Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat o Marszu Autonomii: Ślązaczka, którą dobrze pamiętam...

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat ARC
Była kiedyś taka dziewczyna. Obejrzałem serwisy fotograficzne i filmiki z ostatniego Marszu Autonomii. Tylko dlatego jej nie rozpoznałem, że maszerowało zbyt dużo dziewczyn do niej podobnych. Niektóre nawet zdążyły się zestarzeć, więc przyszły ze swoimi chopami i bajtlami.

Może bym jej w ogóle nie zauważył i nie odnotował w pamięci? Cóż, o takich dziewczynach zwykło się mówić: "szara myszka". Bo też na zajęciach nie wyróżniała się niczym specjalnym. Schowana w jednym z ostatnich rzędów, sprawiała wrażenie studentki, która nie chce się wychylać, bo a nuż przyćmią ją inni. Nie była więc specjalnie aktywna. Chyba trochę bała się otwartych dyskusji. A może krępował ją jej śląski akcent? Inna rzecz, że wybitna nie była. "Piątki" to raczej u mnie nie miała. Co najwyżej - solidną "czwórkę".

Skąd przyjechała na studia? Zdaje się, że z Lędzin. A może z Bierunia? W każdym razie z któregoś z naszych mniejszych miast. A może pochodziła z jakiejś pszczyńskiej wioski? Zapomniałem. Zresztą, to drugorzędne. Dla tego wywodu istotne jest, że nie stała za nią siła inteligenckiego etosu, który mogłaby wynieść z rodzinnego domu.

Podejrzewam, że jako pierwsza w swej familii przekroczyła progi szkoły wyższej. Czy udało jej się skończyć studia? Jestem pewny, choć potem - naturalnym biegiem rzeczy - zniknęła mi z pola widzenia. Jak tylu innych młodych, którym pomagałem w podtrzymywaniu wiary, że mogą w przyszłości zostać dziennikarzami, publicystami, może pisarzami.

Jak to się zatem stało, że jednak - wśród tylu innych - ją właśnie zapamiętałem? Bo odpaliła kiedyś na zajęciach, gdy trzeba było bronić swych racji i określić swą tożsamość, mimo że w sali wykładowej - to wyraźnie trzeba podkreślić - należała do mniejszości.

Nie bała się swej śląskości. Nie przestraszyła, że może inni będą patrzyli na nią krzywo. Albo będą się dziwili, że jeszcze ktoś taki się w ich generacji uchował. Moda przecież panuje na bezideowość fałszywie zwaną kosmopolityzmem bądź europejskością. Liczy się manifestowanie luzu, tumiwisizmu. I choro-bliwe zainteresowanie wartościami wyłącznie materialnymi.

Nie chcę być niesprawiedliwy. Nie chcę upraszczać i generalizować, ale przecież właśnie takie postawy są najchętniej akceptowane i powielane wśród dwudziestolatków. Może są tylko pozorowane? Może to gra z rzeczywistością, która przecież wcale aż tak przyjazna dla młodych nie jest? Może to świadectwo zagubienia w czasach, gdy wszystko przelicza się na pieniądz, a takie instytucje, jak rodzina, szkoła, państwo czy Kościół niewiele mają do zaoferowania, a w każdym razie - nie dla wszystkich stanowią dostatecznie silne wsparcie.

Niby nie powinna mnie aż tak bardzo zaskakiwać determinacja i tej dziewczyny, wszak rzecz zdarzyła się w województwie śląskim, więc - zapytałby ktoś niezorientowany - co w tym nadzwyczajnego, że Ślązaczka śląskość deklaruje, a nawet się nią chwali. Rzeczywiście, takie pytanie zadać może tylko ktoś, kto Górnego Śląska w ogóle nie zna, albo żywi się jakimiś mitami, które z prawdą niewiele mają wspólnego.
W moim pokoleniu, ale i kolejnych - tych, które komunę czy lata przełomu ustrojowego, jak ja, dobrze pamiętają - nie byłoby do pomyślenia, by w tak jednoznaczny sposób bronić prawa do manifestowania swej etnicznej odrębności.

Czyżbyśmy wszyscy, gdy mieliśmy tyle lat, co ta moja studentka, byli zwykłymi tchórzami? Nie, nie w tym rzecz. Byliśmy zakompleksieni, bez własnej woli wewnętrznie stłamszeni, a niejeden z nas żył, jak ten zając pod miedzą - w nieustannym strachu, by przez przypadek ktoś go nie odstrzelił. Owszem, jako zbiorowość stanowiliśmy siłę nie mniejszą niż dzisiaj. Liczebnie - to przecież nawet większą, i to znacznie. I co z tego? - pytam.

Najpierw musiał reżim upaść. Potem przez długie lata trzeba było się borykać z tzw. nową rzeczywistością. Niemal od razu demokratyczną, bo usankcjonowaną wolnymi wyborami, za którymi miliony Ślązaków i Polaków tęskniły całe dziesięciolecia. I dopiero wtedy można było zacząć powoli podnosić głowy. Powoli i z bólem, bo zaczęły się "restrukturyzacje", pojawiło się bezrobocie i - w niejednym śląskim domu - prawdziwa bieda. Znowu łatwo można się było zagubić i szukać ratunku w jakiejś mysiej dziurze.

Ale ta moja "szara myszka" wcale się nie schowała. Na 100 procent jestem pewny! Obejrzałem serwisy fotograficzne i filmiki z ostatniego Marszu Autonomii. Tylko dlatego jej nie rozpoznałem, że maszerowało zbyt dużo dziewczyn do niej podobnych. Niektóre nawet zdążyły się zestarzeć, więc przyszły ze swoimi chopami i bajtlami.


*Wybierz się na wycieczkę do nowego Muzeum Śląskiego ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO]
*Dopalacz Mocarz zabija kolejne ofiary. Jest najsilniejszy i najgroźniejszy
*Przepis na leczo SPRAWDZONY I NAJSZYBSZY
*Śląska STREFA AGRO - nie tylko dla rolników. ZOBACZ KONIECZNIE
*Śląska STREFA BIZNESU - wszystko o pieniądzach. ZOBACZ KONIECZNIE
*Śląsk Plus. Górny Śląsk jest piękny ZDJĘCIA INTERAKTYWNE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!