Justyna Święty-Ersetic: Nie spodziewałam się rekordu Polski, ale mam już gotowy plan na igrzyska w Tokio ZDJĘCIA

Serdecznie gratulujemy nowego rekordu Polski.
Dziękuję za gratulacje. Kompletnie nie spodziewałam się tak dobrego wyniku, bo starty w hali traktowałam w tym roku jako przerywnik w przygotowaniach do sezonu letniego. Nie przewidywałam nawet występu w halowych mistrzostwach świata. Przygotowania zaczęłam bardzo późno, bo dopiero w grudniu, ale jak widać noga szybko zaczęła się “kręcić”, więc tym bardziej doceniam ten rezultat i ogromnie się z niego cieszę.

Skoro traktując ulgowo starty w hali zajmuje pani drugie miejsce w mityngu serii World Athletics Indoor Tour w Duesseldorfie i wygrywa Copernicus Cup w Toruniu to aż strach pomyśleć co by było, gdyby traktowała halę poważnie...
Nie ma co gdybać, lepiej cieszyć się z tego co jest. Może gdybym przygotowywała się do marcowych halowych mistrzostw świata w Chinach, które i tak zostały zresztą odwołane z powodu koronowirusa, to wyniki byłyby teraz gorsze. Najważniejsze, że wiem nad czym mogę jeszcze popracować i z czego “urwać” w moim wyniku kolejne setne sekundy.

Zobaczcie zdjęcia Justyny Święty-Ersetic z mityngu Orlen Copernicus Cup

Taktyka biegu w Toruniu była wręcz perfekcyjna, bo biegła pani cały czas druga i wyprzedziła Szwajcarkę dopiero na finiszu.
Dobrze się to wszystko ułożyło. Jeżeli miałabym się do czegoś przyczepić w moim biegu to może odrobinę za dużo nadrabiałam dystansu na ostatnim wirażu, ale generalnie było OK. Lea Sprunger na pewno bardzo mi pomogła w uzyskaniu tego rekordu Polski dyktując mocne tempo. Od początku biegłam za nią, to mnie napędzało, a w samej końcówce dałam radę ją wyprzedzić i uzyskać najlepszy czas w tym roku na świecie na 400 m.

Jakie są pani dalsze plany startowe?
Zamierzam wystartować jeszcze w dwóch mityngach z cyklu World Athletics Indoor Tour m.in. w Levin we Francji, a na koniec sezonu halowego zaliczę jeszcze występ w mistrzostwach Polski w Toruniu na przełomie lutego i marca. Potem, mam nadzieję, czekają mnie krótkie dwutygodniowe wakacje.

Rekord Polski w hali został pobity. Marzy pani teraz, by zbliżyć się do rekordu Ireny Szewińskiej z 1976 r. na otwartym stadionie?
Bardzo bym chciała, ale jestem realistką i do przebiegnięcia 400 m w czasie 49,28 trochę mi brakuje. Na razie skupiam się na przełamaniu na tym dystansie bariery 50 sekund.

Plan przygotowań do igrzysk w Tokio jest już pewnie dopięty na ostatni guzik.
Plan jest już gotowy. Przygotowania do sezonu letniego zaczynamy w połowie marca na kolejnym zgrupowaniu w RPA. Będzie dużo ciężkiej pracy, ale mam nadzieję, że da ona efekty i najwyższa forma przyjdzie na przełomie lipca oraz sierpnia.

Pierwszym startem na otwartym obiekcie będzie majowy Memoriał Janusza Kusocińskiego na Stadionie Śląskim?
Wcześniej rusza Diamentowa Liga. Nie wiadomo jednak czy majowe zawody w Chinach się odbędą, bo w związku koronowirusem panuje na razie spore zamieszanie w lekkoatletycznym kalendarzu.

Marzenia związane ze startem na igrzyskach to finał i podium?
Myślę, że stać mnie na wejście do finału na 400 m w biegu indywidualnym, a razem z koleżankami ze sztafety na powalczenie o medal i stanięcie na olimpijskim podium. To jest mój cel na igrzyska w Tokio.