Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Twaróg: Czy będą gorszymi inżynierami, bo nie budują zamków z błota?

Marek Twaróg
Gdybym tylko umiał zrzucić wreszcie ten balast wspomnień i ciągłych porównań do „moich czasów”, pewnie byłbym lepszym ojcem. Gdybym nie musiał każdej decyzji, każdej prośby, każdego polecenia, każdej emocji wobec dzieci filtrować przez cholerne „moje czasy”.

Gdybym mógł spojrzeć na świat taki, jaki on dzisiaj jest i przestać go wciąż zestawiać z rokiem 1979 albo 83. Gdybym nie musiał widzieć dziecięcych zabaw przez pryzmat mojej ciaplyty albo ciapultyki pod blokiem numer 20 i nie jęczał, że oni dzisiaj tylko komórki, gry i nowe technologie. Gdybym tak mógł spojrzeć na tych ich idoli i nie dziwić się, że to nie herosi boisk albo torów żużlowych, ale ledwie faceci, którzy do internetowej kamery słabą polszczyzną opowiadają o smaku parówek do hot dogów albo o śmiesznych filmikach w sieci.

Ale nie, ciągle muszę się dziwić, że nie potrafią naprawić roweru, a ja w ich wieku rasowałem Wigry, zmieniając dwa razy dziennie koła zębate. Albo że nie ciągnie ich - o Boże! - do kapsli i nie chcą czuć się jak Olaf Ludwig, zatopiony w parafinie wlepionej w te kapsle.

Co jest ze mną, że nie potrafię się z tego wyzwolić? Tęsknię pewnie, bo to były złote czasy, bo pamiętam tylko te najlepsze chwile, tę esencję z życia łebka gdzieś na śląskich blokach w erze PRL-u. Dziś dostępną tylko na tych fejsbukowych grupach, gdzie starzy ronią łzy, jak to kiedyś było lepiej. Że wata cukrowa i klopsztanga wystarczały za cały lunapark, a przecież w wesołym miasteczku i tak najlepsze były i są te stare samoloty z blachy.

Tęsknię, chciałbym wrócić do tych lat, kiedy wszystko wydawało się proste. I z tej tęsknoty robię te wszystkie głupoty: kiedy próbuję zawrócić świat. Dzieci łapać za rękę, zatrzymywać je i mówić, że kiedyś było lepiej, mądrzej jakoś, bo to, bo tamto, a one dzisiaj te gry tylko, komórki, levele albo zbieranie kart kolorowych.

Tęsknię do teksasów Odra i trampek Stomil, tych przeszyć jak w Riflach i zapachu gumy. Tych wspólnotowych przeżyć całych pokoleń młodych ludzi, którzy jednakowo ubrani nie zajmowali się modą, więc próbowali wyróżniać się inaczej. Ale dlaczego na tej podstawie wyśmiewam te ich Nike i Supreme, te wszystkie drogie i piękne buty, zegarki i torby, które - w sumie - sam chciałbym mieć?

Czy ten filtr z dzieciństwa i młodości upoważnia mnie do uznania, że wszystko, co kiedyś - było w porządku, a wszystko, co teraz - jest błahe, płytkie i naskórkowe? Dlaczego moja ciaplyta była lepsza niż te ich wieczorne dyskusje nad szczegółami budowy gejmingowej myszki Asus Rog Spatha za kilkaset złotych? Czy będą gorszymi inżynierami, bo nie budują zamków z błota?

Gdybym więc tylko umiał zrzucić wreszcie ten balast wspomnień i ciągłych porównań do „moich czasów”, pewnie byłbym lepszym ojcem. Lecz z drugiej strony - może jest jakiś kanon zachowań i przeżyć dziecięcych, niczym kanon literatury, który wypada znać i wypada doświadczyć, by nie wyrosnąć na byle kogo?

Na Dzień Dziecka proponuję refleksję nad pokoleniowymi różnicami. Przeczytajcie w tym linku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!