Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janek Wiśniewski padł. Gdzie? Może jest 10. ofiarą „Wujka”

Aleksander Król
Pacyfikacja kopalni „Wujek”. 16 grudnia 1981 doszło do masakry górników strajkujących przeciw ogłoszeniu stanu wojennego. Podczas pacyfikacji siłami milicji oraz wojska i w wyniku strzałów oddziału ZOMO zginęło 9 górników, a 24 zostało rannych.
Pacyfikacja kopalni „Wujek”. 16 grudnia 1981 doszło do masakry górników strajkujących przeciw ogłoszeniu stanu wojennego. Podczas pacyfikacji siłami milicji oraz wojska i w wyniku strzałów oddziału ZOMO zginęło 9 górników, a 24 zostało rannych. Aleksander Król
Nie o Janka ze stoczni, ballady i filmu chodzi. To zbieżność nazwisk. Janka Wiśniewskiego z Raciborza nie zapamiętała historia. Stał nie po tej stronie barykady, choć nie z własnej woli. Młody żołnierz zginął w pierwszych dniach stanu wojennego

Minęło ponad 30 lat, a ja do teraz czuję na twarzy dotyk jego nieogolonej buzi. Staliśmy na dworcu. To była sobota, dzień przedwprowadzeniem stanu wojennego. Janek tak mocno mnie uściskał, utulił. Nie wiedziałam, że na zawsze żegnam się z bratem - mówi Danuta Formanek z Raciborza, z domu Wiśniewska.

„Janek Wiśniewski padł”, ale to nie ten Janek ze Stoczni Gdyńskiej, ballady i filmu. To tylko zbieżność nazwisk. Janka z Raciborza nie zapamiętała historia. Dotąd nie napisano o nim nawet wzmianki. Bo Janek Wiśniewski stał nie po tej stronie barykady, choć stał tam nie z własnej woli. Był młodym człowiekiem odbywającym zasadniczą służbę wojskową. Miał już iść do cywila, ale nie zdążył. Rodzina żołnierza z Raciborza mówi, że jest on... dziesiątą ofiarą pacyfikacji kopalni „Wujek”.

W nocy łomotali do drzwi. Brat powiedział: „Jaśka nam zabili”

- Tam, na dworcu, w sobotę, Janek mówił, że tata załatwi mu odroczenie, ale jeszcze musi jechać do jednostki, choć powinien był wyjść z wojska już jesienią. Odsłużył dwa lata, ale go przytrzymali. Coś miało się wydarzyć. I wydarzyło się dzień później - mówi Danuta Formanek. Stan wojenny dla Wiśniewskich wybuchł nie w niedzielę, 13 grudnia, ale dopiero w środę, w nocy. - To była druga, może trzecia w nocy. Trudno powiedzieć. Zaczęli walić do drzwi, mocno łomotać. Ja z roczną córką na rękach. Przez „judasza” w drzwiach zobaczyłam żołnierzy i mojego młodszego brata - opisuje w szczegółach, tak jakby to było wczoraj. - Myślałam, że oni po drugiego brata przyjechali. Że Piotra teraz biorą. I krzyczę im: „Żeście jeszcze jednego nie przywieźli, a już następnego zabieracie?”. A mój brat rzucił mi się na szyję i mówi: „Jaśka nam zabili” - wspomina pani Danusia i choć minęło tyle lat, znowu płacze, tak jak w tamtą straszną noc grudnia 1981 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!