Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie powinno nas to dziwić, skoro nie mamy pewności, jak brzmiało pierwsze zdanie zapisane po polsku. Wprawdzie historycy literatury zgodnie wskazują na XIII-wieczną „Księgę henrykowską” i słynne: „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”, to jednak pamiętać musimy, że słowa te uwiecznił mnich niemiecki, wkładając je w usta czeskiego rycerza zwracającego się do swej polskiej żony, zaś całość dzieła została napisana po łacinie.
Czy może więc zaskakiwać, że Czesi też uznają ten dokument za element swego dziedzictwa? A mieszkańcy Śląska, jeszcze wtedy niepodzielonego na Dolny i Górny, ale już oderwanego od Korony? Niech się przyjrzą oryginalnej transkrypcji i niech zobaczą, jak został odmieniony czasownik „brusić”.
Informacja dla nieznających etnolektu śląskiego: „brusić” - znaczy „ostrzyć” (tutaj też: „mielić”). „Jo brusza (brusa), ty brusisz (brusis)” itd. Pół żartem, pół serio: „Day, ut ia pobrusa, a ti poziwai”, to pierwsze zdanie napisane po śląsku.
Wielkiej przesady w tym twierdzeniu nie ma, bo języki Słowian były do siebie bardzo podobne, bardziej niż dziś. Dlatego tak wiele staropolskich archaizmów jest w tradycyjnej mowie Ślązaków. Dlatego Ślązacy łatwiej dogadają się ze Słowakami czy Czechami niż mieszkańcy innych regionów Polski. Bo do dziś „bruszom” (choć już nie na kamiennych żarnach), a potem „pocziwajom” i „pszajom” swoim żonom.
A jednak w następnych wiekach mowa Ślązaków nie przekształciła się w odrębny system językowy, choć jej ślady znajdziemy w pojedynczych, na ogół anonimowych, zabytkach literackich. Ksiądz Norbert Bon-czyk, najbardziej utalentowany poeta rodzimego XIX-wiecznego Śląska, pisząc „Stary kościół miechowski”, zaznaczył na karcie tytułowej, że jego poemat epicki powstał w „narzeczu górnośląskim”. Jednak nawet pobieżna analiza tego - skądinąd wartościowego dzieła - nie pozwala uznać go za „śląskojęzy-czne”. Wprawdzie Bonczyk „pochyla” samogłoski, wprowadza strzępy regionalnej leksyki, akcentuje lokalną topografię, imiona i nazwiska, to przecież po śląsku nie pisze.
Tak jak nie pisał po białorusku, mimo znajomości tego języka, Adam Mickiewicz (skądinąd u niego szukał wzorców Norbert Bonczyk), mimo że w młodości garściami czerpał z folkloru ziemi rodzinnej, na której bynajmniej nie polszczyzna królowała.
Romantyczne i postromantyczne cele pisarskich strategii nakierowane były na języki „historycznych narodów”; lud i jego mowa były wprawdzie źródłem natchnień, ale w wymiarze realnym - fascynacje te przyjmowały co najwyżej kształt stylizacji służących mitologizacji „prostego człowieka”, żyjącego w harmonii z prawami natury i boskim porządkiem rzeczy. Ponadto na Górnym Śląsku - w warunkach państwa pruskiego i w wymiarze politycznym - chodziło o to, by „ludową większość” kojarzyć i zespalać z ideologiczną ojczyzną-polszczyzną. Akcentowano więc związki historyczne i kulturowe, a nie różnice. Język ludności rodzimej traktowany był jako wyróżnik przynależności narodowej, a jednocześnie świadectwo oderwania od korzeni, „zapomnienia” czy wręcz „zaniedbania”. W tym kontekście znamienne wydają się pamiętne słowa ks. prałata Jana Kapicy z roku 1922, wygłoszone podczas ceremonii przejmowania wschodniej części Górnego Śląska przez Polskę: „My, Ślązacy, nauczymy się od was, kochani bracia Polacy z innych dzielnic, ładnie mówić, wy zaś nauczycie się od nas ładnie pracować”. „Ładnie mówić” i ładnie pisać - chciałoby się dodać…
W epoce Wiosny Ludów i późniejszych latach nie wyemancypował się zatem od-rębny literacki język śląski, choć rychło podejmowano próby „übersetzowania”, czyli żartobliwego tłumaczenia dzieł literatury światowej, głównie niemieckiej. Tą drogą - a zmieniał się ton i okoliczności polityczne - takie gwarowe przeróbki trafiały na deski licznych teatrów amatorskich, aż w końcu w latach przedplebiscytowych stawały się orężem w walce propagandowej, trafiając także na łamy prasy. Dojrzalsze (i wcześniejsze) formy poezjowania i wykorzystywania fenomenu „polszczyzny dzielnicowej”, pojawiały się na Śląsku Cieszyńskim, choć ostatecznie śląsz-czyzna zamknęła się w wąskim obiegu lokalnym, stając się li ty-lko znakiem „etnograficznym” bądź „topograficznym”, nie wstępując na drogę emancypacji, którą przeszli w tym czasie - na przykład - Słowacy. A w kolejnych dekadach? Chętnie wrócę do tego tematu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?