Ligowy komentarz DZ: Sekrety stadionowej frekwencji

W święta na Twitterze znalazłem dokładne wyliczenia pierwszoligowej frekwencji dokonane z benedyktyńską cierpliwością przez Antoniego Majewskiego. Na czele zestawienia obejmującego ten sezon znalazła się Wisła Kraków ze średnią 13.477 widzów wyprzedzając Ruch Chorzów - 8.359 oraz ŁKS Łódź - 7.820.

Kolejne miejsca zajęły Arka Gdynia - 4.576, Stal Rzeszów - 3.900 oraz GKS Tychy - 3.448. Podbeskidzie pod względem zapełnienia trybun jest siódme - 3.369, Zagłębie Sosnowiec ósme - 2.992, GKS Katowice trzynasty - 1.263, a Skra Częstochowa przedostatnia przyciągając średnio na swoje mecze w Bełchatowie 403 kibiców piłki.

Jaki wniosek można wysnuć z tego zestawienia? Ano chociażby taki, że nowoczesny stadion, choć konieczny do rozwoju klubu w sensie biznesowym, nie gwarantuje wcale tłumów na meczach.

Magia nowego obiektu najszybciej przestała działać w Sosnowcu, gdzie na otwarcie ArcelorMittal Areny przyszedł komplet 11.600 fanów, lecz już na drugim meczu Zagłębia ze Skrą pojawiły się 4.832 osoby, a na trzecim z Puszczą tylko 2.204 widzów.

Wygląda więc na to, że pachnący nowością obiekt podzieli los stadionów w Bielsku-Białej i Tychach, które kilka lat po otwarciu zapełniają się na meczach średnio w 20-25 procentach.

ZOBACZCIE ZDJĘCIA KIBICÓW RUCHU CHORZÓW NA MECZU Z GÓRALAMI W GLIWICACH

Na drugim biegunie jest Ruch, który mimo braku własnego obiektu gromadzi w Gliwicach więcej fanów niż jesienią na Cichej. Inne kluby grające na stadionach zastępczych, czyli Skra i Sandecja, o tak wiernej rzeszy fanów podróżujących za drużyną jak Niebiescy mogą tylko pomarzyć.

Równie ważna jak kibicowskie zaplecze jest jednak dobra gra piłkarzy, o czym często się zapomina. Nie przypadkiem na czele rankingu są trzy czołowe zespoły I ligi otwierające jej tabelę.