Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubański, Furtok byli idolami górników, choć pod ziemią ich nie widzieli

Jacek Sroka
Włodzimierz Lubański przez 12 sezonów grał w Górniku Zabrze, ale w trakcie kariery piłkarskiej ani razu nie był na dole w kopalni
Włodzimierz Lubański przez 12 sezonów grał w Górniku Zabrze, ale w trakcie kariery piłkarskiej ani razu nie był na dole w kopalni Tadeusz Szwed
Włodzimierz Lubański to jeden z symboli Górnika Zabrze. Jan Furtok jest legendą GKS Katowice. Obaj wspaniali piłkarze przez lata nie tylko reprezentowali barwy górniczych klubów, ale formalnie byli także pracownikami kopalni, choć na dole byli tylko raz - na wycieczce.

- Byliśmy pracownikami kopalni oddelegowanymi do działalności sportowej w klubie i swoją pracę wykonywaliśmy na boisku.

O tym jak była ona ważna dla górników najlepiej świadczy przykład Alojzego Piątka, który po tym jak został zasypany na dole i po tygodniu cudem odratowany, to pierwsze słowa jakie powiedział brzmiały: Jak grał Górnik? - powiedział Włodzimierz Lubański.

Najlepszy strzelec w historii reprezentacji Polski przez 12 lat grał w Górniku będąc formalnie zatrudnionym na kopalnianym etacie, ale w tym czasie ani razu nie zjechał na dół.

- Odważyłem się na to dopiero po zakończeniu kariery i niedawno zwiedziłem z wycieczką zabytkową kopalnię "Guido" w Zabrzu - wyznał Lubański.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Włodzimierz Lubański [ŚLĄSKI PIŁKARZ WSZECH CZASÓW]

Bardzo podobnie wyglądała górnicza przygoda Jana Furtoka. Legendarny piłkarz GKS Katowice w czasach gry w tym klubie był zatrudniony na KWK "Staszic", która za prezesury Mariana Dziurowicza została wyznaczona do opiekowania się sekcją piłkarską GieKSy, ale pracę górników znał jedynie ze słyszenia.

- Miałem czterech braci, którzy pracowali na katowickiej kopalni "Boże Dary", więc w domu często mówiło się o górnictwie. Sam na dole byłem jednak tylko raz - gdy w trakcie jednego ze zgrupowań reprezentacji Polski razem z resztą kadrowiczów zabrano nas na wycieczkę do KWK "Piast". Pamiętam, że ta wizyta zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie, bo co innego słuchać opowiadań o pracy górników, a co innego zobaczyć to na własne oczy. To naprawdę ciężka praca. Czapki z głów przed górnikami - stwierdził Jan Furtok, który doskonale pamięta również, że jak GKS grał słabo, to widzowie na Bukowej głośno domagali się wysłania piłkarzy na dół na leżącą najbliżej stadionu kopalnię "Kleofas".

CZYTAJ TAKŻE:
Gerard Cieślik nie żyje. Takim go zapamiętamy [WIDEO]

Lubański i Furtok byli na dole raz, natomiast inny gwiazdor GKS Katowice Marek Koniarek nie zaliczył ani jednego zjazdu.
- Formalnie na kopalni pracowałem osiem lat - dwa jako piłkarz Szombierek Bytom i sześć jako zawodnik GKS Katowice, ale na dół jakoś mnie nie ciągnęło. Jako etatowi górnicy mieliśmy nie tylko resortowe pensje, ale także książeczki "G", a nawet barbórkowe premie. Do dziś pamiętam jak zawsze na początku grudnia dostawaliśmy z okazji tego święta ćwiartkę wódki i pęto kiełbasy - wspominał Koniarek.
W czasach jego kariery zawodnicy już nie odbierali sami wypłat w kasie kopalni, lecz pieniądze przywoził im kierownik drużyny, bo o indywidualnych przelewach nikt wtedy jeszcze nie słyszał. Po jednym z przegranych spotkań GKS prezes Dziurowicz jednak się wściekł i wysłał piłkarzy na "Staszica" po pensję.

- Wszystko skończyło się wielką chryją, bo gdy staliśmy w cechowni do okienka, to górnicy chcieli koniecznie zobaczyć nasze paski z wypłatą. Do dziś jednak pamiętam, że miałem znaczek 223 i byłem zatrudniony jako górnik dołowy-ślusarz - dodał Koniarek.

O tym, że kilkadziesiąt lat temu górnicze etaty dla sportowców były codziennością najlepiej przekonują sezony 1974/75 i 1975/76. W 16-zespołowej eks-traklasie piłkarskiej grało wówczas aż siedem drużyn z naszego regionu, z czego kopalnie sponsorowały pięć. Górnicze etaty dla sportowców dotyczyły jednak nie tylko piłkarzy. Dzięki grze w Zagłębiu pracownikiem KWK "Sosnowiec" został jeden z najlepszych polskich hokeistów Wiesław Jobczyk.

- Pamiętam, że grając w Baildonie Katowice miałem 1,5 etatu w hucie, ale to i tak było mniej niż jeden etat górniczy. Ani razu nie byłem na kopalni, ale dzięki górniczym pieniądzom mogłem się skupić tylko na grze. Efektem tego było pięć tytułów mistrza Polski Zagłębia, które wywalczyłem z kolegami z drużyny. Zresztą w tamtych socjalistycznych czasach tylko taka forma sponsoringu sportu była możliwa - powiedział Jobczyk.

Moda na zatrudnianie sportowców na górniczych etatach po-jawiła się na przełomie lat 50/60.

- Pamiętam, że jak przychodziłem do Górnika, to tacy piłka-rze jak Pohl, Gawlik czy Kowal jeszcze pracowali przy wyładunku węgla - stwierdził Stanisław Oślizło była gwiazda Górnika.

- Sam też jako młody zawodnik miałem okazję zjeżdżać na dół w kopalni "Marcel" w Radlinie, bo nie chciałem iść do Legii. Potem codziennie o szóstej rano przychodził żołnierz sprawdzając czy zjechałem na dół, bo tylko praca przy wydobyciu węgla reklamowała od wojska, a ja byłem zatrudniony jako mierniczy mierzący podziemne chodniki. Kiedy w końcu mi odpuścili zostałem przeniesiony na powierzchnię. Gdy już grałem w Górniku, to wszyscy mieliśmy etaty w którejś z ośmiu kopalń Zabrzańskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego. Na dół jednak jeszcze wróciłem, bo po zakończeniu kariery pracowałem jako inspektor BHP i 13 razy w miesiącu zjeżdżałem pod ziemię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!