Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

List do DZ: Wieża spadochronowa była jak krzyż, więc Grudzień ją amputował

Tadeusz Łapanowski
Wieża spadochronowa w Katowicach. To ta stara, przedwojenna, czy tez jej rekonstrukcja?
Wieża spadochronowa w Katowicach. To ta stara, przedwojenna, czy tez jej rekonstrukcja? Zygmunt Wieczorek
W Dzienniku Zachodnim z 27 września 2013 roku nieujawniony przez redakcję Czytelnik dowodzi, że wieża spadochronowa w katowickim Parku Kościuszki po ciężkich walkach toczonych tam 4 września 1939 r. została przez Niemców rozebrana i pocięta na złom.

Przyznam się, że jeszcze w latach 60. usiłowałem - jako harcerz 55. DH przy SP 3 w Katowicach - zbierać materiał do-tyczący wieży, bo marzyło mi się zdobycie unikalnej specjalności, i w tym celu odbyłem kilka rozmów ze starszymi osobami z okolicy ulic Szeligiewicza, Barbary i Głowackiego w Katowicach. Z ich lakonicznych odpowiedzi wynikało, że byli wtedy w pracy, więc nie widzieli, jak harcerze walczyli z forpocztami Niemców, natomiast co do wieży - byli pewni, że stała nienaruszona przez całą wojnę.

O wieżę pytałem też przez lata moich sąsiadów z ul. Kozielskiej, m.in. ciotkę Lusię - rocznik 1923 - zawsze mieszkającą przy ul. Kopernika. Ciotka chodziła do parku na spacery z psem. Wszyscy twierdzą to samo: wieża stała spokojnie i był tam punkt widokowy.

Można to sprawdzić na resztkach tego, co w roku 1970 ELBUD Katowice pozostawił z dawnej wieży, bo elbudowskie elementy skręcane śrubami sąsiadują z oryginalnymi nitami używanymi w latach 20. - kiedy wieżę postawiono dla nowo formowanych wojsk spadochronowych. Nie było samolotów do treningu i ich rolę spełniały wieże spadochronowe prawie na całym świecie.

Głupio to powiedzieć, ale rozwój lotnictwa spowodował, że po kilku latach wieże przestały być potrzebne i prawie wszystkie rozebrano. Nasza ocalała, bo samolotów nadal nie było w dostatecznej liczbie.

Powodem przesunięcia wieży w 1970 r. był wykop pod uli-cą Górnośląską. Wieża musiałaby w tej chwili wisieć w powietrzu. Natomiast powód jej skrócenia to już polityka: tak jak z daleka widoczna jest kopuła katedry, to jeszcze lepiej widoczna była wieża. Ale że z daleka - w zadymionym powietrzu - nie widać było szczegółów przestrzennych bryły, zwłaszcza krągłości kosza, to nieszczęsna konstrukcja jawiła się jako ogromny krzyż, co musiało nieźle wkurzać ówczesnych decydentów, a zwłaszcza Zdzisława Grudnia. To ta aplikacja górująca nad miastem była powodem amputacji, której ELBUD dokonał. Gdzieś powinna się zachować dokumentacja z robót i zachęcam dziennikarzy do podreptania wokół tej sprawy.

Legendę o rozebraniu wieży rozgłoszono dlatego, że po tak ciężkich walkach (jakie serwuje nam Gołba), z użyciem ciężkiej broni maszynowej, działek samolotów i artylerii naziemnej, na całej konstrukcji powinny pozostać wgłębienia i przestrzeliny, a tych po prostu nie było, więc jakoś to musieli wyjaśnić i wyjaśnili - jak podaje to NN Czytelnik. Zbudowanie wieży od nowa po wojnie - w sytuacji, kiedy każdy kawałek stali był na wagę złota - wydaje mi się nieprawdopodobne. Zresztą, na to też powinni być świadkowie albo chociaż dziennik budowy lub pracownicy, którzy odbudowywali wieżę.

Ale prawdą jest, że niemieckie działko trafiło akurat w wysięgnik windy i unieruchomiło ją, co spowodowało, że Niemcy zwłoki zrzucali z wieży. Zostawić ich tam nie mogli, a znosić na plecach w sytuacji, kiedy nie było wiadomo, czy jakiś strzelec nie czai się w krzakach, byłoby igraniem z życiem.

Kiedy nie udało mi się odnaleźć śladów po pociskach na wieży, postanowiłem poszukać ich w ziemi oraz w pniach drzew rosnących wokół obiektu. Liczyłem zwłaszcza na wielkokalibrowe pociski myśliwców, którymi musiałaby zostać zryta przestrzeń wokół i powinny do tej pory spoczywać w ziemi, oraz na odłamki. Tu skorzystałem z wiedzy mojego ojca, który był w wojsku rusznikarzem i objaśnił mi, czego, gdzie i dlaczego powinienem szukać.

Jako miłośnik elektroniki wykonałem detektor metalu pasywny, działający na zasadzie odstrojenia obwodu przez poszukiwany przedmiot. Detektor nie powalał parametrami, ale do pół metra lokalizował klucz do zamka. Przeszukałem w ciągu kilku dni spory szmat ziemi parkowej i pni drzew, ale prócz kilku monet, guzików, drucianych zamknięć do butelek i zgubionych zabawek - niczego innego nie znalazłem.

ZGADZASZ SIĘ Z AUTOREM? JESTEŚ PRZECIWNEGO ZDANIA? NAPISZ KOMENTARZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!