Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

List do DZ: Pasażerowie Kolei Śląskich: Przewoźnik z nas zakpił!

MOKR
Arkadiusz Gola
Pragnę podzielić się swoimi spostrzeżeniami po niedawnej podróży, którą odbyłem koleją między Warszawą a Lublińcem. Na własnej skórze odczułem debiut Kolei Śląskich.
W Warszawie chciałem kupić bilet na pociąg do Lublińca, ale okazało się to niemożliwe. Zawsze było możliwe, ale teraz już nie, bo Koleje Śląskie nie mają na warszawskim dworcu swojej budki z biletami. Jeszcze niedawno między tymi miastami kursowały bezpośrednie pociągi. I to trzy na dobę! Jednak zmieniono rozkład jazdy i bezpośrednich połączeń już nie ma.

W Warszawie zakupiłem więc bilet do Częstochowy. Przypuśćmy, że jest to jakiś sukces. Z Częstochowy do Lublińca nie jeżdżą na razie pociągi, tylko autobusy. Wsiadłem więc do takiego "pekaesu" Kolei Śląskich. Co ciekawe, autobusy odjeżdżają z oddalonego o kilkaset metrów dworca PKS, a nie z dworca kolejowego. Ja miałem mały bagaż, więc się przespacerowałem. Podróżni obarczeni bagażami mieli ciężej.


Koleje Śląskie mają nowe pojazdy! To autobusy [ZOBACZCIE ZDJĘCIA]

Nie zdążyliśmy nawet ruszyć, gdy mimowolnie musieliśmy być świadkami awantury, jaką jeden z pasażerów urządził konduktorce. Otóż miał bilet do Lublińca, ale nie Kolei Śląskich. Kupił go wcześniej, gdy na tej trasie jeździli jeszcze inni przewoźnicy. Konduktorka próbowała mu to wytłumaczyć. Nic z tego. "Wy ch..., a g... mnie to obchodzi, jakie pociągi tu jeżdżą. Coście porobili z tymi kolejami!" - tak mniej więcej wyglądała rozmowa. Konduktorka zagroziła, że pojadą na policję. "K..., a proszę bardzo, możemy jechać". Na co konduktorka zwróciła się do kierowcy, żebyśmy jednak jechali do Lublińca, bo z tym pasażerem nic się nie da zrobić.


Dojechałem do Lublińca, ale za dwa dni miałem wracać do Warszawy. Byłem ciekaw, co mnie spotka. Pierwsza niespodzianka to dworzec PKP w remoncie w Lublińcu. Nie było informacji, co pojedzie do Częstochowy - pociąg czy autobus?

Dowiedziałem się, że z Lublińca o godz. 15.25 odjeżdża autobus. Poczekał 10 minut, bo opóźniał się pociąg z Katowic. Okazało się, że żaden z pasażerów nie przesiadł się na autobus do Częstochowy. Straciliśmy 10 minut, no ale byliśmy mili dla pasażera - widmo.


Kasa na dworcu w Lublińcu była nieczynna, a konduktor w "pekaesie" Kolei Śląskich nie sprzedał mi biletu do stolicy, gdyż on zajmuje się tylko biletami KŚ. W Lublińcu poinformowałem konduktora, że chcę jechać do Warszawy, a mogę się spóźnić na pociąg w Częstochowie, bo czekaliśmy te 10 minut. Nikim to nie wzruszyło i nikt nie rzucił się pod pociąg, żeby ułatwić mi dojazd do Warszawy. Wręcz przeciwnie, poinformowano mnie, że z Częstochowy do Warszawy odjeżdża pociąg TLK i on nie będzie czekał na pasażerów Kolei Śląskich. Całą podróż się modliłem, żebyśmy zdążyli...


Na dworzec w Częstochowie dojechaliśmy o godz. 16.30. Dokładnie cztery minuty po odjeździe pociągu do Warszawy... O 16.40 miałem na szczęście pociąg do Koluszek, z których kolejnym pociągiem mogę jechać do Warszawy. Pobiegłem od razu na peron. Przed kasami wiła się kolejka więc pomyślałem, że kupię bilet u konduktora. No, ale w pociągu okazało się, że konduktor nie sprzedaje biletu do Warszawy, bo on jest z Przewozów Regionalnych, a pociąg z Koluszek do Warszawy jest TLK.

Do Koluszek przyjechałem o 19.09, TLK odjeżdżał do Warszawy trzy minuty później. Zdążyłem.

Do Warszawy dotarłem o 20.46. I pomyśleć, że kiedyś podróżowałem sobie jednym pociągiem...


Jarosław R. z Warszawy (nazwisko i adres do wiadomości redakcji).

CZYTAJ WIĘCEJ LISTÓW DO REDAKCJI DZIENNIKA ZACHODNIEGO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!