Marek Szołtysek: Region, słowo, w którym nie wiadomo o co chodzi

Regionem nazywa się też Żabi Kraj - usiane stawami tereny gmin Strumień i Chybie. Pomiędzy tymi regionami w sensie makro i mikro jest mnóstwo innych form rozumienia tego określenia. Śląsk nazywany jest regionem, ale i woj. śląskie nazywamy regionem, a czasami jakiś teren, gdzie kolportowana jest mała powiatowa gazetka, albo tak o swoim regionie sprzedaży mówi niewielka firma handlująca żurem.

Z problem dotyczącym znaczenia słowa region spotkałem się kiedyś na pewnej śląskiej imprezie, gdzie mówca powiedział: „Województwo śląskie to region, do którego należą różne regiony naszego regionu”. W tej wypowiedzi został zrobiony ciężki błąd definiowania, zwany „to samo przez to samo”, co się potocznie określa masłem maślanym. Jakże więc rozumieć słowo region, gdy praktycznie definicja tego słowa nie istnieje. A mam wrażenie, że każdy w Polsce to słowo rozumie po swojemu. Jest więc bałagan, jakby każdy zamiast używać miary metra, liczył odległości w łokciach - ale za punk wyjścia brał długość swojego. Przecież wtedy cofnęlibyśmy się z naszą kulturą do czasów króla Łokietka.

Skoro więc słowo jest tak niesprecyzowane, a nawet mylące, to co z nim można zrobić? PO PIERWSZE - można rozpocząć w przestrzeni publicznej próbę precyzyjnego zdefiniowania słowa region. PO DRUGIE - można to słowo, jako całkowicie niejasne i mylące, usuwać i nie stosować na co dzień. To jednak jest chyba niemożliwe. Dlatego może godną zastosowania jest TRZECIA możliwość. Otóż musimy tutaj sami wykazać się aktywnością i jeżeli jakiś obszar uważamy za niegodny nazwania regionem, poprzedźmy go partykułą - niby albo po śląsku słowem - fitulityn. I teraz pewnie niektórzy uważają, że Zagłębie uznam jako fitulityn-region. A nie! Śląsk czy Zagłębie Dąbrowskie mają pełne prawa określać się jako prawdziwy region, natomiast fitulityn-regionem jest według mnie woj. śląskie. Ale o tym za tydzień.