Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Kocham mojego Tatę”, mimo takiego numeru, jaki mi wykręcił!? Recenzja filmu „I love my Dad”

Adam Pazera
Plakat filmu "I love my Dad"
Plakat filmu "I love my Dad" mat. prasowe
Nieprzetłumaczenie obcojęzycznego tytułu filmu na język polski (choć czasem to i lepiej, jeśli mają zdarzyć się potworki w rodzaju „Wirujący seks”) i wprowadzanie go na nasze ekrany, już na wstępie ustawia go na gorszej pozycji pod względem frekwencji i prowadzić może do wielu nieporozumień. Ze swojego wieloletniego doświadczenia w szefowaniu kinu pamiętam np. pytanie widza o film „Dom z plam” (chodziło tu o…”Don’s Plum” z 2001 roku z Leonardo di Caprio!).

Kinomani dość nieufnie odnoszą się do oryginalnych tytułów (chyba, że jest duża reklama w mediach) i taki film przepada w kinach, choć niekiedy – szkoda, bo zdarzy się dzieło warte uwagi. Dlaczego dystrybutor nie przełożył tytułu filmu „I love my Dad” na rodzimy język pozostanie chyba jego słodką tajemnicą. Bo przecież przetłumaczyć tytuł jako uczucie względem własnego ojca, to żaden wstyd! Choćby – jak się okaże – miało to nawet wydźwięk ironiczny. Zwłaszcza, że w końcowych napisach jest dedykacja: „mojemu tacie”. Film jest prawdziwą historią (na wstępie napis: „to wszystko wydarzyło się naprawdę”) debiutującego reżysera, Jamesa Morosiniego, który - jak wynika z treści – nie miał najlepszych relacji ze swym ojcem. Problem rozbitych małżeństw, kiedy to z powodu rozstania obu rodziców najbardziej cierpią dzieci był już tematem wielu filmów. Historia opowiedziana w „I love my Dad” (trudno, pozostanę przy oryginalnym tytule) wydaje się tak nieprawdopodobna, że wręcz niemożliwa i wzbudzać może z jednej strony zażenowanie, z innej – być może wzruszenie, a jeszcze z innej – salwy śmiechu. Bo film zda się być komedią, ale jak dla mnie dosyć gorzką. Trzeba jednak przyznać, że pomysł ojca, który chce za wszelką cenę utrzymać kontakt z wrażliwym synem, będącym w depresji jest mocno osobliwy.

Na wstępie filmu poznajemy Chucka, a właściwie jego głos nagrywany na pocztę głosową telefonu syna, Franklina w którym dominują ciągłe kłamliwe tłumaczenia: „Frankie, przykro mi, że nie pojedziemy na Bahamy, może za rok, bo kupony były oszukane”, lub: „nie mogę pojawić się na twoim rozdaniu dyplomów, bo pochorowałem się”, a innym razem: „nie zobaczymy się dzisiaj, bo nie dogaduję się z twoją mamą” (rodzice są rozwiedzeni). Rozczarowany syn cierpi z powodu ciągłej nieobecności ojca w swym życiu, co objawia się samobójczymi myślami, więc odbywa terapię w ośrodku uzależnień. Wrażliwy chłopak opuszcza właśnie placówkę i ma wreszcie tego dość tych ojcowskich krętactw: „nigdy go nie było, kiedy go potrzebowałem”, a swój czyn realizuje w ten sposób, że zrywa kontakty z ojcem – przestaje reagować na jego telefony, blokuje go w mediach społecznościowych!

Tymczasem po tej decyzji syna, Chuck przejrzał na oczy (dotychczas mimo wszystko sporadyczny kontakt z synem miał), a znając stan psychiczny Franklina jest zaniepokojony i czuje się wreszcie odpowiedzialny za syna! Zdesperowanemu Chuckowi, zupełnie niechcący i nieświadomie podsunie pomysł kolega z pracy. Otóż ojciec tworzy fałszywe konto na fb., a ponieważ kłamstwa do tej pory gładko mu przechodziły, właścicielem tej strony czyni atrakcyjną kelnerkę z przydrożnego baru, o imieniu Becca (imię wypatrzył na jej służbowym identyfikatorze). Na fałszywym profilu zamieszcza jej atrakcyjne fotki i jako Becca Thompson rozpoczyna w mediach społecznościowych kontakt z synem: „przyjmij zaproszenie”. Co prawda z początku Franklin jest zdziwiony internetową propozycją od nieznajomej, ale bardzo ładnej dziewczyny, która nie ma na koncie innych osób (ojcu lekko przychodzi kolejne łgarstwo: „miałam natrętne propozycje, więc zakładam nowe konto”), ale po krótkim wahaniu, chłopak klika: „dodaj do znajomych”. I zaczyna się internetowa interakcja: „- dlaczego mnie wybrałaś?” -„wyskoczyłeś mi w internecie, no i fajnie wyglądałeś”. Ale nieświadom zagrożenia, chcący mieć jedynie kontrolę nad zachowaniami syna i zgrabnie z nim „flirtując” Chuck spowoduje, że ten…zakocha się w rzekomej przyjaciółce z internetu! Kolega z pracy, znając całą sytuację, nalega: „to jest chore, przerwij to!” Ale Chuck musi brnąć dalej w kłamstwa „chcę mieć z nim kontakt, on chciał się zabić!”. Pod wpływem tej internetowej znajomości, samotny i wrażliwy chłopak dostaje jakby wiatru w żagle: od nowa chce mu się żyć, chwali się matce o swojej nowej ”przyjaciółce”, zniknęły myśli o samobójstwie.

„Becca” jest mu coraz bliższa, więc domaga się od „niej” kontaktu telefonicznego, nabiera chęci ujrzenia jej w realu. Jednocześnie Chuck – podczas internetowej konwersacji - sam słyszy o sobie wiele gorzkich słów od syna, który odkrywa się coraz bardziej przed „dziewczyną”: „u niego wszystko to ściema, to notoryczny kłamca, on oszukiwał grając on-line w szachy!” Ojciec zdaje sobie sprawę, że dotarł za daleko, ale nie może się wycofać: „jeśli teraz przestanę, to go dobije”. Angażuje w tę sytuację swoją przyjaciółkę z pracy Erikę, usprawiedliwiając przed nią swoje zachowanie: „próbuję odbudować wszystko, co sam zniszczyłem”. Namawia ją, aby użyczyła swego głosu i podjęła rozmowę telefoniczną jako Becca, ale ona – dużo starsza i doświadczona – wprowadza chłopaka w sfery intymności, co jeszcze bardziej rozpala jego wyobraźnię.

Historia nie zakończy się tak, jak byśmy sobie życzyli trzymając kciuki za młodych ludzi, choć do żadnej tragedii nie dojdzie, a jednocześnie należałoby potępić – bądź co bądź – nieetyczny pomysł Chucka. Ale zarazem czuję pewną sympatię do tego ojca (mającego niekiedy minę „zbitego psa”), chcącego za wszelką cenę naprawić relacje z synem nie zdając sobie sprawy z możliwych konsekwencji. Ponieważ większość akcji filmu toczy się w cyber-dialogach pomiędzy Franklinem, a rzekomą Beccą, reżyser umiejscowił dziewczynę w rozwiniętej wyobraźni chłopaka obok niego: kiedy rozmawiają, spacerują, tańczą i…kochają się! To sprawia, że film nie nudzi, choć momentami wypada dość groteskowo i żenująco, pamiętając, że jest to relacja między ojcem i synem. Na koniec można dojść do konkluzji, że film jest przestrogą przed utratą więzi między rodzicielem, a dzieckiem oraz pokazaniem, jak groźnym zjawiskiem może być technologia: podszyć się pod kogoś i wywołać mnóstwo kłopotów. Reżyser, James Morosini sam wcielił się w postać Franklina, Chucka zagrał aktor i komik Patton Oswalt, ale prawdziwym odkryciem jest urocza Becca – Claudia Sulewski.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera