasu...”.

Natomiast pani Wiesława często chodziła z przyjaciółmi do Operetki Śląskiej.

Różewicz zaprzyjaźnił się w Gliwicach z Piotrem Lachmannem, Wojtkiem Pszoniakiem, Tadeuszem Kijonką... Współtworzył, jako kierownik literacki, Studencki Teatr Poezji STEP, gdzie odbyły się prapremiery dwóch jego sztuk w reżyserii Jana Klemensa: „Świadkowie albo nasza mała stabilizacja” oraz „Spaghetti i miecz”.

Grób Tadeusza Różewicza jest w Karpaczu, ale na cmentarzu w Wójtowej Wsi, tuż obok obecnego Teatru Miejskiego (a do 2016 roku Gliwickiego Teatru Muzycznego) znajduje się grób jego matki Stefanii. Poświęcił jej wspaniały tom „Matka odchodzi”, za który otrzymał Nagrodę Literacką Nike.

Kamienica przy ulicy Zygmunta Starego 28, gdzie mieszkał z Wiesławą przez ponad 20 lat, również jest prawie obok teatru. Rozmawiałem z dyrektorem Grzegorzem Krawczykiem o tym, abyśmy godnie uczcili w Gliwicach setne urodziny poety - 9 października 2021 roku.

***

O autorze: Krzysztof Korwin-Piotrowski - scenarzysta i reżyser filmów dokumentalnych, dyrektor artystyczny Fundacji ORFEO im. B. Kaczyńskiego w Warszawie, wykładowca akademicki

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera