Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapelan Piasta Gliwice biega w maratonach i kibicował Polonii Bytom

Tomasz Kuczyński
Dostałem szalik Piasta z klubu, zanim zdążyłem kupić - śmieje się ksiądz Jacek Orszulak
Dostałem szalik Piasta z klubu, zanim zdążyłem kupić - śmieje się ksiądz Jacek Orszulak Maciej Gapiński
Za liderowaniem gliwiczan w ekstraklasie stoją piłkarze, trenerzy, działacze i kibice. Jest jeszcze jedna ważna osoba, która opiekuje się Piastem w sferze duchowej. To klubowy kapelan ksiądz Jacek Orszulak

Kiedy zobaczyłem księdza Jacka Orszulaka, od razu moją uwagę zwróciła szczupła, sportowa sylwetka. Nie mogłem o to nie zapytać, wszak stereotyp proboszcza w naszym kraju to postać nobliwego pana z brzuszkiem i podbródkami. Okazało się, że gliwicki klub nie mógł lepiej trafić z duchowym opiekunem. To, że parafia Chrystusa Króla jest przy tej samej ulicy co stadion (Stefana Okrzei), mówi samo za siebie. Jednak proboszcz Orszulak nie zajmuje się sportem tylko teoretycznie, poprzez kontakt z Piastem. To ksiądz biegający w maratonach! Zaliczył ich już cztery, przebiegł też trzy półmaratony.

- Co do mojej sylwetki, to mam taki dar natury, ale też od początku mojego świadomego życia zawsze sportowo coś robiłem. Była piłka nożna, trochę siatkówki, a będąc już księdzem, zaraziłem się bieganiem. Jest tego coraz więcej, coraz intensywniej i coraz szybciej. Moja życiówka w maratonie to 3:38 godz. Chyba niezła - śmieje się kapelan Piasta. - Ostatnio biegłem 27 września w maratonie w Warszawie. To była wielka frajda finiszować na płycie Stadionu Narodowego, gdzie bramki strzelał Robert Lewandowski.

Na trzy miesiące przed planowanym startem w maratonie ksiądz Orszulak 3-4 razy w tygodniu zakłada buty do biegania. - Najtrudniej jest z wygospodarowaniem czasu, ale można biegać rano lub wieczorem.

Skąd to bieganie? - Mam kolegę, obecnie misjonarza, który zawsze był wolniejszy, większy, bardziej ociężały i gdy wchodziliśmy na Stożek, prawie rzucał przekleństwami, że musi tak wysoko iść. Nagle dowiedziałem się, że przebiegł maraton w Wiedniu. Pomyślałem, skoro on to zrobił, to dlaczego nie ja. Postanowiłem tego skosztować i tak posmakowałem, że trudno mi sobie wyobrazić życie bez biegania - przyznaje kapelan Piasta.

Sport był mu zawsze bliski

Ksiądz Orszulak jest kapelanem Piasta od 2,5 roku. Tak wspomina nawiązanie współpracy: - Kapelanem zostałem w sposób niespodziewany. Przyszli do mnie sympatyczni, młodzi ludzie z klubu, pani Magda i pan Kamil, którym pewnie brakowało takiej osoby na przykład na spotkania wigilijne. Pomyślałem, że jak księdza jeszcze gdzieś chcą, a ten ksiądz nie pójdzie, to w dzisiejszych czasach strzela sobie w kolano. Piast jest bardzo mocno związany z tą dzielnicą Gliwic, dlatego pomyślałem sobie: „dlaczego nie?”. I tak od 2,5 roku ta nasza współpraca trwa. Zostanie kapelanem klubu to była moja decyzja, nie musiałem prosić przełożonych o pozwolenie, ale też tego nie ukrywam. To funkcja, która nie koliduje w codziennych moich obowiązkach jako duszpasterza i proboszcza.

Jako kapelan odprawia klubową mszę przed każdą rundą, uczestniczy w spotkaniach opłatkowych i wielkanocnych, brał udział w uroczystościach jubileuszu 70-lecia Piasta. Zanim został kapelanem, zaglądał na mecze przy Okrzei, choć terminy spotkań często kolidują z obowiązkami w parafii.

Duchowy opiekun lidera ekstraklasy pochodzi z Bytomia, dokładnie z Miechowic.

- Polonia bytomska królową całego Śląska, ale nawet barwy ma te same co Piast - śmieje się kapelan niebiesko-czerwonych. - Chodziłem na mecze Polonii, byłem jej gorliwym kibicem, kiedy zdobywała mistrzostwo Polski w hokeju na lodzie. Miałem wtedy niewiele lat i trzeba było podchody robić u rodziców, żeby pozwolili pojechać na mecz, na przykład z Zagłębiem Sosnowiec. Sport był mi zawsze bliski. Z racji zamieszkania korzystałem z obiektów Silesii Miechowice, grałem w piłkę, nawet liznąłem tenisa ziemnego, w seminarium oczywiście też była piłka.

- Przychodząc tu, do parafii, dowiedziałem się, że na Zatorzu są trzy ważne i opiniotwórcze środowiska: po pierwsze targ we wtorki i piątki, albo jak tu mówią rynek, po drugie kościół, a po trzecie stadion. Dlatego też zacząłem chodzić na mecze. Są tu młodzi ludzie trenujący w Piaście, chodząc po kolędzie widuje się szaliki, klubowe pamiątki. Ludzie kojarzą mnie, że bywam na stadionie, w rozmowach są też tematy sportowe. Nawet jak nie mogę oglądać meczów, jestem na bieżąco z wynikiem. Jeden z panów kościelnych kibicuje Piastowi i przekazuje mi, jak poszło drużynie - opowiada ksiądz Orszulak.

Modlitwa za dobry wynik Piasta

Czy patrząc w lustro ksiądz Jacek mówi do siebie: Jestem kapelanem lidera ekstraklasy?
- Aż tak to nie, ale w diecezji gliwickiej dzielimy się wśród księży na sympatyków Ruchu, Górnika i Piasta. Do rękoczynów nie dochodzi, jednak czasem przepychanki słowne są - uśmiecha się nasz rozmówca. - Niezależnie od sympatii do barw, ostatnie miesiące, kiedy Piast tak dobrze gra, poprawiają samopoczucie. To jest tak, że jak Adam Małysz, a potem Kamil Stoch skakali najdalej, albo polska reprezentacja wygrywała z niemiecką drużyną mistrzów świata, to ludzie przychodzili do pracy bardziej uśmiechnięci. Może sport nie jest najważniejszą dziedziną życia, ale przynosi uśmiech i pogodę ducha. Ja to tak traktuję.
Gdyby miał wymienić z pamięci jedenastkę Piasta Gliwice, to... - Od Jakuba Szmatuły w bramce do Martina Nespora bym sobie poradził - zapewnia z uśmiechem.

To pytanie nurtowało mnie od początku, więc zapytałem kapelana lidera ekstraklasy, czy się modli o dobry wynik Piasta?
- Mam z tym kłopot i współczuję Panu Bogu, bo pewnie kapelan drużyny przeciwnej przed meczem z Piastem leży krzyżem. Ja się cieszę, jak jest dobre widowisko. Podoba mi się też to, o czym mówią sami zawodnicy Piasta, że dobrze się ze sobą czują, trzymają sztamę, z przyjemnością chodzą na treningi, mają dobrą atmosferę w szatni. To, czy się modlę o dobry wynik, jest drugorzędną sprawą. No dobra, jak idę na mecz, to „Zdrowaś Ma-ryjo” sobie rzeknę, daleko na stadion nie mam - zdradza ksiądz Orszulak, którego dopytuję o znak krzyża czyniony przez piłkarzy.

- Zwracam na to uwagę. Może mniej będąc na trybunach, a bardziej w relacjach telewizyjnych, bo lepiej widać. Naiwnie wierzę, że to nie magiczne gesty, tylko wynikające z przekonania. W 2016 roku obchodzimy 1050. rocznicę Chrztu Polski i będziemy dużo o tym mówić. Wejście na boisko i uczynienie znaku krzyża jest wypadkową pięknego gestu, obecnego jeszcze w pokoleniu naszych dziadków. W starych domostwach były kropielnice i każdy, kto wchodził lub wychodził, czynił znak krzyża. Oznaczało to oddanie się w opiece Panu Bogu przy wyjściu z domu i podziękowanie za każdorazowy powrót. Coś z tego jest w geście piłkarzy. Ufam, że wiara się u nich tli - dodaje.

Wulgarności mniej, gdy dobry mecz

Piłka nożna to nie jest sport dla mięczaków. Ale czy faule lub ich udawanie jest grzechem?

- Zawszę boleję nad brutalnością w grze. Sami kibice swoją reakcją pokazują, że nie tak sobie to wyobrażają. Gdy zawodnik gospodarzy ewidentnie sfauluje, to zapada na trybunach dyplomatyczne milczenie. Kibice wyczuwają, co wolno, a czego nie, niezależnie od decyzji sędziego. Cieszę się natomiast, gdy obserwuję twardą męską walkę, gdzie sędzia czasem ma rebus, czy gwizdnąć faul. Wtedy widzę, że twardzi faceci wyszli na boisko i nie dają za wygraną - mówi kapelan.

A co z oszukiwaniem na boisku?

- Każdy patrzy na to z punktu widzenia ludzkiej uczciwości. Była kiedyś afera z Diego Maradoną, który strzelił bramkę ręką i jeszcze się powołał na rękę Boga. A przecież każdy, kto jest chrześcijaninem, czy człowiekiem dobrej woli, ma swoje zdanie na ten temat.

Są jeszcze przekleństwa na trybunach.

- Ubolewam nad stadionową wulgarnością, tym bardziej że są dyscypliny, gdzie udało się to wykorzenić, jak w siatkówce. Pomijam antagonizmy między klubami, bo one są i będą, ale w Bundeslidze czy Premier League też kibice się nie lubią, jednak aż tak nie wyczuwa się tej wrogości poprzez wulgaryzmy. Proszę jednak zauważyć, że wulgarności najczęściej pojawiają się, gdy na boisku niewiele dzieje się ciekawego. „Mięsa” jest znacznie mniej, gdy jest fajny mecz - analizuje proboszcz z Okrzei.
Ksiądz Orszulak biega w maratonach, ale coś nic mi nie mówi o grze w piłkę.

- Ostatnio mam lekki uraz do piłki, bo w czasie meczu charytatywnego na stadionie Piasta zerwałem więzadło krzyżowe w kolanie - wyjaśnia. - Konieczna była operacja, którą miałem 31 stycznia. Ja bardzo wierzę w medycynę sportową i rehabilitację. Może nie tak mocno jak w Pana Boga, ale jednak. Osiem miesięcy po zabiegu miałem w maratonie lepszy czas o sześć minut niż gdy biegałem przed operacją!

Kapelan Piasta przychodzi na mecze w klubowym szaliku.

- Ten szalik podarował mi klub, zbieram gadżety Piasta, mam też koszulkę z moim nazwiskiem i numerem 70 z racji klubowego jubileuszu, którą wręczył mi prezes Sarkowicz na zakończenie mszy świętej. Często w niej biegam, choć uważam, aby nie wbiec do Zabrza - śmieje się ksiądz Orszulak.

***

Ksiądz Jacek Orszulak jest proboszczem gliwickiej parafii Chrystusa Króla przy ul. Okrzei 31 od 1 września 2012 roku (stadion Piasta jest przy Okrzei 20). Urodził się 7 września 1974 roku w Bytomiu, święcenia kapłańskie przyjął 22 maja 1999 r. Przez 12 lat był w parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach, następnie rok w parafii Wniebowzięcia NMP w Rudach Raciborskich. Pełni rolę dekanalnego duszpasterza Caritas.
Diecezja gliwicka obejmuje m.in. parafie: Bojszów, Bytom, Gliwice, Kalety, Koszęcin, Krupski Młyn, Kuźnia Raciborska, Lubliniec, Miasteczko Śl., Nakło Śl., Pławniowice, Pys-kowice, Świerklaniec, Tarnowskie Góry, Zabrze, Zbrosławice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!