Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Ślązacy łatwiej dogadają się ze Słowakami niż z Polakami

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Trwają próby kodyfikacji mowy śląskiej, a także wpisania jej na listę języków regionalnych. Ważniejsze, że powstaje coraz więcej wartościowych tekstów i tłumaczeń. A czy zastanawiamy się, kto pierwszy próbował pisać po śląsku?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie powinno nas to dziwić, skoro nie mamy pewności, jak brzmiało pierwsze zdanie zapisane po polsku. Wprawdzie historycy literatury zgodnie wskazują na XIII-wieczną „Księgę henrykowską” i słynne: „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”, to jednak pamiętać musimy, że słowa te uwiecznił mnich niemiecki, wkładając je w usta czeskiego rycerza zwracającego się do swej polskiej żony, zaś całość dzieła została napisana po łacinie.

Czy może więc zaskakiwać, że Czesi też uznają ten dokument za element swego dziedzictwa? A mieszkańcy Śląska, jeszcze wtedy niepodzielonego na Dolny i Górny, ale już oderwanego od Korony? Niech się przyjrzą oryginalnej transkrypcji i niech zobaczą, jak został odmieniony czasownik „brusić”.

Informacja dla nieznających etnolektu śląskiego: „brusić” - znaczy „ostrzyć” (tutaj też: „mielić”). „Jo brusza (brusa), ty brusisz (brusis)” itd. Pół żartem, pół serio: „Day, ut ia pobrusa, a ti poziwai”, to pierwsze zdanie napisane po śląsku.

Wielkiej przesady w tym twierdzeniu nie ma, bo języki Słowian były do siebie bardzo podobne, bardziej niż dziś. Dlatego tak wiele staropolskich archaizmów jest w tradycyjnej mowie Ślązaków. Dlatego Ślązacy łatwiej dogadają się ze Słowakami czy Czechami niż mieszkańcy innych regionów Polski. Bo do dziś „bruszom” (choć już nie na kamiennych żarnach), a potem „pocziwajom” i „pszajom” swoim żonom.

A jednak w następnych wiekach mowa Ślązaków nie przekształciła się w odrębny system językowy, choć jej ślady znajdziemy w pojedynczych, na ogół anonimowych, zabytkach literackich. Ksiądz Norbert Bon-czyk, najbardziej utalentowany poeta rodzimego XIX-wiecznego Śląska, pisząc „Stary kościół miechowski”, zaznaczył na karcie tytułowej, że jego poemat epicki powstał w „narzeczu górnośląskim”. Jednak nawet pobieżna analiza tego - skądinąd wartościowego dzieła - nie pozwala uznać go za „śląskojęzy-czne”. Wprawdzie Bonczyk „pochyla” samogłoski, wprowadza strzępy regionalnej leksyki, akcentuje lokalną topografię, imiona i nazwiska, to przecież po śląsku nie pisze.
Tak jak nie pisał po białorusku, mimo znajomości tego języka, Adam Mickiewicz (skądinąd u niego szukał wzorców Norbert Bonczyk), mimo że w młodości garściami czerpał z folkloru ziemi rodzinnej, na której bynajmniej nie polszczyzna królowała.

Romantyczne i postromantyczne cele pisarskich strategii nakierowane były na języki „historycznych narodów”; lud i jego mowa były wprawdzie źródłem natchnień, ale w wymiarze realnym - fascynacje te przyjmowały co najwyżej kształt stylizacji służących mitologizacji „prostego człowieka”, żyjącego w harmonii z prawami natury i boskim porządkiem rzeczy. Ponadto na Górnym Śląsku - w warunkach państwa pruskiego i w wymiarze politycznym - chodziło o to, by „ludową większość” kojarzyć i zespalać z ideologiczną ojczyzną-polszczyzną. Akcentowano więc związki historyczne i kulturowe, a nie różnice. Język ludności rodzimej traktowany był jako wyróżnik przynależności narodowej, a jednocześnie świadectwo oderwania od korzeni, „zapomnienia” czy wręcz „zaniedbania”. W tym kontekście znamienne wydają się pamiętne słowa ks. prałata Jana Kapicy z roku 1922, wygłoszone podczas ceremonii przejmowania wschodniej części Górnego Śląska przez Polskę: „My, Ślązacy, nauczymy się od was, kochani bracia Polacy z innych dzielnic, ładnie mówić, wy zaś nauczycie się od nas ładnie pracować”. „Ładnie mówić” i ładnie pisać - chciałoby się dodać…

W epoce Wiosny Ludów i późniejszych latach nie wyemancypował się zatem od-rębny literacki język śląski, choć rychło podejmowano próby „übersetzowania”, czyli żartobliwego tłumaczenia dzieł literatury światowej, głównie niemieckiej. Tą drogą - a zmieniał się ton i okoliczności polityczne - takie gwarowe przeróbki trafiały na deski licznych teatrów amatorskich, aż w końcu w latach przedplebiscytowych stawały się orężem w walce propagandowej, trafiając także na łamy prasy. Dojrzalsze (i wcześniejsze) formy poezjowania i wykorzystywania fenomenu „polszczyzny dzielnicowej”, pojawiały się na Śląsku Cieszyńskim, choć ostatecznie śląsz-czyzna zamknęła się w wąskim obiegu lokalnym, stając się li ty-lko znakiem „etnograficznym” bądź „topograficznym”, nie wstępując na drogę emancypacji, którą przeszli w tym czasie - na przykład - Słowacy. A w kolejnych dekadach? Chętnie wrócę do tego tematu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!