Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Wizje Polski i historii zmieniają się razem z kolejną władzą

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat arc.
Nie będę komentował obchodów kolejnej rocznicy powstania warszawskiego i wracał refleksją do śmierci 200 tysięcy mieszkańców stolicy, które teraz - nasze władze państwowe - kładą na tej samej szali, co (niestety, już skutecznie „wyselekcjonowane”) ofiary wypadku lotniczego spod Smoleńska. Będzie o zbliżającej się 77. rocznicy napaści Niemiec na Polskę.

Czynniki partyjne jeszcze nie zdążyły opublikować programu oficjalnych uroczystości, bo do niedawna miały ważniejsze sprawy na głowie. Ale już wiemy, że rocznica ta, choć nie okrągła, za to symbolizowana przez dwie „kosy”, będzie celebrowana z pompą, znaną z lat mojego dzieciństwa. Rzecz jasna, parę akcentów, w zgodzie z tzw. nową polityką historyczną, zostanie przesuniętych. Od czasów towarzysza Władysława Gomułki jednak to i owo się zmieniło.

Lecz znów będziemy na cześć przegranej wojny wrześniowej świętowali. Jak w latach 60., gdy kazano nam wierzyć, że 1 września to dzień idealny, gdyż możemy się i smucić, i radować. Smucić, bo tylu Polaków zginęło: 6 milionów 23 tysiące - moja „pani od historii” waliła linijką po łapach, gdy któreś z nas tę liczbę przekręcało, nie wspominając jednak, że większą jej część stanowili polscy Żydzi. Radować, bo przecież ostatecznie pokonaliśmy Niemców; pamiętacie dawny rysunek Andrzeja Mleczki, na którym synek szarpie za rękaw zblazowanego, upijającego się „na smutno” ojca i pyta: „Tato, czy to prawda, że to my wygraliśmy tę wojnę?”

Gomułkowska wizja Polski i historii, w której przez tysiąc lat skutecznie zmagaliśmy się z germańską nawałą, rodziła dumę. Dowiedzieliśmy się bowiem, że nie gdzie indziej, lecz u nas - nad Wisłą i piastowską Odrą - zaczęła się wojna, która wprawdzie była krwawa, ale jakże piękna i bohaterska. Później zrozumiałem, że 1 września to data bardziej skomplikowana. Bo byłem już po lekturze książek wydawanych na emigracji, które potwierdzały, że 17 września 1939 r. otrzymaliśmy sowiecki „cios w plecy”.

Dziś każde polskie dziecko o tym wie i nawet o Katyniu słyszało. Za miesiąc mu się o tym tylko przypomni, ale za to - dosadniej niż kiedykolwiek po roku 1945 - dopowie, że wojnę przegraliśmy z winy Niemców, Rosjan, Zachodu, Ameryki i wszystkich innych. Bo nas, niewinnych, zdradzili. Tak jak dzisiaj chcą nas zdradzić.

Chcą, ale nie dadzą rady. 1 września ta oczywista oczywistość dotrze do nas z ust najwyższych przedstawicieli. Bo znowu jesteśmy - jak w roku 1939 - „czujni, zwarci, gotowi”. Możemy więc już zacząć śpiewać: „Nikt nam nie zrobi nic, bo z nami jest marszałek Śmigły-Rydz”. A jeśli nie Rydz, to ktoś inny.

Krzysztof Karwat

*Przejmująca historia Macieja Cieśli. To o nim mówił papież Franciszek
*Ale burza! Samochody zatopione przy M1 w Czeladzi ZDJĘCIA + WIDEO
*Tylko szaleniec mógłby się rzucić na tego policjanta ZOBACZCIE ZDJĘCIA
*Sprawdzony i prosty przepis na leczo SPRÓBUJ I SIĘ PRZEKONAJ
*Najlepsze baseny w województwie śląskim [TOP 10 BASENÓW]
*W pełni wyposażone mieszkanie w centrum Katowic może być Twoje! Dołącz do graczy loterii "Dziennika Zachodniego"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!