Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Strzelecki River: 80-letni podróżnik ma kulinarne żądania i jest afera

Jakub Marcjasz
Janusz Strzelecki River jest podróżnikiem.
Janusz Strzelecki River jest podróżnikiem.
Janusz Strzelecki River to 80-letni podróżnik, który od szesnastu lat podróżuje na rowerze po świecie. Gdy pojawił się w województwie śląskim, wybuchła afera. - W Polsce wszystko było OK, z wyjątkiem woj. śląskiego, gdzie w dwóch-trzech gminach zostałem przyjęty, ale niechętnie - mówi Janusz Strzelecki River.

Janusz Strzelecki River to 80-letni podróżnik, który od szesnastu lat podróżuje na rowerze po świecie. W tym czasie odwiedził ponad 150 krajów. W zeszłym roku rozpoczął trasą dookoła Polski. Trwa jej drugi etap, który obejmuje m.in. województwo śląskie. Wyprawę po Polsce ma zakończyć w przyszłym roku.

- Potem będę podróżował po Australii i Chinach, co mi zajmie łącznie około sześciu lat. Kolejny cel to objechanie w latach 2023-2024 Włoch. Jak będę żyw i zdrów, to pojadę dalej - zapowiada podróżnik-rowerzysta, opowiadając o... przepowiedni jednego z mnichów buddyjskich, który powiedział mu, że będzie żył 100 lat.

Tymczasem podróż w Śląskiem nie odbywa się bez kontrowersji.

- Mamy wątpliwości, czy sposób jego zachowania i bycia jest wart poświęcenia. A promocja jest wątpliwa, bo już pojawiają się negatywne artykuły - opowiada nam anonimowo jeden z urzędników z beskidzkich magistratów.

- Jest niby podróżnikiem, a miał pretensje, że musiał podjechać kilka kilometrów. Kazał się wozić z obiektu na obiekt. Nikt nie widział go na rowerze, a tylko jak szedł. A na spotkaniach opowiadał niestworzone rzeczy, że aż nauczycielki się dziwiły - relacjonuje.

Podobną opinię usłyszeliśmy w innych urzędach. Problemy, o czym donosiły lokalne media, były także na Raciborszczyźnie.

Jadąc po Polsce Janusz Strzelecki może liczyć na pomoc marszałków z poszczególnych województw, którzy umożliwiają mu kontakt z wójtami, burmistrzami i sołtysami miejscowości przez które przejeżdża. O wsparcie dla podróżnika poprosił władze lokalne także Marszałek Województwa Śląskiego.

- Był to nasz gest dobrej woli wobec podróżnika-seniora - tłumaczy Witold Trólka z biura prasowego Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego, zastrzegając, że wyprawa nie została jednak objęta patronatem marszałka.

- Dotarły do nas sygnały z jednej z gmin o różnicach zdań co do stopnia spełnienia oczekiwań podróżnika - przyznaje urzędnik. - Jest nam przykro, że mogło dojść do naruszenia dobrych obyczajów. Korzystając z bezinteresownej pomocy, nie należy okazywać gospodarzowi niezadowolenia, jeśli ta pomoc nie spełniła oczekiwań. Powinni to zrozumieć wszyscy, zwłaszcza podróżnicy - podsumowuje Witold Trólka.

Rozmowa z Januszem Strzeleckim Riverem

Jak się czuje człowiek, który od 16 lat jedzie na rowerze przez świat, przejechał ponad 200 tys. km i był w 150 krajach?
Nie mam czasu na myślenie o tym.

W jednym z wywiadów powiedział pan, że nie wyobraża sobie innej śmierci niż w drodze.
Zaplanowałem swoje życie już do końca swoich dni. Tak czy tak, na pewno nie będę umierał w łóżku, jak normalni ludzie. Domu pod Rzymem, który wynajmowałem, już nie mam. W papierach jedynie jestem jako rezydent Rzymu. Mam pieniądze w banku, ale one są zapisane dla biednych dzieci. Mają zostać rozdane po mojej śmierci. W testamencie jest też zapisane, aby moje skremowane zwłoki wyrzucono z samolotu z czasów II wojny światowej nad wskazanym obszarem.
Z czego składa się pański bagaż?
Waży 30 kg. Wiozę ze sobą ciuchy na gorszą pogodę, dwie-trzy pary butów, dwie butelki z wodą (piję tylko tę ze źródła, a jeśli go nie ma, to ze studni na wsi), śpiwór i karimatę. Namiotu nie mam, tylko taką plandekę, jak na budowach. Próbowałem w Polsce spać na zewnątrz, ale ludzie mi nie pozwalają. Podróż po Polsce zaplanowałem na sześć miesięcy. Przeliczyłem i wyszło, że to 9 tys. km, więc mimo że mam 80 lat, to stwierdziłem, że tyle przejadę. Jak mnie zaczęli gościć na Ziemiach Odzyskanych, to ja przez pięć miesięcy jadąc z Gdańska dopiero dojechałem do granicy z Opolem. Codziennie miałem tam cztery-pięć spotkań z różnymi ludźmi. Najczęściej z dziećmi. To się bardzo podobało i tak jeden dyrektor dzwonił do drugiego. Byłem tam, gdzie mnie zapraszano, a nie że chciałem. Proszę zobaczyć, jaki ten program gmina wymyśliła (plan pobytu w gminie Radziechowy-Wieprz na Żywiecczyźnie). Niech pan jednak nie myśli, że wszędzie jest tak łatwo.

Bez gościnności trudno byłoby wyżyć za trzy dolary. To dzienny budżet, jaki pan sobie założył.
Kupuję tylko jedną gazetę. A tak to ludzie zapraszają mnie do siebie. Nawet jak śpię w wystawnym miejscu, to zawsze w śpiworze i na podłodze. Zdarza się też, że dostaję pieniądze na drogę. Powtarza się to w każdym województwie. To nie jest jednak moja rezerwa. Pieniądze te przeznaczam na dzieci, kiedy jestem w krajach trzeciego świata. A jeśli byłoby inaczej, to jestem przygotowany - nawet w Polsce.

Na pana temat ukazało się mnóstwo artykułów. Są pozytywne, ale znalazłem również negatywne. Jak pan się do nich odnosi?
O co konkretnie chodzi?

Na przykład o pańskie oczekiwania dotyczące jedzenia.
Proszę powiedzieć szczerze, czy pan uważa, że są to jakieś wymagania wielkie [Janusz Strzelecki pokazuje list, który wysyła do gmin, gdzie prosi m.in. o gościnność: (...) w miarę możliwości w formie obiadu domowego złożonego z dwóch dań i surówek do wyboru: dania mączne - pierogi, kopytka, gołąbki, ruskie pierogi, makarony i naleśniki oraz ryby, grzyby, jeżeli jest możliwość, z mięsnych dań nie jadam wieprzowiny, ale mogę skorzystać z gulaszu z kaszą gryczaną. Kolacji nie jadam, tylko pół kilograma owoców lokalnych, wiejskich, np. truskawki, czereśnie, itd. Śniadania przygotowuję sam, proszę tylko o pomoc w otrzymaniu 2 wiejskich jajek, porcję twarogu wiejskiego oraz 0,5 l mleka - przyp. red.]. Dzwoni do mnie dziennikarz i mówi, że podobno w jednej z restauracji poprosiłem o menu. Najpierw zaprasza się mnie do restauracji, abym coś zjadł, dostaję kartę, a potem takie coś.

Często zdarzają się takie sytuacje?
Przez 16 lat nie wjechałem do Polski, bo się obawiałem, że będą wykręcane takie numery. Taka już jest niektórych mentalność. Ja to widzę od razu. A że mam włoski temperament, to od razu powiem swoje zdanie. W Polsce wszystko było OK, z wyjątkiem woj. śląskiego, gdzie w dwóch-trzech gminach zostałem przyjęty, ale niechętnie. Jednak tam, gdzie miałem problemy, zawsze pomagały mi prywatne osoby. Jeśli chodzi o gościnność ze 150 krajów, to Polska jest w pierwszej dziesiątce.

*Trąba powietrzna w Chorzowie ZOBACZ NOWE WIDEO I ZDJĘCIA
*Wakacje przedłużne. To prezent MEN dla uczniów
*Pielgrzymka kobiet do Piekar Ślaskich 2016 ZDJĘCIA + WIDEO
*Dzieci zasypiają w każdych warunkach NAJŚMIESZNIEJSZE FOTKI
*Sprawdzony i prosty przepis na leczo SPRÓBUJ I SIĘ PRZEKONAJ
*W pełni wyposażone mieszkanie w centrum Katowic może być Twoje! Dołącz do graczy loterii "Dziennika Zachodniego"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!