Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Malta - temat do dyskusji

Marek Szołtysek
Odwiedziła mnie koleżanka z dawnych czasów, której nie widziałem wiele lat. Przyjechała z Warszawy i pasowała do mojego stereotypu, czyli bizneswoman po rozwodzie z luksusowym samochodem na raty, który spłaca po cztery tysiące miesięcznie, zaś mieszka w apartamentowcu też na raty w wysokości osiem tysięcy miesięcznie.

I co ma jeszcze na raty - nie wiem, ale gdybym ja był obciążony takimi wysokimi ratami, to chyba bym zwariował. Bo ja wolę - jak podpowiada mi moja śląska tradycja - najpierw sobie uszporować, czyli zaoszczędzić, a potem kupować to, na co mnie naprawdę stać. Ale może właśnie jo, Ślązok jestem zacofany? W oczach tej warszawianki byłem chyba dziwakiem, który nie ma ani złotówki kredytu. Tylko o ile wiem, to trwający ciągle kryzys światowy wziął się z nadmiernej konsumpcji oraz brania i udzielania kredytów bez opamiętania.

Skończmy jednak ten kredytowo-warszawski wątek, bo głównie chodzi mi o to, co pewnego razu przydarzyło się owej bizneswoman podczas robienia interesów na Śląsku. A miało to miejsce w centrum Koźla, gdzie warszawianka zaparkowała, by w spokoju porozmawiać przez komórkę. Otwarła wówczas okno i niechcący usłyszała rozmowy robotników remontujących dom. Byli rodowitymi Ślązokami i rozmawiali po śląsku. I właśnie na tę śląską mowę zwróciła uwagę nasza warszawianka. Powiedziała, że wiele rozumiała z ich godki i jeszcze, że jest bardzo pozytywnie zdziwiona tematem rozmowy tych ludzi. Bo ci prości śląscy budowlańcy - stwierdziła bizneswoman - nie przeklinali i nie pili piwa jak to się dzieje gdzie indziej, ale dyskutowali o Malcie.

Może planowali jakiś urlop na tej Malcie, a może są jakieś szczególne historyczne śląskie kontakty z tą wyspą Maltą na Morzu Śródziemnym? - zapytała mnie warszawianka. I tu przyznam, że to pytanie wyjątkowo mnie zdziwiło, bo owszem, w dawnych czasach na Śląsku były klasztory rycerzy maltańskich, przykładowo w Głubczycach czy Brzegu. Współcześnie zaś w Katowicach maltańczycy prowadzą ośrodek dla niepełnosprawnych, ale trudno mówić o jakichś wzmożonych śląsko-maltańskich kontaktach.

Wtedy jednak mnie olśniło i skojarzyłem o czym to tak naprawdę rozmawiali ci śląscy robotnicy z Koźla. Otóż pewnie nawoływali się po śląsku w tym stylu: Kaj je malta? Mulorzowi kończy sie malta! Dować mi tu drapcij ta malta! Puść ta miszmaszyna i dorób jeszcze malty! Tak to mogło być, bo w śląskiej mowie - malta to zaprawa murarska. I na koniec jeszcze mam wątpliwość czy dobrze zrobiłem, ale owej warszawiance nie powiedziałem, o jakiej to malcie rozmawiały te Ślązoki. A niech tam sobie dalej myśli, że na Śląsku jest taki wysoki poziom, że nawet zwykłe mulorze i hajery na budowie dyskutują przy robocie o wakacjach na Malcie.

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!