Od godziny siódmej w śląskiej straży pożarnej urywały się telefony. Wszystko z powodu pożaru, do którego doszło w fabryce farb i lakierów.
Z ogniem walczyło 150 strażaków z 25 zastępów m.in. z Mysłowic, Pszczyny,Zabrza, Tychów, Dąbrowy Górniczej i Sosnowca. Strażacy przyznają, że akcja była bardzo skomplikowana, a dodatkowo utrudniał ją jeszcze gryzący dym, który uwalniał się kiedy płonęły chemikalia i temperatura, która wewnątrz płonącej hali dochodziła nawet do kilkuset stopni.
- Pierwsze zgłoszenie o pożarze dostaliśmy przed godziną 7. Potem było jeszcze kilka telefonów od zaniepokojonych mieszkańców. Ludzie dzwonili nawet z Chrzanowa, który leży przecież o kilkanaście kilometrów od miejsca pożaru. Płomienie udało się opanować dopiero po blisko dwóch godzinach akcji - mówi Jarosław Wojtasik, rzecznik prasowy śląskiej straży pożarnej.
Płonąca hala ma wymiary ok. 20 na 50 metrów. Pomieszczenia biurowe i część produkcyjna były ze sobą połączone. Pożar szybko się rozprzestrzeniał, bo w pomieszczeniach było mnóstwo lakierów, farb i innych łatwopalnych chemikaliów. W sumie około 30 ton. Płomienie objęły połowę powierzchni hali. Spłonęła też trzecia część dachu.
- Aby łatwiej było ugasić pożar używaliśmy nie tylko wody, ale również piany gaśniczej. Ze względu na bardzo wysoką temperaturę i gryzące opary strażacy musieli pracować w specjalnych aparatach chroniących górne drogi oddechowe. To właśnie z powodu temperatury pojawiły się kłopoty z dachem hali - wspomina Jarosław Wojtasik.
Konieczne było gaszenie ognia, który pojawił się w konstrukcji dachu hali. Przy pomocy specjalnych pił strażacy rozcinali połacie dachowe. To był jedyny sposób, żeby dostać się do materiałów, które paliły się w przestrzeni między konstrukcją stropu a poszyciem dachu. Z łatwopalnego materiału wykonana była izolacji.
Płomienie na szczęście nie rozprzestrzeniły się na część biurową. Nie było też zagrożenia dla innych budynków, bo murowana hala stoi na uboczu. Niestety, w pożarze ranne zostały dwie osoby, właściciel fabryki i pracownik. Życiu i zdrowiu rannych nic już nie zagraża.
Na razie nie wiadomo, co było przyczyną pożaru w imielińskiej hali, za wcześniej jest też na szacowanie strat.
- Dopiero kiedy uda się dogasić ogień można będzie wejść do środka i oceniać straty oraz szukać przyczyn - wyjaśnia rzecznik śląskich strażaków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?